Z hasłem w przyszłość

Rafał FabisiakRafał Fabisiak
opublikowano: 2013-06-10 00:00

Nowi chińscy liderzy prawdopodobnie nie zmienią kierunku inwestycji, ale władza nadal musi wprowadzać reformy, by utrzymać wzrost gospodarczy

Skończyć z przeszłością, rozpocząć budowanie przyszłości — takie słowa miał wypowiedzieć w 1989 r. Deng Xiaoping, lider Komunistycznej Partii Chin, kiedy po latach oschłych stosunków na linii ZSRR — Chiny z wizytą w Kraju Środka gościł Michaił Gorbaczow. Dzisiaj te słowa brzmią jak wyświechtany slogan, który musi paść w trakcie oficjalnego spotkania. W przypadku Chin nabierają jednak znaczenia. Kiedyś Mao Zedong chciał skończyć z przeszłością i budować przyszłość,niszcząc stare Chiny, zwłaszcza ich kulturę, by stworzyć nowe. Później Deng Xiaoping budował przyszłość w oparciu o reformy — dzisiaj jego działania uznaje się za impuls, który dał Chinom obecną pozycję. Oczywiście chińskiego sukcesu nie da się tak łatwo wytłumaczyć.

Pytanie, czy nowe chińskie władze również będą podążać drogą budowania przyszłości, czy tylko kontynuowania polityki poprzedników?

Jeden kraj, wiele gospodarek

Sukces chińskiej gospodarki to wbrew pozorom nie jest kwestia ostatnich lat. Według specjalistów, istotnym elementem całej układanki był chiński ustrój i warunki, w jakich się rozwijał. Dużo światła rzuca na to niedawne opracowanie Chatham House (brytyjski niezależny instytut analizujący stosunki międzynarodowe), który przeplata własną analizę badaniami i publikacjami na ten temat.

Brytyjscy specjaliści podkreślają, że analizy ekonomii Chin po erze Mao Zedonga wskazują jako kluczowy czynnik sukcesu tej gospodarki jej decentralizację na szczeblu prowincji. Poszczególne regiony działają jak oddzielne gospodarki, konkurując między sobą, ale nadal są kontrolowane przez partię i rząd. Oczywiście, to władza centralna decyduje, kto będzie zarządzał daną prowincją, ale klucz partyjny nie jest tu jedynym, bo dla Chińczyków istotne były także wyniki pracy. Biurokratyczne kariery są więc częściowo uzależnione także od ekonomicznych wyników prowincji. Według naukowców, ten system pobudził także wzrost znaczenia prywatnego sektora w gospodarce, a konkurencja między prowincjami w walce o projekty infrastrukturalne i zagraniczne inwestycje bezpośrednie spowodowała ekonomiczny wzrost.

Chiński wyjątek

Naukowcy podkreślają, że system, który sprawdził się w Chinach, niekoniecznie musi spowodować te same efekty gdzie indziej. W osiągnięciu obecnej pozycji gospodarczej kraju pomogło także podłoże historyczne. Początki regionalnej decentralizacji w Chinach naukowcy odnotowywali już w latach 1644-1911, czasach dynastii Qing. Podobnego systemu próbowano w Związku Radzieckim, ale nie dało to żadnych rezultatów. Jednym z powodów było to, że sowieckie władze lokalne zawsze miały na celu bardziej podtrzymanie reżimu niż osiąganie lepszych wyników ekonomicznych.

Według opracowania ważna była także wielkość regionów, które musiały obejmować populację wystarczającą do stworzenia zaplecza dla tworzenia względnie samowystarczalnych gospodarczo terytoriów. Innym warunkiem było to, że żaden region nie powinien mieć gospodarczej specjalizacji. Samodzielność była ważna, bo uzależnienie od sąsiedniego — konkurencyjnego — regionu mogło prowadzić do tego, że po prostu mógł odmawiać współpracy, by podnieść własne wyniki.

W 1964 r. Chiny miały 31 prowincji, każda ze średnią populacją przekraczającą 20 mln, podczas gdy Związek Radziecki miał 105 regionów, każdy ze średnią liczbą mieszkańców nie przekraczającą 2 mln. W ZSRR nawet zapałki transportowano przez tysiące kilometrów, więc ta koncepcja po prostu nie mogła się udać.

Opracowanie podkreśla, że regionalna decentralizacja była wykorzystywana w różnych, nie tylko ekonomicznych, celach, np. wojskowych czy represyjnych.

Motto na przyszłość

Pod koniec 2012 i na początku 2013 r. w Chinach zmienili się liderzy. Stanowisko sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin w listopadzie 2012 r. przejął Xi Jinping, a w marcu 2013 r. powołano go na prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej. Premierem został Li Keqiang.

— Zmiany chińskich władz następują co 10 lat. Nowi przywódcy prezentują nowe hasła, poprzedni prezydent Hu Jintao promował koncepcję „harmonijnego społeczeństwa” i „naukowego rozwoju”. Xi Jinping z kolei przedstawił motto „chińskiego marzenia”. Na razie ten termin pozostawia wiele miejsca do interpretacji, ale chińscy przywódcy z reguły zawsze chcą dorzucić własną cegiełkę, a nie tylko podążać drogą poprzedników — mówi dr Artur Gradziuk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

— Nowi liderzy są zdecydowanie bardziej pewni siebie i stanowczy. Należy się spodziewać, że właśnie taka będzie polityka Chin pod ich przewodnictwem — ocenia prof. Steve Tsang, dyrektor Instytutu Polityki Chińskiej działającego przy Uniwersytecie w Notthingham.

Inwestycje i wyzwania

Specjaliści są zgodni, że jeśli chodzi o inwestycje zagraniczne zmian — przynajmniej na razie — nie należy się spodziewać.

— Chiny będą jeszcze więcej inwestować za granicą, utrzymując obecne kierunki inwestycji — twierdzi Rod Wye, ekspert z Chatham House.

Również zdaniem Artura Gradziuka, zmiana władzy nie wpłynie zasadniczo na działania Chin w tym zakresie. Podkreśla, że istotnym wydarzeniem dla Polski była ostatnia wizyta byłego już premiera Chin Wen Jiabao, który zapowiedział uruchomienie specjalnego funduszu inwestycyjnego (500 mln USD) i linii kredytowej (10 mld USD) na rozwój współpracy gospodarczej Chin z państwami Europy Środkowej i Wschodniej. Według niego, jednym z najciekawszych zjawisk po ostatnim kryzysie gospodarczym jest skokowy wzrost chińskich inwestycji zagranicznych.

— Z naszej perspektywy oczywiście najlepszą opcją jest wzrost eksportu do Chin i pozyskiwanie chińskich inwestycji tworzących miejsca pracy. Te oczywiście są, ale dotyczą głównie przejmowania działających firm, brakuje natomiast inwestycji typu greenfield — ocenia Artur Gradziuk.

Państwowa Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ) w ostatnich pięciu latach zakończyła 11 inwestycji. Najgorszym rokiem był 2012, kiedy nie zrealizowano żadnej. Obecnie PAIIZ obsługuje 12 projektów z udziałem chińskich inwestorów o łącznej wartości 243 mln euro, które — według agencji — mogą stworzyć 2158 miejsc pracy. PAIIZ podkreśla jednak, że obsługuje tylko niewielką część inwestycji zagranicznych.

Inwestycje to jednak nie jedyne wyzwanie dla Xi Jinpinga.

— Ważnym problemem wewnątrz kraju, głównie z powodu ostatnich afer wśród chińskich polityków, będzie poprawa działania administracji rządowej — mówi Rod Wye.

Według Artura Gradziuka, nowi liderzy będą musieli pracować nad pobudzeniem konsumpcji, która mimo wysokiego tempa wzrostu gospodarczego jest w Chinach na stosunkowo niskim poziomie, co wynika głównie z tego, że Chińczycy dużo oszczędzają, by pokryć wydatki m.in. na opiekę zdrowotną i edukację dzieci, czyli aspekty życia w zbyt małym stopniu finansowane przez państwo.

Czy Chiny pod nowym przywództwem pójdą w stronę większej demokratyzacji?

— Nie. Xi Jinping wierzy w obecny chiński system, bardzo mało prawdopodobne, by chciał prowadzić Chiny bardziej demokratyczną drogą — kwituje Steve Tsang.