Ze Skarbami na plecach. Szerpowie Nadziei wnoszą osoby z niepełnosprawnościami na szczyty Tatr

Marta Maj
opublikowano: 2024-02-23 14:30

Fundacja Szerpowie Nadziei pomaga osobom z niepełnosprawnościami spełnić marzenie o górskich wędrówkach. W 2021 r. w wyprawie uczestniczyło kilkadziesiąt osób, rok później 210, a w 2023 na szlaki wyruszyło niemal 500 chętnych. Akcje wspierają himalaiści, m.in. Monika Witkowska i Janusz Gołąb, i przedsiębiorcy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Początki akcji Szerpowie Nadziei sięgają 2020 r. i wiążą się z historią Maćka Skowronka, harcerza z czterokończynowym dziecięcym porażeniem mózgowym, który wspólnie z innymi harcerzami zamierzał wejść na Tarnicę. Górę pokonał na plecach kolegów z drużyny w plecaku podróżnym z wyciętymi dziurami na nogi. Będąc na szczycie, Maciek powiedział, że jego marzeniem jest wejście na Giewont. Zrealizowali je w listopadzie tego samego roku. Uczestnicy wyprawy stwierdzili, że zapewne osób z niepełnosprawnościami, które chcą wejść na górski szczyt, jest więcej. Postanowili im pomóc.

Szlak nie wyklucza

Celami Szerpów Nadziei i ich Skarbów – bo tak nazywają niepełnosprawnych uczestników wyprawy – są Tatry, m.in. Giewont, Kościelec, Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami czy nawet Rysy i Szpiglasowy Wierch. W pierwszej wyprawie w 2021 r. wzięło udział około 40 osób, a z każdym kolejnym rokiem chętnych przybywało. Zarówno tych potrzebujących wsparcia, jak i chcących pomocy udzielić.

– Na pierwszej wyprawie mieliśmy czerwone koszulki i wszystko robiliśmy głównie dla Maćka. Wspólnie z przyjacielem wszedł wtedy na Szpiglasowy Wierch od strony Pięciu Stawów, czyli po łańcuchach. Było to dość duże wyzwanie. Reszta uczestników doszła do Morskiego Oka i do Doliny Pięciu Stawów. Rok później rozpoczęliśmy nabory na kolejną akcję i ona też była niewielka, bo wzięło w niej udział około 200 osób. Ale już wtedy udało się zainteresować media naszymi działaniami. W kolejnym roku, czyli 2023, podczas akcji pomarańczowej było tak dużo chętnych, że w 45 minut wyczerpały się miejsca. To pokazało, że skala i zapotrzebowanie jest ogromne. Dlatego w listopadzie otworzyliśmy fundację, co pozwoli nam rozszerzyć działalność. Wcześniej funkcjonowaliśmy w ramach Związku Harcerstwa Polskiego – mówi Marta Mazur-Sokołowska, wiceprezeska fundacji Szerpowie Nadziei.

Uczestnikami akcji są osoby z niepełnosprawnością ruchową, których wolontariusze wnoszą na szczyty na swoich plecach. Ale także tacy, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich, osoby z niepełnosprawnością intelektualną oraz sprzężoną. Szerpowie nie wykluczają ze względu na wiek. Jak wspomina Marta Mazur-Sokołowska, najmłodszy uczestnik miał kilka lat, a najstarszy około 60.

Apetyt rośnie w miarę wspinaczki

Szerpowie wychodzili dotychczas w góry raz w roku. W 2024 mają zamiar odbyć aż cztery wyprawy. Do zrealizowania takiego celu niezbędne jest zaplecze w postaci wolontariuszy.

– Obowiązkiem opiekunów Skarba jest tylko dowiezienie go na miejsce zbiórki, a my zajmujemy się resztą. Zapewniamy noclegi, wyżywienie, transport między miejscami, które będą na trasie. Zwykle naszą bazą jest schronisko Głodówka. Tam śpią Szerpowie, a Skarby staramy się umieszczać w lepszych warunkach. Ważne jest to, że mamy kilka rodzajów Szerpów, jednak najbardziej widowiskowi są nosicze, którzy wnoszą osoby z niepełnosprawnościami na szczyty – mówi Marta Mazur-Sokołowska.

W poprzedniej edycji w akcji brały udział cztery zespoły wysokogórskie. Jeden wchodził na Rysy, drugi na Kościelec, a uczestnicy byli wnoszeni w nosidłach. Pozostałe dwie grupy wspinały się na Kościelec, ale już o własnych siłach.

– Członkowie zespołów wysokogórskich dobrze się znają i spotykają nie tylko podczas akcji. Jeden skład może liczyć nawet 10 osób, bo na trasie jest wiele potrzeb. Po pierwsze dobrze, żeby było przynajmniej sześć osób do noszenia nosidła ze Skarbem. Niesie się go maksymalnie przez siedem minut i potem następuje zmiana między nosiczami. Osoba na plecach nieraz waży nawet 60 kg. Dlatego te kilka minut to optymalny czas, żeby go ponieść i nie zrobić sobie krzywdy. Zmiany nosidła są opracowane do perfekcji i trwają około 35 sekund. W zespole wysokogórskim idą także osoby, które pilnują czasu na zmianę, szukają odpowiedniego miejsca, niosą plecaki z prowiantem, uprzęże i liny – opowiada Marta Mazur-Sokołowska.

Ale nie tylko osoby z niepełnosprawnością ruchową potrzebują pomocy. Dla pozostałych bardzo często niezbędne jest wsparcie mentalne, podtrzymywanie na duchu i umacnianie wiary we własne siły. Wolontariusze to także psychologowie, psychoterapeuci, którzy wiedzą, jak rozmawiać z osobą z niepełnosprawnością intelektualną. Ale także są to osoby sprawne fizycznie, które będą w stanie pchać wózek inwalidzki. Nie wszystkich wolontariuszy widać na szlaku na pierwszy rzut oka – odpowiadają bowiem za organizację akcji i jej komunikację.

Wolontariusz – człowiek gór

Górska wędrówka to z roku na rok marzenie coraz większej liczby osób. Dlatego też Szerpowie Nadziei przy każdej okazji poszukują chętnych do pomocy przy wydarzeniu. Na szczęście nie narzekają na ich brak.

– Do poprzedniej edycji potrzebowaliśmy 200 wolontariuszy, a zgłosiło się aż 900 chętnych! Pośród nich byli himalaiści, alpiniści i inne osoby z niesamowitym doświadczeniem. Wybór nie był łatwy. Formularze spływają do nas za pośrednictwem internetu. Szukając Szerpów, bierzemy pod uwagę to, jakie Skarby się zgłosiły na wyprawę. Mamy także stałych wolontariuszy. Każdy zakwalifikowany pomagacz ma obowiązek odbyć szkolenia m.in. z pierwszej pomocy przedmedycznej, łączności radiowej i technik linowych oraz współpracy z osobą niepełnosprawną – mówi Marta Mazur-Sokołowska.

W zeszłym roku w szkoleniu Szerpów pomagała Monika Witkowska, podróżniczka i himalaistka, która w 2022 r. zdobyła szczyt K2. Razem ze Skarbami, którym na co dzień pomaga, osiągnęli Czarny Staw pod Rysami. Z kolei na Kościelec wszedł z Szerpami himalaista Janusz Gołąb, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięcznika Gaszerbrum I.

– Naszą najdłuższą wyprawą było wejście Maćka na Rysy. Od momentu wyjścia do powrotu podróż trwała 14 godzin. Mieliśmy wtedy szczęście, bo otrzymaliśmy pozwolenie na podjechanie samochodem aż do Morskiego Oka, więc odpadł nam 10-kilometrowy odcinek asfaltu. Wyprawa trwała bardzo długo, ponieważ trafiliśmy na złą pogodę – zaczęło wiać, odczuwalne było nawet -9 stopni, w pewnym momencie zaczął padać śnieg. Do tego przydarzyły się kontuzje dwóm nosiczom, więc zmiany były częstsze i bardziej męczące. Wyszliśmy wtedy o czwartej rano, a wróciliśmy grubo po zmroku. Ale udało się – mówi Marta Mazur-Sokołowska.

Koszty i plany

Koszt wydarzenia zazwyczaj zależy od liczby osób biorących w nim udział. Podczas drugiej akcji, na której było 210 uczestników, wystarczyło około 50 tys. zł. W zeszłorocznej wyprawie wzięło udział ponad 500 osób, więc koszt był znacznie wyższy. W tym roku fundacja zamierza wyjść w góry cztery razy i szacuje, że na ten cel będą potrzebować około 600 tys. zł.

– Wspierają nas przedsiębiorstwa, osoby prywatne, a także inne fundacje. Na początku były to nieduże granty, a głównym filarem wsparcia była zbiórka na platformie Siepomaga.pl. Po drugim evencie, niebieskim, zadzwonił do mnie Tauron – myślałam, że nie zapłaciłam jakiegoś rachunku, a okazało się, że chcą wesprzeć naszą inicjatywę. Dużymi dotacjami wspierają nas także Fundacja Agencji Rozwoju Przemysłu, Banku Gospodarstwa Krajowego i Banku PKO oraz pomniejsze wpłaty od innych darczyńców. Przez to, że staliśmy się fundacją, możemy także starać się o dotacje – mówi Marta Mazur-Sokołowska.

W tym roku Szerpowie Nadziei planują zrobić pierwsze zimowe wejście na Kasprowy Wierch od strony Murowańca. Kolejny event ma odbyć się w maju w wiosennej aurze wspólnie z seniorami. Następnie w czerwcu czeka ich górski marsz z grupami zorganizowanymi, m.in. szkołami, świetlicami czy drużynami harcerskimi, np. Nieprzetartego Szlaku. Natomiast we wrześniu odbędzie się wydarzenie główne dla Skarbów ze zgłoszeń indywidualnych. Prawdopodobnie będzie ich około 130.