Za szybko uwierzyli w QE3

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-08-24 00:00

Odżyła wiara, że Fed znów będzie dobrym wujkiem. Droga do dodruku pieniądza może być jednak bardziej kręta i wyboista niż poprzednio

Opublikowane we środę wieczorem zapiski z sierpniowego posiedzenia Fedu wystarczyły, by wśród inwestorów na nowo wybuchła nadzieja na kolejną rundę programu skupu aktywów. „Wielu członków” komitetu kierującego polityką pieniężną wyraziło opinię, że nowy bodziec monetarny jest tylko kwestią czasu. Chyba że pojawią się lepsze dane ekonomiczne.

— To rzeczywiście pewne zaskoczenie dla rynków. Wcześniej mówiło się o gotowości do działań tylko w razie wyraźnego pogorszenia sytuacji. Teraz członkowie Fedu zapowiadają reakcję już w wypadku, gdyby poprawa sytuacji się odwlekała — przyznaje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Zdaniem Erica Teala, głównego zarządzającego First Citizens Bancshares, członkowie Fedu wolą podjąć decyzję o wsparciu gospodarki z wyprzedzeniem, niż ryzykować kolejnym spowolnieniem jeszcze przed końcem roku. Tym bardziej że zagrożeń dla wzrostu jest niemało. Choć Amerykanie z dystansu spoglądają na europejski kryzys, nie są na niego zupełnie uodpornieni. Realnym niebezpieczeństwem dla światowej gospodarki mógłby być konflikt militarny z Iranem. Inne ryzyko to brak porozumienia w Kongresie w sprawie deficytu budżetowego. Poprzedni impas kosztował USA utratę ratingu AAA oraz gwałtowną wyprzedaż na giełdach. Tym razem może być podobnie.

Jeżeli kompromisu nie będzie, w życie wejdą automatyczne redukcje wydatków i podwyżki podatków. To dla amerykańskiej (i światowej) gospodarki może nawet skończyć się recesją.

Inwestorzy zacierają ręce…

Powstający wśród decydentów konsensus na rzecz nowego programu skupu aktywów jest już faktem. Zdaniem Chrisa Rupkeya, głównego ekonomisty Bank of Tokyo-Mitsubishi, prezes Bernanke może go przeforsować już we wrześniu. Główny argument gołębi to bezrobocie. Mimo trwającego za oceanem powolnego ożywienia odsetek ludzi bez pracy wciąż przekracza 8 proc.

— Już sześciu członków komitetu opowiada się za pozostawieniem rekordowo niskich stóp aż do 2015 r. Jeśli dołączą do nich kolejni, będziemy mogli mieć niemal pewność, że Fed już nigdy nie podniesie stóp procentowych — ocenia z przekąsem Chris Rupkey w wywiadzie udzielonym telewizji Bloomberg.

Sygnały dochodzące z Fedu zaostrzyły apetyty inwestorów przed zaplanowanym na przyszły tydzień sympozjum bankowości centralnej w Jackson Hole. Szczególnie uważnie rynek będzie wsłuchiwał się w przemówienie, które wygłosi Ben Bernanke. Niemal dokładnie dwa lata temu na tej samej konferencji szef Fedu po raz pierwszy zapowiedział drugą rundę nadzwyczajnego programu łagodzenia polityki pieniężnej. Efekt? W dwa miesiące indeks S&P500 zyskał 11 proc., a dolar osłabił się wobec euro o 7 proc. Giełdowe zwyżki wyhamowały dopiero wiosną 2011 r., kiedy główny indeks nowojorskiej giełdy był już o 28 proc. wyżej.

…ale wątpliwości pozostają

Zdaniem wielu komentatorów, tym razem trudniej będzie o taką analogię. Z kilku powodów.

— Oczekiwania inwestorów na kolejny program skupu aktywów przez Fed są nadmiernie rozbudzone. Rynek ocenia jego prawdopodobieństwo na 30–40 proc. Według nas, jest ono znacznie niższe — podkreśla Gregory Peters, główny strateg banku Morgan Stanley.

Nawet jeżeli Fed zdecyduje się na działanie, wcale nie jest przesądzone powtórzenie reakcji zaobserwowanej przy poprzednim programie QE. Jak ocenia Michael Purves, główny strateg amerykańskiej firmy inwestycyjnej Weeden & Co, oczekiwania na pomoc Fedu są już w znacznej mierze w cenach. On sam powątpiewa w rychły początek QE3.

— Trudno jest mi sobie wyobrazić, by do ogłoszenia nowego programu doszło na sympozjum w Jackson Hole lub na wrześniowym posiedzeniu Fedu. Oczekiwania inflacyjne są obecnie o wiele wyższe niż poprzednio, gdy Fed ogłaszał pomoc — argumentował na antenie telewizji Bloomberg.

W podjęciu decyzji paradoksalnie nie pomogą też zbliżające się wybory prezydenckie. Błędem byłoby obstawianie, że Ben Bernanke zechce pomóc w ten sposób w reelekcji urzędującemu prezydentowi Barackowi Obamie.

— Fed nie będzie chciał narażać się na zarzuty o upolitycznienie. Jeżeli wejdzie w życie nowy program, przybierze on bardziej zakamuflowaną formę — przewiduje Gregory Peters. Zdaniem Marka Rogalskiego, Rezerwa Federalna może tym razem nie ujawniać skali programu. Zamiast tego mogłaby ustalać wielkości zakupów z posiedzenia na posiedzenie.

— Pytanie, czy inwestorzy byliby z tego równie zadowoleni jak z poprzednich programów — zastanawia się Marek Rogalski.

OKIEM EKSPERTA

Najważniejsza elastyczność

BARRY B. BANNISTER

strateg biura Stifel Nicolaus

Nowy program skupu aktywów powinien być tak skonstruowany, aby spełniał najważniejsze oczekiwania zarówno inwestorów, jak i większości członków Fedu. Tym warunkom sprostałby program opiewający na 600 mld USD i przeprowadzany w tym tempie co poprzednie. W odróżnieniu od nich powinien jednak na bieżąco być poddawany ocenie, a nawet należałoby dopuścić jego przyspieszone zakończenie, gdyby wcześniej osiągnął swoje cele.

Taki program powinien usatysfakcjonować inwestorów, dzięki czemu nie graliby oni przeciw Fedowi. Swój cel osiągnęliby także ci członkowie komitetu decydującego o stopach, którzy są zwolennikami dalszej stymulacji gospodarki. Ich głównym zmartwieniem jest, by rynki ponownie nie zanurkowały pod wpływem obaw o stabilność ożywienia. Jednocześnie taka forma zmniejszyłaby zagrożenie, że do systemu finansowego zostanie wpompowane zbyt dużo gotówki. Tym, czego obawiają się najbardziej, nie jest sam skup aktywów, ale niepewność, czy dżina wypuszczonego z butelki uda się ponownie do niej schować.