Koniec poniedziałkowej sesji nie przyniósł znaczących zmian na rynkach. Zarówno złoty, jak i obligacje, tracą na wartości na skutek zawirowań politycznych, a nastroje inwestorów wciąż są negatywne. W poniedziałek około godziny 16.40 euro wyceniano na 4,0245 zł wobec 4,0150 zł na otwarciu, a dolara na 3,4150 zł w porównaniu do 3,38 zł.
"Nastroje na rynkach nie są najlepsze, a złoty wciąż znajduje się pod presją, jednak jego wyprzedaż nie przybrała ogromnej skali i nie mamy do czynienia z paniką" - powiedział PAP analityk Pekao SA Marcin Bilbin.
"Początek tygodnia przyniósł wyraźne osłabienie złotego. Oprócz niesprzyjającej polskiej walucie sytuacji euro/zł i dolar/zł, jak również spadków eurodolara, na osłabienie złotego duży wpływ miał sobotni wywiad nowej minister finansów dla +Financial Times+. Teresa Lubińska opowiada się w nim za zwiększaniem wydatków, luźno traktuje kwestie deficytu oraz niechętnie odnosi się do inwestorów zagranicznych. Rano euro było najdroższe od początku września i kosztowało 4,0270 zł, a wartość dolara sięgnęła 3,4160 - był to najwyższy poziom od końca lipca br." - uważają analitycy Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI).
Pod wpływem wydarzeń politycznych znajdowały się przez cały dzień polskie obligacje, których rentowność od otwarcia znajdowała się na bardzo wysokim poziomie.
"Inwestorzy krajowi są zdecydowanie bardziej pesymistyczni niż zagraniczni" - powiedział Bilbin. Dodał, że jeśli gracze zagraniczni również zaczną podchodzić z większą ostrożnością do polskich papierów dłużnych, może dojść do znacznej wyprzedaży.
Rentowność papierów dwuletnich w poniedziałek około godziny 16.45 wynosiła 4,98 proc. w porównaniu do 4,90 proc. rano, pięcioletnich 5,55 proc. względem 5,50 proc., a dziesięcioletnich 5,68 proc. w stosunku do 5,60 proc.