James Thornhill
LONDYN (Reuters) - Waluty państw Europy Środkowej zaczęły tracić zyski osiągnięte w pierwszym półroczu i mogą słabnąć dalej, bo rosnące deficyty budżetowe i wolne postępy w prywatyzacji mogą skłonić inwestorów do wycofywanie się z tego regionu.
Złoty wzrósł w pierwszym półroczu o ponad 15 procent wobec euro i osiagnął najwyższy w historii poziom względem wspólnej waluty, ale w ostatnim okresie stracił niemal wszystkie te zyski.
Węgierski forint wzrósł o 10 procent, bo na rynku wybuchła euforia po rozszerzeniu w maju dopuszczalnego pasma wahań kursowych. W ostatnich miesiącach stracił jednak połowę z tych zysków.
Kryzysowa sytuacja w Argentynie i Turcji odgrywa ważną rolę w procesie wycofywania się inwestorów z Europy Wschodniej, ale analitycy podkreślają, że zjawisko to ma swoje uzasadnienie także w trudnej sytuacji krajów tego regionu.
"Kraje, które mają duże deficyty budżetowe i na rachunku obrotów bieżących zawsze są podatne na zawirowania na rynkach światowych, a Polska, Czechy, i Węgry zaliczają się do tej kategorii" - powiedział Jake Mooore, analityk ds rynków wschodzących w banku Barclays.
Złoty okazał się być szczególnie wystawiony na ryzyko, bo graczy dodatkowo niepokoi stan finansów publicznych.
W mijającym tygodniu polska waluta straciła cztery procent wobec euro, ponieważ z czasem wydawało się coraz bardziej prawdopodobne, że rząd odrzuci propozycje ministra finansów, mające doprowadzić do utrzymania w 2002 roku deficytu na poziomie 4,5 procent PKB.
Kilka dni wcześniej minister ostrzegł, że jeżeli wydatki nie zostaną ograniczone, to w 2002 roku deficyt budżetowy może wynieść nawet 11 procent PKB.
"W najbliższych miesiącach złoty będzie moim zdaniem dalej tracił, bo niepewność co do dalszych losów budżetu potrwa przynajmniej do wrześniowych wyborów" - powiedział Ashley Dodd-Noble, analityk z BNP Paribas.
Wybory wygra prawdopodobnie Sojusz Lewicy Demokratycznej i inwestorzy obawiają się, że lewica nie będzie chciała wprowadzać niepopularnych, ale pilnie potrzebnych cięć budżetowych.
ZŁOTY SZKODZI SĄSIADOM
Ostatni spadek złotego odbił się także na kursie forinta, a podobieństwa między obydwoma krajami pokazują, dlaczego tak się stało.
"Podobnie jak Polska, Węgry mają duże deficyty, a zwroty jakie przynosi kapitał zaangażowany w lokalne aktywa nie są tak duże" - powiedział Jake Moore.
Deficyt budżetowy Węgier wynosi obecnie około 3,2 procentu, a deficyt na rachunku obrotów bieżących wzrósł w czerwcu do poziomu najwyższego od sześciu tygodni i wyniósł 451 milionów euro.
Duże deficyty rodzą obawy inwestorów, że rząd będzie musiał się poważnie zadłużyć, by je sfinansować, co automatycznie zmniejsza atrakcyjność lokalnych obligacji.
Ten element szczególnie mocno dotyczy złotego i forinta, bo ich zwyżki w pierwszym półroczu spowodowane były dużym napływem kapitału z zagranicy.
W obecnych warunkach, kiedy inwestorami kieruje przede wszystkim strach przed ryzykiem, ten napływ jest mniejszy i w najbliższych miesiącach może dalej słabnąć.
Spowolnienie światowej gospodarki odbiło się także na procesie prywatyzacji w regionie. Polski rząd negocjuje obecnie z France Telecom sprzedaż po obniżonej cenie 10-procentowego pakietu akcji TPSA.
Prywatyzacja zwolniła tempo także w Czechach, chociaż spadek korony był stosunkowo niewielki w porównaniu z forintem i złotym.
Powodem tego są niskie stopy procentowe w Czechach, dzięki którym do tego kraju nie napływał kapitał spekulacyjny, przyciągany wysokim oprocentowaniem w Polsce i na Węgrzech.
Większość graczy rynkowych odziela wyraźnie Czechy od Polski i Węgier, ale sytuacja ta może się zmienić, bo deficyt budżetowy jest coraz bliżej dziewięciu procent PKB, a bank centralny podniósł ostatnio stopy procentowe.
PERSPEKTYWY NIE TAKIE ZŁE
Obawy o wielkość deficytu budżetowego, rozczarowanie procesami prywatyzacyjnymi i ryzyko globalnego załamania na rynkach wschodzących sprawiają, że najbliższe perspektywy walut krajów Europy Centralnej nie przedstawiają się różowo.
Jake Moore z Barclays zwraca dodatkowo uwagę, że jeżeli euro nadal będzie się umacniać wobec dolara, to waluty takie jak forint czy złoty będą tracić na wartości.
Większość analityków uważa jednak, że perspektywy dla regionuu na rok 2002 są lepsze, szczególnie że lokalne aktywa staną się tańsze.
"Uważam że rynek zbyt pesymistycznie ocenia Polskę" - powiedział Christian Schiweck, wiceprezes spółki Deka Capital.
"Myślę że SLD będzie znacznie bardziej oszczędne niż się tego po nim oczekuje, bo lewicy bardzo zależy na wprowadzeniu kraju do UE" - dodał.
Wola wejścia do UE, a w dalszej perspektywie do unii monetarnej, jednoczy region i analitycy są pewni, że wciąż istnieje zdecydowana wola polityczna, by modernizować gospodarkę.
Niektórzy analitycy uważają też, że gdy tylko nastroje w światowej gospodarce nieco się poprawią, inwestorzy nie będą się w stanie oprzeć pokusie dużych zysków, jakie mogą przynieść inwestycje w polskie i węgierskie papiery.
"Obecnie jest naprawdę bardzo mało atrakcyjnych możliwości inwestowania, ale gdy tylko sytuacja się poprawi, a wierzę, że stanie się to w roku 2002, Polska ponownie stanie się atrakcyjnym celem" - powiedział Dodd-Noble z BNP.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))