Niezerowe lub większe dywidendy ze spółek skarbu państwa to jedna z powodów, dla których inwestorzy ruszyli do kupna akcji z GPW jeszcze przed wyborami. Akcje wybranych spółek - zwłaszcza JSW - kupowali także na sesji w poniedziałek, 6 listopada, bo Andrzej Domański, poseł i ekspert gospodarczy Platforma Obywatelskiej (a kiedyś zarządzający funduszami w Noble Funds TFI) stwierdził, że widzi przestrzeń do zwiększenia wypłat z zysków firm, znajdujących się pod kontrolą rządu.
- Jeśli spojrzy się na program Andrzeja Domańskiego, to widać, że proponuje on rozwijanie polskiej gospodarki przez polską giełdę, a tego nie da się zrobić bez zwiększenia strumienia dywidend – mówi Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
- Informacja o dywidendach jest pozytywna – ewidentnie jest to wołanie o dobre traktowanie inwestorów mniejszościowych. Rynek słusznie może mieć nadzieję na re-rating mnożników z powodu zmiany corporate governance i traktowania przez rząd spółek skarbu państwa, których celem powinno być maksymalizowanie wartości dla akcjonariuszy – mówi Michał Kozak, analityk Trigon DM.
Górnictwo pierwsze w kolejce
Na dywidendę najbardziej czekają akcjonariusze Jastrzębskiej Spółki Węglowej, którzy ostatni raz otrzymali wypłatę w 2019 r. Było to jednorazowe wydarzenie, gdyż poprzednia dywidenda trafiła do akcjonariuszy sześć lat wcześniej.
- Spółki górnicze mają duże możliwości dzielenia się zyskiem. W JSW jesteśmy po dwóch latach świetnych wyników, pracownicy dostali swoją jednorazową nagrodę trzy razy, a spółka ma wciąż ponad 5 mld zł w funduszu na czarną godzinę, a łącznie ponad 7 mld zł gotówki netto. Nawet więc gdyby wypłacili kilkaset milionów złotych, to przy obecnej kapitalizacji miałoby to spore znaczenie dla akcjonariuszy – mówi Jakub Szkopek.
Większość dywidendy i tak trafiłaby do skarbu państwa, który ma ponad 55 proc. akcji spółki. Problem w tym, że w ostatnich latał wolał w inny sposób pozyskiwać gotówkę.
- W 2022 r. JSW osiągnęło ponad 10 mld zł EBITDA, zapłaciła blisko 1,8 mld zł podatku dochodowego plus 1,6 mld zł podatku od nadmiarowych zysków dla skarbu państwa, a inwestorzy mniejszościowi nie dostali nic – przypomina Jakub Szkopek.
W pierwszej połowie roku spółka zarobiła 2 mld zł, ale planuje też znaczne wydatki inwestycyjne. Znacznie lepsze wyniki miała w zeszłym roku, gdy zysk netto przekroczył 7,6 mld zł.
- Wyzwaniem dla spółki przy zaplanowanym CAPEX-ie jest wygenerowanie w przyszłym roku przepływu gotówki na bilansie. Dywidenda byłaby wypłacana z zysków z lat poprzednich, bo w II kwartale mieliśmy spadek gotówki na bilansie i podobnie będzie w III kwartale – mówi Jakub Szkopek.
Spółka niemożność wypłaty dywidendy tłumaczyła warunkami pożyczki z PFR, udzielonej w czasie pandemii. Do spłaty jest 500-600 mln zł, a termin przypada na wrzesień 2024 r.
Częściej w ostatnich latach dywidendę wypłacała Bogdanka, a strategia spółki zatwierdzona w tym roku zakłada wypłatę co roku do 50 proc. zysku netto. Często zysk wypłacał także KGHM, choć skala tych wypłat nie była wielka.
- Polityka dywidendowa w ostatnich latach była bardzo uboga. Patrząc na perspektywy miedzi, KGHM cały czas jest w stanie się oddłużać, czyli strumień dla akcjonariuszy mniejszościowych powinien być. KGHM swobodnie mógłby płacić 5 zł na akcję i mieć stałą stopę dywidendy – mówi Jakub Szkopek.
W tej spółce skarb państwa zagwarantował sobie stałe wpłaty do budżetu dzięki podatkowi od wydobycia miedzi i srebra, a wypłaty dywidend często są ograniczane ze względu na wydatki inwestycyjne.
- Wszystkie zagraniczne spółki wydobywcze płacą dywidendy. Jeżeli nawet mają program rozwojowy, to nie zapominają o akcjonariuszach mniejszościowych. Tego w ostatnich latach zabrakło, a teraz jest szansa, że powróci – mówi Jakub Szkopek.
Energetyka ma inne problemy
Od lat nie widziano także dywidend ze spółek energetycznych. PGE ostatnio dzieliła się zyskiem w 2016 r., Enea w 2017 r., a Tauron w 2015 r. Regularne dywidendy płaci natomaist Orlen.
- W Orlenie mamy względnie dobrą politykę dywidendową dla akcjonariuszy, z wyższą stopą dywidendy względem spółek porównywalnych z sektora wydobycia. Rynek zaczął się zastanawiać, czy przy założeniach wzrostu wydatków inwestycyjnych w przyszłym roku, polityka dywidendowa zostanie utrzymana. Polityczne zapowiedzi mogą zatem być pozytywne dla spółki – mówi Michał Kozak.
W przypadku pozostałych spółek energetycznych inwestorzy wciąż zastanawiają się, co stanie się z aktywami produkcyjnymi, które miały zostać wydzielone do NABE, ale proces ten nie zakończył się przed wyborami.
- Gdyby energetyka została w obecnej strukturze, czyli węgiel plus dystrybucja, miałaby ogromne wydatki inwestycyjne, z możliwymi emisjami akcji, m.in. na projekty OZE i inwestycje w sieć. W tej sytuacji trudno byłoby myśleć o dywidendzie przed 2030 r. – mówi Michał Kozak.
Proces wydzielenie aktywów węglowych będzie prawdopodobnie kontynuowany, choć w zmodyfikowanej formie.
- Politycy koalicji mają kilka pomysłów. Pierwszy z nich to powołanie kilku podmiotów quasi-NABE zamiast jednego, aby uniknąć monopolu i przeniesienie tam elektrowni węglowych. Drugi pomysł to wydzielenie dystrybucji i być może poszukanie kapitału na giełdzie z IPO. Przy założeniu poprawy corporate governance w sektorze, dystrybucja generuje stabilniejsze przepływy gotówki, stąd można by tutaj stopniowo podnosić stopy dywidendy. Ale najpierw musimy zobaczyć, jaki jest pomysł na transformację w energetyce – mówi Michał Kozak.
- Dywidendy są ważne, ale w energetyce kluczowe jest wydzielenie aktywów węglowych. Jeżeli do tego dojdzie, to spółki będą mogły się bardziej zadłużać. Obecnie w spółkach poziom długu netto do EBITDA nie przekracza 3,5. W przypadku zagranicznej konkurencji działającej w obszarze regulowanym, poziomy długu do EBITDA sięgają często 4,0-5,0, czyli znacznie więcej. Nie oznacza to, że będzie miejsce na wypłatę dywidendy, ale pozwoli to na większe możliwości działania – mówi Marcin Górnik, analityk BM Pekao.
W bankach dywidendy się odblokowują
Spora przestrzeń do wypłaty dywidend jest w bankach, choć w tym przypadku to mniej kwestia polityczna, bardziej - decyzja nadzorcy, który wstrzymał wypłaty dywidend m.in. w PKO BP.
- KNF uzależniając wypłaty zysku od kwestii frankowej, rzeczywiście wymusił na polskim sektorze zawiązywanie rezerw. Na przykładzie Santandera widać jednak, że czas odblokowywać dywidendy [KNF zgodził się kilka dni temu na wypłatę dywidendy za 2022 r. - red.]. Wydaje mi się, że po spełnieniu kryteriów nadzoru także PKO BP będzie mogło wypłacić dosyć dużą dywidendę w przyszłym roku – mówi Michał Konarski, analityk BM mBanku.
Zyskiem z pewnością podzieli się także Pekao, który zapowiadał wypłatę 50-75 proc. swojego wyniku finansowego.
- W tym roku wypłacił 75 proc. i KNF nie protestował. W Alior Banku to nie jest kwestia chęci politycznej, a raczej siły kapitałowej tego banku. Nowy zarząd będzie musiał podjąć decyzję, czy jest ona odpowiednia, aby płacić dywidendy – mówi Michał Konarski.
Ewentualnym zagrożeniem jest fakt, że do listopada ma zostać wyłoniony nowy przewodniczący KNF. Jeżeli jednak Jacek Jastrzębski pozostanie na stanowisku na kolejną kadencję, to wypłaty dywidend powinny ruszyć. Od decyzji KNF zależy także wysokość wypłaty z zysku w przypadku PZU.
- W przyszłym roku dywidenda z PZU powinna być bardzo dobra. Wyniki PZU za I połowę roku są bardzo wysokie. KNF po pandemii pozwalał ubezpieczycielom wypłacać dywidendy na poziomie 50 proc. zysku z roku poprzedniego oraz 50 proc. zysku sprzed dwóch lat. Rynek się zastanawia, kiedy ta nadzwyczajna polityka ulegnie normalizacji. Gdyby tak się stało, to PZU mógłby się pokusić o dodatkową wypłatę do 50 proc. zysku sprzed dwóch lat – mówi Michał Konarski.
Polityka dywidendowa PZU zakłada wypłatę od 50 do 100 proc. zysku, ale analityk spodziewa się wypłaty na poziomie 80 proc.