Zielony Ład idzie do poważnego remontu

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-02-09 20:00

Rozpoczyna się okres intensywnych zmian w Europejskim Zielonym Ładzie. Think-tank Instytut Reform przygotował dla "Pulsu Biznesu" listę 10 najważniejszych korekt tych regulacji, które mogą znaleźć poparcie w ramach Unii Europejskiej. Najważniejsze kierunki zmian to deregulacja, neutralność technologiczna i mocniejsza ochrona przemysłu. Fundamenty polityki klimatycznej się jednak nie zmienią, a kilka polskich postulatów może trafić na mur.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czego po reformie Zielonego Ładu oczekują przedsiębiorcy
  • jakie konsekwencje dla przemysłu miałyby zmiany w CBAM i ETS
  • jakie dylematy będą musieli rozstrzygnąć twórcy regulacji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W lutym Komisja Europejska zaproponuje pierwsze zmiany w europejskim Zielonym Ładzie, czyli pakiecie regulacji promujących redukcję emisji gazów cieplarnianych i rozwój zrównoważonej gospodarki. Strategicznym celem zmian ma być wzmocnienie europejskich firm i ułatwienie im wyboru najlepszej ścieżki redukcji emisji. Nie zmieni się natomiast dążenie do całkowitego wyeliminowania emisji i przestawienia gospodarki na nowe źródła energii. Nazwa Zielony Ład nie będzie już prawdopodobnie stosowana, ale założenia pozostaną.

- Druga Komisja Europejska Ursuli von der Leyen, która objęła urząd w grudniu 2024 r., nie zapowiedziała dalszych działań pod znakiem Europejskiego Zielonego Ładu. Wątki klimatyczne nie zniknęły, ale zamiast o zielonej gospodarce, KE woli dziś mówić o czystych technologiach. Największy nacisk KE kładzie na bezpieczeństwo i konkurencyjność gospodarki – mówi Paweł Wiejski z Instytutu Reform.

"Puls Biznesu" poprosił Instytut Reform o ocenę możliwych zmian regulacyjnych. Podzielone zostały na trzy grupy: 1) zmiany bardzo prawdopodobne, 2) zmiany dyskutowane oraz 3) zmiany mało prawdopodobne. W pierwszych dwóch grupach znajdują się 10 kluczowych pozycji (ich szczegółowe omówienie znajduje się w oddzielnym artykule). Wśród najważniejszych jest m.in. ograniczenie regulacji promujących określone rozwiązania technologiczne (czyli wzmocnienie zasady neutralności), reforma mechanizmu CBAM, czyli opłaty granicznej za importowany ślad węglowy, zniesienie obowiązku raportowania przez firmy wpływu środowiskowego w całym łańcuchu dostaw, czy zwiększenie zakresu projektów klasyfikowanych do czystych technologii (ma to znacznie przy pozyskiwaniu finansowania).

Mniej ograniczeń, więcej inwestycji

Poprosiliśmy przedsiębiorców o opinię na temat nadchodzących zmian w Zielonym Ładzie. Z ich wypowiedzi wynika, że w przemyśle i budownictwie widoczna jest powszechna frustracja związana m.in. z nadmiarem regulacji.

- Powinna zmienić się komunikacja związana z Zielonym Ładem, łącznie z samą nazwą, która dzisiaj obarczona jest tak negatywnymi skojarzeniami, że z góry uniemożliwia dialog efektywny i oparty na faktach. Powinna zmienić się jakość dialogu ze społeczeństwem, na rzecz jego większego włączenia w debatę – przekonuje Grzegorz Brodziak, prezes Goodvalley Agro.

Przyznaje jednocześnie, że ogólny kierunek zielonej transformacji i nadrzędne cele związane z dekarbonizacją europejskiej gospodarki prawdopodobnie się nie zmienią.

Potrzeba lepszej komunikacji i dialogu jest często podnoszona przez przedsiębiorców.

– Podstawą wszelkich zmian powinna być lepsza komunikacja z rolnikami i przetwórcami. Obecnie brakuje spójnego przekazu, panuje chaos informacyjny – apeluje Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka.

Teoretycznie regulacje powinny prowadzić do zwiększenia inwestycji. Często pojawia się argument, że Europie bardzo brakuje nakładów na sieci energetyczne, nowe moce wytwórcze.

- Spodziewam się przeglądu i uproszczenia wszelkich procedur, zarówno raportowych, jak i przyspieszających realizację niezmiernie koniecznych inwestycji – mówi Piotr Górnik, prezes Fortum Power and Heat Polska.

Duże nadzieje wiąże z deregulacją Artur Popko, prezes Budimeksu.

– Ważnym obszarem, w którym mogą zajść zmiany, są regulacje i poziom biurokratyzacji. ‎Obecnie obowiązki wynikające z raportowania w całym łańcuchu wartości wymagają ‎od firm prowadzenia wielu czasochłonnych, a co za tym idzie, kosztownych operacji. Na ‎poziomie UE padła deklaracja redukcji i uproszczenia przepisów zrównoważonego ‎rozwoju, należytej staranności i taksonomii. Biznes potrzebuje ‎przestrzeni do działania, żeby mógł generować kapitał i narzędzia, z których może ‎skorzystać, takie jak innowacje, przystępna cenowo energia. Wtedy osiągnięcie ‎neutralności klimatycznej i wzmocnienie konkurencyjności UE ma szansę iść ze sobą w parze - mówi Artur Popko.

W stronę neutralności technologicznej

Jedną z najważniejszych zasad przyświecających zmianom będzie neutralność technologiczna. Na liście możliwych reform znajduje się m.in. dopuszczenie szerszego zakresu paliw dla pojazdów, czy rezygnacja z wymuszania stosowania zielonego wodoru przez przemysł. Generalnie chodzi o to, by firmy miały większą swobodę w doborze środków, które ograniczą emisję.

Na dużą rolę tej zmiany wskazuje Jakub Ruszel, dyrektor wykonawczy ds. zarządzania ryzykiem i zgodnością w Orlenie.

– Obecnie unijne regulację zobowiązują przemysł do wdrażania wąskiego katalogu, często drogich i mało dostępnych, technologii, narzucając zarazem wyśrubowane cele w kontekście ich wykorzystania i wysokie kary za brak realizacji. Liczymy, że zapowiadana przez komisję na koniec lutego przemysłowa strategia Clean Industrial Deal przyniesie rewizję krytycznych regulacji i w większym stopniu oprze procesy dekarbonizacyjne na neutralności technologicznej i zachętach, zamiast kar. Takie rozwiązanie docelowo umożliwi wzmocnienie konkurencyjności unijnego przemysłu - uważa Jakub Ruszel.

Na podobne zmiany liczy polski sektor transportu drogowego towarów, który jest w UE liderem pod względem realizowanej pracy przewozowej. Sektor ten obawia się nadmiernego nacisku na szybką adaptację ciężkich pojazdów elektrycznych.

– Obecne regulacje wskazują jedynie dwie technologie jako zgodne z założeniami Zielonego Ładu. Są to silniki elektryczne napędzane energią z akumulatorów lub ogniw paliwowych oraz silniki spalające wodór – mówi Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska.

Dodaje, że obie technologie mają swoje wady.

- Ich wdrożenie w ciężkim transporcie niesie za sobą nieakceptowalne koszty i generuje liczne problemy. Dlatego branża postuluje neutralność technologiczną oraz zmianę sposobu oceny oddziaływania zastosowanej technologii na środowisko. Umożliwi to stosowanie paliw neutralnych klimatycznie takich, jak HVO100, bioLNG lub paliwa syntetyczne - wskazuje Maciej Wroński.

Trudna walka o ETS i CBAM

Duże kontrowersje budzi w Polsce europejski system handlu emisjami, czyli ETS (ang. emission trading scheme). W jego ramach firmy muszą kupować prawa do emitowania dwutlenku węgla. Obecnie funkcjonujący ETS1 obejmuje energetykę i przemysły energochłonne, a wkrótce ma wejść w życie ETS2, obejmujący transport i budownictwo. Prawa do emisji systematycznie drożeją i tym samym podnoszą koszt energii dla przedsiębiorstw. Dla Polski jest to trudne z dwóch powodów: jest gospodarką bardziej energochłonną od średniej europejskiej, a jednocześnie mocniej opartą na paliwach kopalnych, czyli potrzebującą więcej praw do emisji.

Zdaniem ekspertów Instytutu Reform głębokie zmiany w systemie ETS1 i ETS2 są mało prawdopodobne, ponieważ Polska nie ma w tej materii wielu sojuszników. Europejskie partie chadeckie preferują regulacje, które opierają się na bodźcach cenowych – Niemcy ostatnio implementowali bez większych kontrowersji regulacje dotyczące ETS2. Największy kłopot polega na tym, że jeżeli w UE ma być stosowana zasada neutralności technologicznej, to muszą istnieć inne bodźce skłaniające firmy do redukcji emisji. Ceny uprawnień są najważniejszym takim bodźcem.

Ale już na przykład Leszek Kąsek, ekonomista ING zajmujący się zrównoważoną gospodarką, uważa, że Polska może wywalczyć korekty mechanizmu. Jego zdaniem w kwestii ETS1 możemy domagać się ograniczenia zakresu spekulacji finansowych na rynku praw do emisji, co mogłoby zmniejszyć presję na wzrost cen. Z kolei w kwestii ETS2 Polska mogłaby wykorzystać swoją prezydencję oraz silną pozycję polityczną do przesunięcia momentu implementacji.

- Duże ambicje w zakresie redukcji emisji do 2030 r. przekładają się na systematyczne zmniejszenie ilości uprawnień do emisji CO2 i na wzrost ich cen. Z tej perspektywy konieczna wydaje się analiza, czy system CBAM powinien być powiązany z redukcją bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 – mówi Adam Leszkiewicz, prezes Grupy Azoty.

CBAM to mechanizm, który ma ochronić europejskie firmy, ponoszące wysokie koszty zakupu uprawnień do emisji CO2, przed konkurencją ze strony firm z regionów, które nie mają takich regulacji. Jest to opłata graniczna, uzależniona od wielkości śladu węglowego zawartego w sprowadzanym surowcu. Obecnie CBAM obejmuje dobra nisko przetworzone, takie jak stal, aluminium, nawozy czy cement. Jego reformę utrudnią sprzeczne interesy. CBAM w pełni wejdzie w życie w 2026 r., a odłożenie go w czasie zredukuje obciążenia administracyjne, co ułatwi życie niektórym firmom, ale z kolei narazi inne na utrzymanie konkurencji ze strony firm azjatyckich.

– Gdyby wprowadzenie CBAM miałoby być opóźnione, to konieczna byłaby ochrona sektorów energochłonnych przed zalewem wysokoemisyjnych produktów spoza UE w inny sposób – ostrzega Krzysztof Kieres, Przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu.

Jednym z możliwych kierunków zmian w CBAM jest też jego rozszerzenie na większą kategorię produktów. Na konkurencję ze strony firm spoza UE, które korzystają z niższych cen energii, narzeka wiele branż, także te produkujące dobra przetworzone.

- W obliczu globalnej konkurencji ważne jest, aby zapewnić mechanizmy chroniące europejskie przedsiębiorstwa przed nieuczciwą konkurencją ze strony podmiotów spoza UE, które nie są objęte tak restrykcyjnymi normami środowiskowymi - mówi Rafał Chwast, wiceprezes Nowego Stylu.

Ewentualne rozszerzenie opłaty granicznej na wszystkie towary zwiększy wprawdzie ochronę europejskiego rynku, ale podniesie też obciążenia regulacyjne. To pokazuje, że choć z potrzebą reformy Zielonego Ładu zgadzają się wszyscy, to praktyczna implementacja zmian będzie wiązała się z godzeniem wielu bardzo sprzecznych postulatów.

Współpraca: Łukasz Rawa, Katarzyna Kapczyńska, Kamila Wajszczuk, Agnieszka Zielińska, Magdalena Graniszewska

Zmiany mogą być głębsze
Leszek Kąsek
starszy ekonomista ING Banku Śląskiego
Zmiany mogą być głębsze

Na liście możliwych interwencji brakuje mi trzech pozycji. Po pierwsze - akcentu na wzmocnienie tempa elektryfikacji, która jest sposobem na dekarbonizację w transporcie, budynkach i przemyśle. Wszystkie ręce na pokład na rzecz przyspieszenia inwestycji w sieci. Po drugie - brakuje ograniczenia udziału instytucji finansowych w rynku EU ETS w celu redukcji zmienności cen. I po trzecie - propozycji odłożenia w czasie, np. o 5 lat, zakazu nowych rejestracji pojazdów spalinowych od 2035 r. W UE potrzebujemy więcej czasu, aby ceny aut elektrycznych spadły poniżej cen samochodów spalinowych, a ich zasięgi wzrosły. Z proponowanej listy szczególnie popieram przesunięcie wdrożenia ETS2 oraz gruntowną reformę CBAM w kierunku powszechnego rozwiązania.

Proponowane na liście działania uszeregowałbym w następującej kolejności, w zależności od stopnia ważności.

  1. Opóźnienie o kilka lat i lepsze przygotowanie wdrożenia EU ETS2. System ma już obowiązywać w 2027 i będzie mocno oddziaływał na sytuację gospodarstw domowych w krajach UE, szczególnie w Polsce, gdzie gospodarstwa domowe wciąż używają stosunkowo dużo węgla do ogrzewania domów. Wdrożenie dofinansowania ze Społecznego Funduszu Klimatycznego musi być perfekcyjne, żeby ograniczyć ryzyka inflacyjne i podbicie stóp procentowych.
  2. Reforma CBAM na rzecz powszechnego emisyjnego podatku granicznego, zgodnie z koncepcją profesora Dietera Helma z Uniwersytetu w Oxfordzie. CBAM w obecnej formie jest niepełny (obejmuje tylko wybrane nieprzetworzone dobra) i ciężki biurokratycznie. Należałoby go uprościć i upowszechnić na wszystkie produkty. Powszechny CBAM oznaczałby, że wpływy z opodatkowania importowanych towarów pobierałby kraj docelowy, co motywowałoby kraje eksportujące do wprowadzenia podatku węglowego u siebie i przekierowania tych wpływów do własnych budżetów.
  3. Reforma ETS1, w tym wspomniane ograniczenie udziału instytucji finansowych w tym rynku w celu ograniczenia skali transakcji o charakterze spekulacyjnym.
  4. Rozwodnienie celu redukcji emisji o 90 proc. na 2040 r. Nie mam przekonania czy cel pośredni na 2040 r. jest w ogóle potrzebny, skoro już pakiet fit-for-55 daje istotną redukcję gazów cieplarnianych do tego czasu, niewiele odbiegającą od scenariusza dodatkowego celu. UE powinna się skupić na dobrym wdrożeniu i komunikowaniu już uchwalonych regulacji, a nie tworzeniu kolejnych. Tym bardziej, że po decyzji Donalda Trumpa dotyczącej porozumienia paryskiego wzrośnie asymetryczna dekarbonizacja na świecie.