Do sklepów, z których wyrzucono Baltonę, wprowadzili się nowi najemcy.
Latanie to zajęcie stresujące, ale okazuje się, że większego bólu głowy
można nabawić się na lotnisku. Zwłaszcza jeśli to lotnisko w Warszawie i
Terminal A, gdzie sklepy prowadziła m.in. notowana na NewConnect
Baltona. Prowadziła — bo od miesiąca jest w sporze z Polskimi Portami
Lotniczymi (PPL), które wypowiedziały jej umowy najmu.
— Z dziewięciu sklepów BH Travel [spółka zależna Baltony — red.]
zwrócono nam sześć. Trzy lokale handlowe i dwa pomocnicze nadal
bezprawnie są zajmowane. Za każdy dzień zwłoki w zwrocie lokali
naliczamy wysokie kary umowne. W trzech z odzyskanych lokali już otwarte
zostały nowe sklepy (jeden HDS, dwa Aelia), czwarty (Keraniss) zostanie
uruchomiony w sobotę — mówi Przemysław Przybylski, rzecznik PPL.
Baltona zapewnia, że lokale nadal powinny być jej.
— Wszystkie umowy najmu są ważne i wiążące. BH Travel udostępniła część
lokali PPL, działając pod przymusem i z zastrzeżeniem zwrotu lokali.
Spółka będzie dochodziła stwierdzenia bezskuteczności umów najmu
zawieranych przez PPL — mówi Piotr Kazimierski z zarządu Baltony.
W sklepach Baltony na warszawskim lotnisku pracowało 80 osób. Części z
nich wręczono wypowiedzenia. — Straty finansowe liczone są już w
milionach złotych. Te sklepy zapewniały Baltonie ponad 30 proc.
przychodów i nieco mniej zysku operacyjnego — mówi Piotr Kazimierski.
Jego zdaniem, szansa na porozumienie z każdym dniem maleje. Uważa, że
przepychanki między spółkami to jedynie wynik zaniedbań PPL, które źle
przygotowały przebudowę starszej części terminalu.
— Mamy wieloletnie umowy z PPL. Spodziewaliśmy się więc negocjacji,
dotyczących naszej przyszłości na lotnisku. Tymczasem PPL najpierw nie
przedstawiały żadnych planów, a potem nagle zaproponowały nam
rozwiązanie umów najmu i przystąpienie do przetargu po przebudowie. Gdy
się na to nie zgodziliśmy, PPL znalazły pretekst, by nas wyrzucić. To
niepoważne — mówi Piotr Kazimierski. PPL nie mają cienia wątpliwości, że
wina leży wyłącznie po jednej stronie. Przeciwnej.
— Nie ma tu żadnego drugiego dna. Umowa najmu określa datę dostarczenia
dokumentów, na przykład polisy OC czy gwarancji bankowej. BH Travel nie
dostarczyła w terminie tych dokumentów, naruszając warunki umowy.
Podobne naruszenia zdarzały się w ubiegłych latach i dlatego
postanowiliśmy zakończyć współpracę. Plany przebudowy terminalu nie mają
z tym kompletnie nic wspólnego — mówi Przemysław Przybylski.
— Nie sposób obronić tezy, że przyczyną rozwiązania umów najmu, z
których PPL czerpały dochód przekraczający wiele milionów złotych
rocznie, było rzekome jednodniowe opóźnienie w dostarczeniu kopii polis
ubezpieczeniowych — uważa Piotr Kazimierski.
© ℗