Zmiana koszyka nie wpłynie na inflację

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2003-05-16 00:00

Publikując dane o rekordowo niskim poziomie inflacji w kwietniu GUS przedstawił także skład tzw. koszyka, wykorzystywanego do obliczania dynamiki cen. Nowy system wag wskazuje, że statystyczny Polak nie zbliża się do Europy.

Jak co roku dopiero przy publikacji danych o inflacji w kwietniu Główny Urząd Statystyczny ujawnia tzw. skład koszyka inflacyjnego w danym roku, na podstawie którego obliczany jest wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych. Ten koszyk prezentuje proporcjonalny udział (wagi) poszczególnych grup produktów w wydatkach statystycznego Polaka.

Tradycyjnie najwięcej wydajemy na żywność i napoje bezalkoholowe oraz utrzymanie mieszkań i energię — pochłania to prawie połowę naszych wydatków. Najmniej zaś wydajemy na edukację, choć jej udział w koszyku systematycznie rośnie. Co ciekawe, niewiele wydajemy też na łączność.

Ekonomiści podkreślają, że największy wpływ na kształtowanie się inflacji ma dynamika cen żywności. Mimo że na żywność i napoje bezalkoholowe wydajemy coraz mniej (28,2 proc. w 2003 r. wobec 29,7 proc. w 2002 r.). Coraz więcej kosztuje nas za to utrzymanie mieszkań i energia (odpowiednio 20,6 i 19,6 proc.).

Zmiany są jednak niewielkie. Nadal ponad połowę naszych pieniędzy przejadamy oraz wydajemy na rachunki. Dodając do tego koszty alkoholu i papierosów (6,2 proc.) oraz łączności (4,8 proc.) wychodzi, że zaledwie około 40 proc. dochodów statystycznego Polaka przeznaczamy na dobra potocznie zwane luksusowymi. Co ciekawe, w tym segmencie koszyka zmiany są kosmetyczne i nie przekraczają 0,2 proc.

— Struktura koszyka inflacyjnego wskazuje jednoznacznie, że polskie społeczeństwo bardzo powoli zbliża się do Europy. Widać właściwy trend — zmniejszanie się bieżącej konsumpcji na rzecz dóbr trwałego użytku, ale jest to zmiana zaledwie o 0,7 proc. w ciągu roku.

Tymczasem statystyczny obywatel Unii Europejskiej swobodnie dysponuje aż około 60 proc. swoich pieniędzy — twierdzi Mirosław Gronicki, główny ekonomista Banku Millennium.

Dodaje jednak, że w samej Unii też są spore dysproporcje w wydatkach obywateli poszczególnych państw członkowskich.

— Na luksusowe dobra Polaków po prostu nie stać, zarobki w Polsce są na dużo niższym poziomie niż w krajach UE. Dopóki nie osiągniemy poziomu rozwoju i zarobków, jakie mają obywatele w krajach Unii, nie można liczyć na odwrócenie tych proporcji — uważa Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.

Dodaje, że według optymistycznych szacunków niektórych ekspertów gonienie UE może Polakom zabrać nawet 50 lat.

Zdaniem ekonomistów, zmiana systemu wag w koszyku inflacyjnym nie będzie miała znacznego wpływu na poziom wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. Jego poziom nie może ulec znacznym fluktuacjom z podstawowego powodu — metodologii wyliczania przez GUS udziału komponentów koszyka na poszczególne lata. Wszystkie zmiany w koszyku inflacyjnym są poprzedzane szczegółowymi badaniami statystycznymi.

— Koszyk można teoretycznie zbudować w taki sposób, by widoczna była poprawa lub pogorszenie poziomu inflacji. Jednak szczegółowe procedury badań statystycznych wykluczają możliwość manipulacji przy wagach — uważa Jacek Wiśniewski, ekonomista Pekao SA.

W jego ocenie, zmiany, jakie nastąpiły od 1 stycznia 2003 r., są logiczne i zgodne z informacjami napływającymi z gospodarki. Natomiast sama struktura koszyka nie będzie miała istotnego wpływu na poziom wskaźnika cen towarów i usług w 2003 r.

— Spadło znaczenie czynnika działającego deflacyjne, czyli żywności, wzrósł zaś udział wydatków podnoszących poziom inflacji, czyli utrzymanie mieszkań i energii. Mimo to, wobec niewielkich zmian udziału tych komponentów, wskaźnik CPI może co najwyżej wzrosnąć o 0,1 proc. — szacuje Jacek Wiśniewski.

— Brak presji popytowej oraz słabość gospodarki powodują, że ceny większości towarów i usług są stabilne, a ich dynamika niska od wielu miesięcy. O poziomie inflacji w 2003 r. zdecydują więc ceny żywności oraz zależnych od kursu ropy paliw — dodaje Łukasz Tarnawa, analityk PKO BP.