Zagraniczni algotraderzy zadławili system informatyczny GPW

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2025-04-08 15:24

W listopadzie 2025 r. giełda uruchomi nowy system transakcyjny. Obecny ma 12 lat i to, co kiedyś było przejawem nowoczesności, zaczyna wychodzić mu bokiem.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- jakie były okoliczności pierwszego w historii całkowitego zawieszenia notowań na GPW

- jaki był tego dnia udział w obrotach akcjami 10 najważniejszych członków giełdy

- kiedy ruszy nowy system informatyczny GPW

- co doprowadziło do rozpoczęcia prac nad nowym systemem

- co niegdyś było przejawem nowoczesności obecnego

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Już o godzinie 9:08 wśród komunikatów operacyjnych Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW) pojawiła się we wtorek informacja o wystąpieniu wyjątkowych warunków rynkowych (EMC- Exceptional Market Conditions). Ogłasza się je „w sytuacji niezwykłej zmienności, skutkującej uruchomieniem mechanizmów zmienności w odniesieniu do większości instrumentów finansowych". Koniec EMC odtrąbiono jednak już po trzech godzinach.

Dzień wcześniej, w poniedziałek, 7 kwietnia, komunikat o wystąpieniu EMC giełda przekazała o 9:22, a tuż po godzinie 15 zdecydowała o zawieszeniu notowań na wszystkich rynkach od 15.15 do 16.30. Był to pierwszy taki przypadek w historii GPW.

Do zawieszenia notowań nie doszło nawet w apogeum pandemii. Indeks WIG20 spadł wtedy w ciągu jednego dnia o rekordowe 13,28 proc. W poniedziałek stracił ledwie 1,49 proc. Z rąk do rąk przeszły przy tym akcje o wartości 3,25 mld zł.

To dość dużo, ale w piątek, 4 kwietnia, WIG20 stracił 6,37 proc., obroty wyniosły 3,52 mld zł, a do wstrzymania handlu nie doszło. Trudno szacować, czy poniedziałkowe obroty byłyby wyższe, gdyby nie zastopowanie notowań. Jednak nawet gdyby do wartości poniedziałkowego handlu dodać okrągły miliard złotych, to i tak obroty byłyby niższe, niż te odnotowane zaledwie 21 marca 2025 r.

Byli bliżej Donalda Trumpa?

Ważniejsza od obrotów jest jednak liczba zleceń, a ścisłej komunikatów przetwarzanych przez giełdowy system transakcyjny. Odrębne komunikaty stanowią samo zlecenie, jego modyfikacja czy anulowanie. Dla systemu nie ma znaczenia, czy operacja dotyczy jednej akcji kosztującej 1 zł, czy 1 tys. akcji po 10 tys. zł każda. Z każdym komunikatem system ma tyle samo pracy niezależnie od jego wartości, wolumenu oraz tego, czy w ogóle przełoży się na handel. Anulowanie zlecenia jest bowiem komunikatem, który nigdy nie wywoła żadnej transakcji, ale i tak musi być przetworzony przez system transakcyjny.

„Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie informuje, że czasowe zawieszenie notowań w dniu 7 kwietnia 2025 r. wynikało z rekordowej liczby zleceń maklerskich od początku sesji, co mogło doprowadzić do zachwiania stabilności systemu transakcyjnego. Liczba operacji na zleceniach maklerskich przekroczyła średnią o ponad 300 proc. i była wyższa o 40 proc. w porównaniu z sesją w dniu 4 kwietnia” – przekazała GPW w komunikacie po sesji z historycznym wstrzymaniem handlu.

- Zazwyczaj na otwarciu sesji mamy do przetworzenia około 1 tys. komunikatów. W poniedziałek mieliśmy 5 tys. Liczba klientów zalogowanych do systemu była dziesięciokrotnie większa niż normalnie. Czy składali zlecenia to inna sprawa, ale zalogowani byli – mówi przedstawiciel jednego z krajowych domów maklerskich.

Do wstrzymania handlu doszło jednak nie rano, zaraz po otwarciu sesji, ale dopiero po południu, gdy operować na GPW zaczyna kapitał ze Stanów Zjednoczonych. Ostatnie zawirowania na giełdach są zaś pochodną polityki celnej prezydenta Donalda Trumpa.

- Cały czas pojawiają się jakieś nowe informacje. Ktoś bliższy źródła może wiedzieć więcej albo szybciej reagować na plotki, bo w ostatnich dniach mamy zdecydowanie do czynienia ze spekulacją – sugeruje przedstawiciel polskiego sektora finansowego.

Taki sposób rozumowania zdaje się potwierdzać struktura obrotów na GPW. Zarówno w ostatni poniedziałek, jak i piątek, a także od początku roku trzy czwarte obrotów akcjami na warszawskim parkiecie przechodzi przez dziesięciu najważniejszych członków giełdy (w uproszczeniu można ich nazwać domami maklerskimi).

Licząc od początku roku do 7 kwietnia włącznie, w tej dziesiątce mieszczą się cztery polskie instytucje finansowe. W poniedziałek i piątek udało się to tylko trzem. Poza tym PKO BP jest zazwyczaj wiceliderem rynku, ustępującym tylko Goldmanowi Sachsowi. Tak było nawet w piątek. Ale już w poniedziałek krajowa instytucja o największym udziale w dziennych obrotach, którą tego dnia okazał się mBank, zajęła dopiero piąte miejsce wśród ogółu domów maklerskich. Oczko wyżej uplasował się Jump Trading z centralą w Chicago, korzystający ze statusu zwyczajowo przypisywanego domom maklerskim, ale specjalizujący się w handlu algorytmicznym na własny rachunek. Licząc od początku roku zajmuje dopiero szóste miejsce i to z mniejszym udziałem w obrotach niż w ostatnich dniach.

Trudno przy tym założyć, że algorytmiczny handel wysokich częstotliwości nie trafia na GPW za pośrednictwem innych zagranicznych członków giełdy. Z komunikatu GPW wynika, że to ten rodzaj działalności okazał się w poniedziałek największym problemem.

„Obserwujemy obecnie dużą zmienność rynkową, choć w przeszłości zdarzały się sesje z jeszcze większymi wahaniami kursów. Tym razem jednak mieliśmy do czynienia z wyjątkowo dużą liczbą napływających i modyfikowanych zleceń, intensyfikowaną przez aktywność algorytmicznych strategii handlowych. W związku z tym GPW zdecydowała się na godzinne wstrzymanie obrotu, aby uniknąć ryzyka osiągnięcia limitów stabilności systemu transakcyjnego” – głosi komunikat GPW.

- To pokazuje, że ten system ma swoje ograniczenia i swoje lata. Wydaje się, że przy obecnej strukturze przepływów kapitału na GPW osiągnął maksimum wydajności. Coś trzeba z tym zrobić, ale nie jestem przekonany, że tworzenie nowego systemu przez samą GPW to najlepszy pomysł – mówi przedstawiciel branży maklerskiej.

WATS startuje za siedem miesięcy

System transakcyjny tworzony przez GPW we własnym zakresie ma ruszyć w listopadzie 2025 r. Nosi nazwę WATS (Warsaw Automated Trading System). Decyzja o rozpoczęciu prac nad tym oprogramowaniem zapadła za prezesury Marka Dietla. Za jego kadencji – w 2020 r. – w księgach GPW spisano też do zera wartość obecnego systemu o nazwie UTP (Universal Trading Platform).

UTP wywodzi się z New York Stock Exchange (NYSE), ale od lat jest produktem francuskiego Euronextu. To efekt krótkotrwałego aliansu NYSE z Euronextem, obejmującym m.in. giełdy w Paryżu i Amsterdamie.

- Cykl życia takiego systemu to mniej więcej 10 lat. Potem producent wprowadza gruntownie zmienioną wersję i stara się ją sprzedać wszystkim korzystającym z poprzedniej. W przypadku Euronextu UTP zostało zastąpione systemem o nazwie Optiq. Wraz z wprowadzeniem go do oferty Euronextu wzrosły koszty serwisowania UTP, za każdą modyfikację trzeba osobno zapłacić. Innymi słowy albo płaci się za licencję nowego systemu, albo dodatkowo płaci za utrzymanie i modyfikacje starego – wyjaśnia okoliczności decyzji o rozpoczęciu prac nad WATS-em były pracownik GPW.

Wdrożenie UTP na warszawskiej giełdzie to pomysł prezesa Ludwika Sobolewskiego. System ruszył w połowie kwietnia 2013 r., a więc już za prezesury Adama Maciejewskiego. To właśnie dzięki UTP na GPW mógł się pojawić handel wysokich częstotliwości, który obecnie przysparza problemów. W momencie wdrożenia system mógł bowiem obsłużyć 20 tys. transakcji na sekundę. Był to więc zupełnie inny świat niż poprzedzający go Warset, którego maksymalna wydajność wynosiła 850 transakcji na sekundę. W tamtych czasach nie stanowiło to zresztą problemu, bo zapotrzebowanie nigdy nie przekroczyło 328.