Steve Kovach, reporter znanego amerykańskiego serwisu Business Insider nie krył zadowolenia z faktu, że podczas targów Mobile World Congress w Barcelonie wpadł mu w ręce egzemplarz smartfona Xiaomi. Gadżet niedostępny jest w USA i Europie, ale w Hiszpanii pojawił się na stoisku producenta procesorów Qualcomm.



Xiaomi od jakiegoś czasu coraz częściej pojawia się na ustach ludzi z branży nowych technologii. Chińska firma powstała w 2010 r., a obecnie jest według rankingu opublikowanego przez dziennik „The Wall Street Journal” najbardziej wartościowym start-upem świata, wycenianym na 10 mld USD. Business Insider pisze, że ludzie nazywają go „chińskim Apple”, a jego założyciela i prezesa Lei Juna „Stevem Jobsem Chin”. Xiaomi podobnie jak słynna amerykańska firma już zasłynęło z umiejętności budowania legionów wiernych fanów.
Telewizja BBC podaje z kolei, że Xiaomi jeszcze nie jest światową marką, ale jest jednym z najszybciej rosnących chińskich producentów smartfonów. A wiadomo, że kto jest silny w Chinach, ten może być silny w skali globalnej. Koncern sprzedaje swoje urządzenia w Chinach, Hongkongu i na Tajwanie, a niedawno zadebiutował w Singapurze, który według portalu CNET jest pierwszym przystankiem na drodze do globalnej ekspansji.
Do Singapuru Xiaomi weszło zresztą z wielkim impetem. Firma rozpoczęła internetową sprzedaż jednego z modeli o godzinie 12:00, a osiem minut później ogłosiła, że telefon został już wyprzedany. Albo w Singapurze też pokochali telefony Xiaomi, albo koncern zastosował sprawny ruch marketingowy, bo przecież nie ujawnił liczby sprzedanych egzemplarzy.
Zresztą to nie pierwszy przypadek „szybkiej sprzedaży”. W 2013 r. chińska firma ogłosiła, że sprzedała 100 tys. egzemplarzy smartfona Mi3 w Chinach w niespełna 90 sekund. Liczby rzeczywiście wydają się bronić Xiaomi. Koncern poinformował, że w 2013 r. znalazł klientów na 18,7 mln smartfonów, co jest wynikiem bliskim 20 mln, w które celował.
Nowe wyzwanie to 40 mln w tym roku. Według danych firmy badawczej IDC, maleńka chińska firma zajmowała w ostatnim kwartale roku szóste miejsce na rynku telefonów w Państwie Środka. Pozycję wyżej uplasowało się Apple. Liderem był Samsung, przed Lenovo, Coolpadem i Huawei.
Xiaomi wyjaśnia na swojej stronie internetowej, że dwie literki „MI” w logo oznaczają „Mobile Internet”, ale mają też wiele innych znaczeń, a wśród nich „Mission Impossible”. To tytuł popularnych filmów, w których superagent wykonuje „misje niemożliwe”. Jedna z takich misji już została wykonana, bo Xiaomi jest liczącym się graczem w Chinach.
W pozostałych zagranicznych misjach ma pomóc Hugo Barra, ceniony inżynier, którego Chińczycy ściągnęli w połowie minionego roku z Google i mianowali wiceprezesem. Agent jest, a świat czeka na misję.