Sprzedaż mieszkań nadal kuleje. Z danych Otodomu wynika, że w lipcu deweloperzy zakontraktowali o 40 proc. mniej lokali niż rok wcześniej. Spowolnienie widać wyraźnie także na rynku wtórnym. Większość pośredników ankietowanych przez portal Nieruchomosci-online.pl potwierdziła, że wydłużył się czas sprzedaży.
Odwrócenie sytuacji
Już 50,7 proc. ofert jest prezentowanych 3-6 miesięcy. Zaledwie 31,6 proc. lokali czeka na nabywców 1-3 miesięcy. Najtrudniej zbyć mieszkanie większe niż jednopokojowe. Badanie Nieruchomosci-online.pl dowodzi, że kawalerki najczęściej sprzedają się w 1-3 miesiące – takiej odpowiedzi udzieliło 49 proc. pośredników. Większe mieszkania znajdowały nabywców najczęściej w 3-6 miesięcy.
– Osoby planujące sprzedaż mieszkania powinny liczyć się z tym, że może to być bardziej czasochłonne niż w 2023 r. W ubiegłym roku wiele nieruchomości schodziło na pniu, oferty potrafiły znikać dosłownie w kilka dni od publikacji, a powodem był m.in. popyt nakręcony przez Bezpieczny kredyt 2 proc. Z perspektywy sprzedającego 2023 r. był bardzo dobrym czasem, ale z perspektywy kupującego już nie. Osoba poszukująca przy wąskiej ofercie nie miała czasu na zastanowienie się: albo kupowała niemal od razu, albo nie. W konsekwencji wielu ludzi nabywało mieszkania niespełniające do końca ich potrzeb. W 2024 r. sytuacja się odwróciła, m.in. dlatego, że nie ma sterydu w postaci rządowego programu wsparcia. W konsekwencji sprzedający muszą bardziej walczyć o klienta, a kupujący zyskali więcej czasu na dokonanie trafnego wyboru – mówi Rafał Bieńkowski z Nieruchomosci-online.pl.
Stan zawieszenia
Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości, zwraca jednak uwagę na widoczny w mieszkaniach stan zawieszenia.
- To nie jest tak, że konsumenci nie są chętni na zakup. Oni po prostu nie wiedzą, co robić. Zamieszanie odbija się na całym rynku. Jedni czekają na Kredyt na start, inni na obniżki z tytułu braku tego programu, a jeszcze inni na większą liczbę ofert i możliwość wzięcia kredytu na normalnych warunkach. Sytuacja jest trudna i niepewna – mówi Mirosław Król.
Zwraca jednocześnie uwagę na minimalny spadek cen mieszkań z drugiej ręki, odnotowany m.in. w Poznaniu, Krakowie, Szczecinie i Wrocławiu.
- Najbardziej spadają ceny średnich mieszkań. Ceny dużych lokali zawsze były relatywnie niższe, a kawalerki wydają się poza konkurencją, bo ich ceny zawsze były wysokie. Jednocześnie na rynku wtórnym kawalerek jest najmniej. Warto też dodać, że obecnie kawalerki i mieszkania dwupokojowe o małej powierzchni są najczęściej poszukiwane przez klientów – mówi Mirosław Król.
Eksperci zwracają jednocześnie uwagę, że w relacji m/m lipiec przyniósł ożywienie na rynku kredytów mieszkaniowych, o czym świadczy wzrost liczby złożonych wniosków.
Z danych Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że do banków wpłynęło ich 30,6 tys., czyli o 11 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.
Z badania Rankomat.pl i RynekPierwotny.pl wynika, że w lipcu singiel mógł liczyć na średnio 375,2 tys. zł kredytu na zakup mieszkania. To o prawie 4 tys. zł mniej niż w czerwcu. Jednak w przypadku bezdzietnej pary kwota ta wzrosła o 1,5 tys. zł – do 486,9 tys. zł. Na większe finansowanie – o ponad 10,5 tys. zł – mogła liczyć także para z dzieckiem. Wyniosło ono w lipcu średnio 584,2 tys. zł.
W analizie przyjęto, że przeciętnie zarabiający 30-letni singiel to taki, którego wynagrodzenie netto wynosi 6 tys. zł. W przypadku bezdzietnej pary 30-latków wzięto pod uwagę zarobki na poziomie 8 tys. zł, a małżeństwa w wieku 35 lat z dzieckiem – 10 tys. zł. Przyjęto też, że młodzi mają umowę o pracę na czas nieokreślony i dodatkowo, mieszkając wcześniej u rodziców, zdołali odłożyć wkład własny na pokrycie 20 proc. kosztów zakupu mieszkania. Nie mają też żadnych zobowiązań, które obniżałyby ich zdolność kredytową.