Zmarł Lee Kuan Yew – twórca potęgi Singapuru

Karol Kopańko
opublikowano: 2015-03-23 12:27

W wieku 91 lat zmarł Lee Kuan Yew, pierwszy premier Singapuru, który przeprowadził transformację kraju ze świata trzeciego do pierwszego, czyniąc go finansową stolicą Azji i jednym z najbogatszych krajów na świecie.

Informację o śmierci LKY (akronim używany w Singapurze, utworzony z pierwszych liter nazwiska zmarłego premiera), podał Lee Hsien Loong, jego najstarszy syn, który pełni obecnie funkcję premiera kraju.

Lee Kuan Yew – twórca potęgi Singapuru
Lee Kuan Yew – twórca potęgi Singapuru
Bloomberg

LKY był kluczową postacią w rozwoju Singapuru przez cały czas trwania państwa. W 1959 roku, kiedy Singapur uzyskał autonomię, pełnił rolę premiera i członka Rady Bezpieczeństwa. Po przyłączeniu do Malezji 4 lata później, stał się premierem stanowym. Mimo, że sam był gorącym zwolennikiem unii na Półwyspie Malajskim, musiał zmierzyć się z zamieszkami na tle rasowym pomiędzy chińską mniejszością w Singapurze, a przeważającymi Malajami. Po wybuchach buntu w latach 1964-65 Singapur został wyrzucony z unii, a LKY w telewizyjnym wywiadzie zadeklarował niepodległość kraju. Filmowy materiał jest dziś dziedzictwem narodowym Singapuru, który zna każde dziecko, a to ze względu na jego emocjonalny charakter. LKY ogłaszał bowiem niepodległość przez łzy (dosłownie), wiedząc, że malutki kraj czeka ogromna ilość pracy, aby poradzić sobie wśród przeważających sąsiadów, a także zapobiec katastrofom sanitarnym.

W 1965 roku, kiedy LKY ponownie obejmował stery państwa, w niedalekiej Indonezji do władzy dochodził generał Suharto, późniejszy prezydent w latach 1967-98, opierający się na wojskowej dyktaturze. W Wietnamie natomiast rozpoczynały się właśnie amerykańskie bombardowania, prowadzące do eskalacji konfliktu. Singapur, z którego wycofywali się brytyjscy żołnierze wydawał się bezbronny.

Podobnie źle przedstawiała się sytuacja wewnętrzna. Kraj znajdował się na łasce Malezji, która dostarczała wodę pitną na wyspę, gdzie z kolei brakowało przestrzeni mieszkalnej, a slumsy ciągnęły się kilometrami.

LKY przystąpił do szybkich działań. Zainaugurował program budowy tanich, rządowych mieszkań, w których dziś mieszka 90 proc. populacji, zainwestował w programy oczyszczania wody i dbania o czystość wyspy, uchodzącej dziś za najmniej zaśmieconą metropolię. Na polu międzynarodowym związał się ze Stanami Zjednoczonymi, dbał o dobre relacje z sąsiadami, a także rozwój armii. W tym ostatnim przypadku zaprosił specjalistów z Izraela, którzy na bliskowschodni wzór mieli zbudować i singapurską armię.

Przez ostatnie cztery dekady PKB Singapuru rosło przeciętnie o 6,9 proc. Zahamowana została korupcja, sprawiając, że dziś kraj znajduje się w czołówce rankingu „czystego” prowadzenia biznesu, zaraz za krajami Skandynawskimi. Singapur nieprzerwanie przewodzi, że też rankingom Doing Business, oceniającym państwa pod kątem łatwości prowadzenia biznesu.

W latach 1960-2014 PKB per capita urosło ponad 50-krotnie, zgodnie z danymi singapurskiego Departamentu Statystyk, sprawiając, że z wynikiem prawie 80 tys. USD, wyprzedają go tylko Luksemburg i Katar (dane MFW).

Kulisy wielkiej polityki LKY opisał w autobiografii „Z trzeciego świata do pierwszego: Historia Singapuru, 1965-2000”. Choć ustąpił z fotela premiera w 1990 roku, to zajął funkcję ministra Seniora, a następnie Mentora, doradzając swojemu synowi, który kontynuuje dzieło partii ojca (People's Action Party) i rządzi krajem od 11 lat.

W Singapurze nie brakuje też krytyków polityki LKY. Zwracają oni uwagę na nierówności społeczne mierzone wskaźnikiem Giniego. Według danych ONZ Singapur znajduje się w końcówce rankingu w towarzystwie państw takich jak Burundi czy Kenia, ale i Hong Kong.

Krytyce poddawany jest również autorytarny system rządów, jakim posługiwał się LKY. Przeciwnicy polityczni w przeszłości zamykani byli w ośrodkach dla chorych psychicznie lub odbierano im majątki zamykając drogę do polityki. Według ranking wolności prasy Singapur znajduje się na 153 miejscu ze 180 ocenionych krajów, zaraz za Rosją.

Wolność słowa w Singapurze praktycznie nie istnieje, a jego mieszkańcy należą do jednych z najbardziej nieszczęśliwych na świecie. Wygląda na to, że właśnie to jest cena jaką przyszło Singapurczykom zapłacić za niebywale szybki rozwój w ciągu ostatniego półwiecza.

Tegoroczne obchody 50 rocznicy powstania Singapuru miały pokazać całemu światu potęgę tej „niewielkiej, czerwonej kropki”, ale już teraz wiadomo, że będą niezwykłe, bo pozbawione obecności, twórcy swojej potęgi, który nie bał się podejmowania trudnych i nie zawsze popularnych decyzji.

W kilka godzin po ogłoszeniu informacji o śmierci LKY Singapurczycy składają kwiaty i pamiątki, pod szpitalem, gdzie leży jego ciało i dzielą się kondolencjami w mediach społecznościowych. Są pełni smutku, co jest niebywałe dla kraju, gdzie publiczne okazywanie emocji należy do rzadkości.

Żałoba po śmierci twórcy Singapuru będzie trwała przez tydzień.