Zagadkowy koszt mrożenia cen w energetyce

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2023-11-14 20:00

Analitycy spokojnie podeszli do informacji o tym, że energetyka być może będzie musiała dopłacić grube miliardy złotych do funduszu, który miał rekompensować mrożenie cen. Kursy jednak trochę spadły.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jak analitycy oceniają ryzyko dopłacania przez spółki do Funduszu Wpłaty Różnicy Ceny,
  • ile mogą wynieść dopłaty,
  • które problemy energetyki są priorytetowe.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

„Rzeczpospolita” podniosła kilka dni temu temat interpretacji Urzędu Regulacji Energetyki w zakresie kształtowania odpisów na ten Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny. Jej konsekwencją miałaby być konieczność dokonania wielomiliardowych dopłat przez spółki energetyczne. Obecnie spółki liczą odpisy na fundusz według różnicy między benchmarkiem a obniżoną ustawowo ceną. Według wytycznych URE powinny jednak zamiast obniżonej ustawowo ceny stosować pierwotną cenę umowną, która jest znacznie wyższa.

Prawo pisane na szybko

Przepisy w tej sprawie uchwalono rok temu pod presją czasu, aby zdążyć z zamrożeniem cen przed 1 stycznia 2023 r. Niejasności jednak pozostały, a rozporządzenie, które miało je rozwiać, nie spełniło roli. W takiej sytuacji spółki ustaliły razem z Zarządcą Rozliczeń – to państwowa instytucja, która pobierała opłaty na fundusz – w jaki sposób stosować przepisy. Urząd Regulacji Energetyki wydał w tej sprawie wytyczne dopiero w październiku tego roku, tłumacząc to tym, że po drodze były jeszcze kolejne nowelizacje tych przepisów.

50mld zł

Tyle miałyby dopłacić spółki do Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny. Analitycy jednak wątpią w tą kwotę.

- Kwestia rozliczeń segmentu sprzedaży zależy od przyjętej interpretacji prawa, której zasadności nie jesteśmy w stanie zweryfikować bez dostępu do szczegółów rozliczania się spółek energetycznych. Dlatego uważam, że wszelkie szacunki ewentualnych niedopłat są obecnie obarczone bardzo wysokim ryzykiem, i należy poczekać na oficjalne informacje z poszczególnych spółek – mówi Paweł Puchalski, analityk z Biura Maklerskiego Santandera.

Być może nastąpi to przy okazji publikacji wyników spółek za III kwartał. PGE przedstawi raport 21 listopada, a Tauron, Polenergia i Enea dzień później.

- Trudno wskazać winnego - czy są to spółki, czy może zła legislacja. Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę zmianę rządu, spółki będą bronić swoich argumentów i dlatego obecnie nie oczekuję dodatkowych rezerw – mówi Michał Kozak, analityk Trigon Domu Maklerskiego.

Inwestorzy postrzegają to jednak jako dodatkowe ryzyko dla branży, dlatego WIG-Energia od momentu wypłynięcia sprawy spadł o ponad 5 proc. i był słabszy od WIG.

- Na bazie wyników raportowanych przez różne spółki uważam, że wszystkie stosowały podobny sposób rozliczeń w ramach Tarczy od grudnia 2022 r., więc pierwsze informacje z którejś z nich mogą być potencjalnie wiążące dla wszystkich. Potencjalny spór między interpretacją spółek a zamysłem rządu w tej sprawie może trwać długo jest oczywiście dodatkowym ryzykiem dla branży – potwierdza Paweł Puchalski.

Nie tak miało być

Gdy rząd ogłaszał zamrożenie cen energii, to mówił o rekompensatach dla firm energetycznych, ale część kosztów miały one wziąć na siebie. Tak się jednak nie stało.

- W listopadzie zeszłego roku premier Mateusz Morawiecki mówił, że zamierza obniżyć zyski spółek energetycznych do zera, podczas gdy w 2023 r. spółki prawdopodobnie zaraportują jedne z najlepszych wyników w historii. To teoretycznie mogłoby potwierdzać, że coś nie zadziałało tak, jak rząd sobie to wymyślił, ale może też wskazywać, że zeszłoroczne rozporządzenie mogło potencjalnie zawierać błędy bądź luki prawne – mówi Paweł Puchalski.

Tymczasem PGE zanotowała w I półroczu 2 mld zł zysku netto wobec 3,3 mld zł rok wcześniej, a Tauron 1,87 mld zł wobec 0,6 mld zł rok wcześniej.

- W segmencie tradingu wyniki w Tauronie i PGE są w tym roku dość dobre. Rentowne mogły się okazać umowy z biznesem, ale również te oparta na taryfie G, przy spadku cen energii elektrycznej na rynku i zabezpieczonych wcześniej umowach. Z drugiej strony trzeba poczekać na wyniki całoroczne, bo może się okazać, że drugie półrocze będzie pod tym względem słabsze. Wyniki będą też zaburzone przez rezerwy zawiązane w III kwartale z tytułu wstecznej korekty cen energii – mówi Michał Kozak.

Analitycy wskazują przy tym, że kwota 50 mld zł może być znacznie zawyżona i nie widzą podstaw do tak wysokiego szacunku dla sektora, który de facto oznaczałby bankructwo firm energetycznych.

- Ewentualne koszty największe byłyby dla PGE, potem dla Taurona i najmniej dla Enei ze względu na skalę sprzedaży w tradingu. Według nas rząd wielkości potencjalnych rezerw może oscylować w okolicach 1,5-3 mld zł dla wszystkich trzech spółek, ale trudno obecnie o precyzyjne szacunki – mówi Michał Kozak.

Tymczasem spółki energetyczne cały czas nie mogą być pewne tego, jak będzie wyglądać ich przyszłość. Poprzedni rząd nie zdołał doprowadzić do końca procesu wydzielenia aktywów węglowych do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, a co zrobi nowy wciąż nie wiadomo, choć są sygnały, że ceny energii będą dalej zamrożone. Dlatego Paweł Puchalski obniżył ostatnio rekomendacje dla Enei oraz PGE z „lepiej od rynku” do „neutralnie”, utrzymując jedynie zalecenie „lepiej od rynku” dla Taurona. We wszystkich trzech przypadkach spadły jednak ceny docelowe.

- Spółkom ciężko zaplanować cokolwiek na przyszły rok, bo za chwilę zmienią się władze i zapewne zarządy firm, nie wiadomo co z NABE i jest wiele innych problemów do rozwiązywania, w tym ułożenie rynku w obszarze dystrybucji – mówi Michał Kozak.