Stawką w grze jest przyszłość żywności genetycznie modyfikowanej
Powoli rysuje się układ sił. PO i SDPL są za, a PSL, PiS oraz Lewica — przeciw.
Zbliża się koniec wolnej amerykanki w polskim rolnictwie. Jej przejawem były niekontrolowane przez nikogo uprawy zmodyfikowanych genetycznie odmian roślin. W Sejmie odbyło się wczoraj pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy — Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (GMO). Ma ona uregulować zasady i warunki wprowadzania do obrotu organizmów genetycznie zmodyfikowanych (jako produktów lub w produktach) czy też prowadzenia upraw roślin genetycznie zmodyfikowanych. Projekt budzi wielkie kontrowersje, czego dowodem może być choćby ostry ton wypowiedzi przeciwników i zwolenników GMO podczas wczorajszej debaty nad projektem.
Inni się wycofują
— To bardzo dobra i potrzebna ustawa. Dzięki niej po raz pierwszy w polskim prawie uregulowana zostanie kwestia uprawy roślin transgenicznych. Wprowadzi m.in. obowiązek zgłaszania miejsc ich uprawy, zasady i obowiązki związane z taką uprawą itd. Dziś brak jest nad tym kontroli, a rolnicy zaczęli już sprowadzać nasiona zmodyfikowanej genetycznie odmiany kukurydzy z innych krajów i je wysiewać — mówi Leszek Korzeniowski, poseł PO i przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa.
— Naszym kapitałem jest tradycyjna, ekologiczna, bezpieczna żywność. Musimy więc postępować bardzo odpowiedzialnie, aby go nie zmarnować. Choć w UE dopuszczono do uprawy zmodyfikowaną genetycznie odmianę kukurydzy (MON 810), to już siedem krajów (m.in. Niemcy, Włochy, Austria, Francja, Węgry) tego zakazało, a dwa kolejne: Belgia i Irlandia, się do tego przymierzają. Warto poznać powody ich decyzji. Warto wziąć też pod uwagę niechęć polskiego społeczeństwa wobec GMO — ostrzega Stanisław Kalemba, poseł PSL.
Jego zdaniem, biorąc pod uwagę duże rozdrobnienie naszego rolnictwa i liczne zagrożenia związane z użyciem GMO Polska powinna pozostać krajem wolnym od tej technologii, przynajmniej do czasu wyjaśnienia wątpliwości i zapewnienia bezpieczeństwa jej stosowania.
Walka z mutantami
— Nie ma dowodów na szkodliwość GMO dla zdrowia czy środowiska. Jest tylko strach przed nowym, nieznanym. Tak naprawdę nie ma już krajów wolnych od GMO, a rozwój biotechnologii stwarza wiele szans i przy zapewnieniu odpowiedniej kontroli może pomóc — twierdzi Izabela Sierakowska, posłanka z koła SdPl.
PiS oraz Lewica, podobnie jak PSL, wyraziły się krytycznie wobec "zbyt liberalnego" ich zdaniem projektu ustawy. Oczywiście dyskusja w Sejmie nie zakończyła się żadną konkluzją, lecz jedynie decyzją o skierowaniu projektu ustawy do dwóch komisji sejmowych: ochrony środowiska oraz rolnictwa. Już dziś wiadomo jednak, że ustawa napotka wielki opór i będzie przedmiotem uwagi wielu lobbystów.
"Projekt ustawy o GMO, która otwiera Polskę na komercyjne uprawy GMO, oszukuje Polaków, wmawiając im, że jest możliwe współistnienie (sąsiadowanie) upraw GMO z tradycyjnymi. Ignoruje stanowiska sejmików wojewódzkich oraz jest niezgodny z Konstytucją RP" — alarmuje Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi, znana też jako fundacja ICPPC.
Przeciwnicy ustawy, w tym m.in. Greenpeace, są bardzo aktywni w organizowaniu akcji, protestów oraz konferencji prasowych eksponujących zagrożenia związane z ustawą i GMO.
Ustawa ma jednak równie aktywną i silną grupę zwolenników, wśród których prym wiodą organizacje reprezentujące branżę rolną.
Wiktor
Szczepaniak