Analitycy, ankietowani przez „Puls Biznesu”, nie liczą na istotne umocnienie złotego w październiku. Z drugiej strony — nie obstawiają też, by pękła bariera 4,50 zł za euro, bo skutecznie przeciwdziałać temu będą interwencje NBP i Ministerstwa Finansów (MF). Według mediany prognoz dwunastu ekonomistów i analityków, na koniec października za euro trzeba będzie zapłacić 4,40 zł, za dolara 3,28 zł, a za franka szwajcarskiego 3,61 zł.
Grecja, interwencje, wybory
Specjaliści jednym tchem wymieniają trzy czynniki, które będą miały największy wpływ na notowania naszej waluty w najbliższych tygodniach. To decyzja o wypłacie kolejnej transzy pomocy dla Grecji, spodziewane kolejne interwencje NBP i MF, a także — w mniejszym stopniu — wyniki wyborów parlamentarnych. — W połowie października zapadnie decyzja dotycząca wypłaty kolejnej transzy pomocy finansowej Grecji. Zakładam, że jeszcze tym razem kraj ten otrzyma wsparcie, przy czym będzie to raczej kupowanie sobie czasu przez strefę euro w celu przygotowania się do kontrolowanego procesu bankructwa Grecji. Wypłata transzy uspokoi rynki, co pozwoli umocnić się złotemu — uważa Monika Kurtek, ekonomistka Banku Pocztowego. Podobnego zdania jest Dorota Strauch z Raiffeisen Banku. Marcin Kiepas, analityk XTB DM, też zakłada, że pomoc dla Grecji rzeczywiście zostanie udzielona. Nie uważa jednak, że wpłynie to na poprawę nastrojów inwestorów. Dlatego specjalista XTB DM prognozuje wzrost notowań euro do 4,47 zł, a dolara do 3,38 zł na koniec października. — Jedynym czynnikiem, który mógłby w sposób trwały poprawić nastroje, jest przygotowanie kompleksowego planu wyjścia strefy euro z kryzysu, zakładającego powiększenie funduszy pomocowych, dokapitalizowanie banków i redukcję długu Grecji. Nie oczekujemy jednak, by nawet zarys takiego planu, możliwego do zaakceptowania przez wszystkie 17 państw, pojawił się jeszcze w październiku — mówi Marcin Kiepas.
Polityka ma znaczenie
Specjalista XTB DM zwraca też uwagę na dodatkowy czynnik ryzyka, jakim dla złotego są wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce. — Jest bardzo prawdopodobne, że wygra je Prawo i Sprawiedliwość (PiS), co przy niewielkiej zdolności koalicyjnej tej partii, znacznie wydłuży proces wyłaniania nowego rządu. Uważamy, że PiS nie jest w stanie stworzyć gabinetu — mówi Marcin Kiepas. Gdyby nastroje na rynkach globalnych były relatywnie dobre, powyborcze przepychanki nie miałyby dla inwestorów wielkiego znaczenia. Obecnie jednak mogą skutkować wzrostem notowań CDS i ostrzeżeniami o możliwym obniżeniu ratingu Polski, co spowodowane byłoby opóźnieniem wprowadzania reform. — Element polityczny będzie miał znaczenie nawet wówczas, gdy wygra Platforma Obywatelska. Przede wszystkim dlatego, że nowa koalicja rządowa prawdopodobniebędzie składać się z trzech partii, a to odsuwa w czasie powstanie nowego rządu — uważa Marcin R. Kiepas. Także według Piotra Popławskiego, analityka Banku BGŻ, okres przed — i tuż powyborczy będzie niekorzystny dla złotego. — Biorąc pod uwagę sondaże, rysuje się perspektywa słabej koalicji — mówi Piotr Popławski.
Wyhamować przed progiem
Większość ekonomistów jest jednak przekonana, że przed osłabieniem złotego chronić będą kolejne interwencje NBP i MF (BGK). — Interwencje te są tym bardziej prawdopodobne, że zapowiedziane aukcje obligacji skarbowych istotnie obniżają kurs EUR/PLN, przy którym naruszony zostanie próg 55 proc. długu publicznego do PKB — mówi Piotr Popławski. — Skala osłabienia złotego będzie ograniczana przez wysokie prawdopodobieństwo kolejnych interwencji. Dlatego trwały wzrost EUR/PLN powyżej 4,50 jest mało prawdopodobny — dodaje Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
55% PKB
Tego progu nie może przekroczyć dług Polski. Dlatego władze pilnują, by wzrost kursu euro nie zwiększał nominalnego zadłużenia w złotych.
4,5 zł
To granica dla notowań euro, która jest pilnie strzeżona przez NBP i resort finansów.