Wszystkie oczy skierowane na Fed

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2012-04-25 00:00

Inwestorzy liczą na koło ratunkowe ze strony Rezerwy Federalnej. Jeśli nie zostanie rzucone, po wczorajszym optymizmie nie zostanie ślad

WIG20 przerwał czarną serię czterech spadkowych sesji. Choć zmienność była wczoraj minimalna, to ostatecznie indeks największych spółek wzrósł na zamknięciu sesji o 0,6 proc., do 2180 pkt, oddalając tym samym widmo spadku do tegorocznego minimum (2090 pkt). Na tle innych europejskich giełd Warszawa okazała się słabeuszem, bo większość indeksów najważniejszych parkietów poszła w górę o ponad 2 proc. W tyle został też złoty, który choć zyskał do euro (kurs spadł poniżej 4,20 zł), to niewiele w porównaniu z choćby zyskami euro wobec dolara.

O tym, czy kupujący się nie zawiodą, zdecyduje zaplanowane na dzisiejszy wieczór posiedzenie Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku (FOMC). Urosło ono do rangi wydarzenia, które z dużym prawdopodobieństwem zdecyduje o perspektywach rynku w średnim terminie. Giełdowe byki liczą, że seria słabych danych makroekonomicznych z amerykańskiej gospodarki nie pozostawią amerykańskim władzom monetarnym wyboru i trzecia runda dodruku dolara (tzw. QE3) prędzej czy później stanie się faktem.

Co ciekawe, w kwietniu ubiegłego roku dane makroekonomiczne w USA też zaczęły być coraz gorsze. Tyle że wówczas rynki to ignorowały, koncentrując się na bardzo dobrych wynikach amerykańskich spółek. — Pomimo negatywnych sygnałów wiele rynków — włączając w to amerykański i polski rynek akcji — odnotowało na przełomie kwietnia i maja 2011 r. roczne maksima, a po przecenie w maju i pierwszej połowie czerwca byki podjęły jeszcze jedną próbę przejęcia inicjatywy. Pogorszenie się perspektyw makro odcisnęło się na rynku ze zdwojoną siłą dopiero w trzecim kwartale — zwraca uwagę Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM.

Dane opublikowane wczoraj akurat nie wpisały się w ostatnią czarną serię, ale — jak podkreśla Marek Rogalski — ich interpretacja nie jest jednoznaczna. — Z jednej strony otrzymaliśmy słabsze informacje z rynku nieruchomości. Indeks CaseShiller spadł w lutym o 3,5 proc. r/r, a sprzedaż nowych domów zniżkowała w marcu aż o 7,1 proc. m/m. To jednak za mało, aby podpinać ten fakt pod ewentualną dyskusję na temat programu QE3. Podobnie jest z odczytem indeksu zaufania konsumentów Conference Board, który spadł w kwietniu do 69,2 pkt (oczekiwano 69,7 pkt), a dane marcowe zostały zrewidowane w dół do 69,5 proc. Tyle że po silnej zwyżce z ubiegłego miesiąca niektórzy nie wykluczali znacznie większego spadku. Tym samym to też nie jest argument dla zwolenników dodrukudolara. Kontrargumentem jest też wyraźny wzrost indeksu Richmond Fed w kwietniu (do 14 pkt z 7 pkt w marcu), który obrazuje kondycję tamtejszego sektora wytwórczego, niemniej rynki często uznają te dane za mało znaczące — mówi Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ.

Jego zdaniem, Fed może rozczarować i doprowadzić do wyraźnego umocnienia dolara. — Inwestorzy z niecierpliwością czekają na konferencję prasową Bena Bernankego po posiedzeniu FOMC. Rynek liczy na to, że wobec słabszych danych z amerykańskiego rynku pracy Ben Bernanke znów da nadzieję na QE3. Mówiąc dosadnie, sytuacja makroekonomiczna na świecie nie daje kupującym podstaw do optymizmu, jednak jeśli rynek — wzorem ubiegłego roku — będzie szukał pretekstów do zwyżek, najbliższe dni mogą dać ku temu okazję — ocenia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM.