- Rynek oparł się spadkom w Azji oraz częściowej przecenie w USA – dodaje.
Daleki jest przy tym od stwierdzenia, że ktoś steruje parkietem. Uważa, że to naturalna rzecz na całym świecie.
- Dwa ostatnie tygodnie przed wygasaniem kontraktów będą zaskakujące – spekuluje Lis odnosząc się do wczorajszych zagrań na fixingu.
W jego opinii, to nie moda a negatywny sentyment spowodował, że maluchy i średniaki odrabiają straty. Inwestorzy zadecydowali, że warto przemeblować swój portfel kosztem blue chipów i przesiąść się na sWIG80 oraz mWIG40. Nie będą na pewno wyznacznikiem dla całego rynku.
- Są one preferowane głównie przez krajowych inwestorów, którzy powrócili z wakacji i zaczęli kupować. Cały sektor nie jest jednoznacznie atrakcyjny, jedynie niewielka liczba spółek – wyjaśnia Lis.
Od piątku (29 sierpnia) mWIG40 zyskuje już 6,15 proc. Od tego samego okresu sWIG80 rośnie o 3,51 proc.
- To nie jest powrót hossy, dopiero przebicie dalszych poziomów może o tym zdecydować. Jeżeli światowe indeksy nie będą pomagać taka optymistyczna sytuacja nad Wisłą długo się nie utrzyma. Trudno będzie nam podążać pod prąd – powiedział w TVN CNBC Jarosław Lis.