Ekopapiery miałaby też emitować spółka zależna Columbus Energy. Nie wiadomo tylko, czy tego rodzaju papiery przyjmą się w Polsce. Zielone obligacje różnią się od „tradycyjnych” głównie celem emisji. Mają finansować lub refinansować wydatki na inwestycje związane z ochroną środowiska. Celują w nich instytucje finansowe, które w ten sposób refinansują kredyty udzielone na ekologiczne przedsięwzięcia i zazwyczaj zielone obligacje uzyskują nieco niższą rentowność. Nie wynika to jednak ze szczególnej troski inwestorów o środowisko, ale z bardziej pragmatycznej przyczyny. Ekologia jest po prostu droga, siłą rzeczy finalnym nabywcą (np. ekologicznych mieszkań czy choćby elektrycznych samochodów) są ludzie majętni, o wyższym statusie majątkowym. Dla instytucji kredytowych ich wiarygodność kredytowa jest wyższa, wobec czego można sprzedać ich kredyty za wyższą cenę (niższe oprocentowanie).
Jak dotąd również w Polsce w zielone emisje angażowały się głównie instytucje finansowe (zielone listy zastawne) i skarb państwa, a na początku tego roku pierwszą korporacyjną emisję zielonych obligacji przeprowadził Cyfrowy Polsat, który pozyskał z niej 1 mld zł i zrefinansował wcześniejsze kredyty. Ale czy jest szansa na wykreowanie mody na zielone obligacje? Niewątpliwie świadomość zagrożeń klimatycznych istnieje i w polskich instytucjach finansowych. Dla przykładu, CVI DM — główny rozgrywający w obszarze private debt — wymaga od emitentów stosowania reguł ESG, co oznacza m.in. poszanowanie środowiska.
Na świecie już można mówić o modzie na zielone obligacje, choć stadium jest jeszcze początkowe. Wartość emisji zielonych obligacji w ub.r. wyniosła rekordowe 257,7 mld USD (dane za climatebonds.net), ale nadal stanowiły one ułamek wszystkich emisji obligacji. Niemniej, wartość emisji zielonych papierów wzrosła w ub.r. o 51 proc., przy czym w przypadku emisji przeprowadzonychprzez firmy inne niż finansowe wartość emisji wzrosła o 100 proc. (lecz reprezentowały one 23 proc. tortu). Orlen słusznie zapowiada zamiar przeprowadzenia emisji na rynku europejskim, na który przypadło 45 proc. emisji zielonych obligacji (ich wartość wrosła o 74 proc. w ub.r.). Niemniej, zielona fala ogarnia cały świat — w 2019 r. emisje tego rodzaju papierów przeprowadzono po raz pierwszy na Barbadosie, w Kenii, Ekwadorze czy Panamie.
Biorąc pod uwagę tempo zmian klimatycznych i rosnącą świadomość zagrożenia, pod presją konsumentów i obywateli ugina się stopniowo coraz więcej firm i rządów. W Polsce najczęściej wskazuje się gminy jako idealnych kandydatów do emisji zielonych obligacji, które mogłyby finansować chociażby programy termomodernizacyjne, ale także budowy sieci wodociągowych czy kanalizacyjnych.
O ile pomysłów na inwestycje w ochronę środowiska z pewnością nie zabraknie, pytaniem otwartym jest, czy znajdą się w kraju inwestorzy skłonni wspierać tego rodzaju inicjatywy i na jakich warunkach. Pierwsza w kolejce ustawia się spółka Columbusa, która ma być już po pierwszych rozmowach w sprawie emisji wartej 70 mln zł.