Wprowadzając od 2003 r. obowiązujące w UE normy dotyczące podatku VAT resort finansów mógłby uzyskać dodatkowe wpływy do budżetu. Zmian i tak trzeba będzie dokonać do momentu wejścia Polski do Unii. Pozostaje pytanie, czy teraz czy później.
Zgodnie z najbardziej prawdopodobnym scenariuszem za 14 miesięcy Polska wejdzie w struktury Unii Europejskiej. Jednym z kryteriów, które będziemy musieli wypełnić przed akcesją, jest unifikacja stawek podatku od towarów i usług (VAT). Obecnie w Polsce obowiązują cztery stawki tego podatku — 0 proc., 3 proc., 7 proc. i stawka podstawowa 22 proc. Od 1 stycznia 2004 r. powinny zniknąć stawki preferencyjne (3 i 7 proc.), a towary nią objęte zostać obłożone 22-proc. podatkiem.
Wpływy z tytułu podatków pośrednich stanowią ponad połowę wszystkich dochodów budżetu. Jednocześnie podatki pośrednie cechuje najwyższy stopień tzw. ściągalności.
Niektórzy ekonomiści twierdzą, że Ministerstwo Finansów, poszukując dodatkowych dochodów budżetowych, przegapiło możliwość podniesienie stawek podatku VAT już od 1 stycznia 2003 r. Tymczasem byłoby to tylko wcześniejsze wprowadzenie tego, co i tak jest nieuniknione. Efektem takiej decyzji byłby wzrost wpływów budżetowych, na czym najbardziej przecież zależy ministrowi finansów.
Dodatkowym plusem takiego rozwiązania jest wcześniejsze wypełnienie jednego z kryteriów członkostwa w UE bez narażania się na niespodziewane komplikacje w ostatniej chwili.
Eksperci argumentują, że unifikacja stawek podatku od towarów i usług już od 1 stycznia 2003 r. ma swoje plusy. Poza tak oczywistym, jak wzrost wpływów do budżetu, ekonomiści wskazują także na kwestie związane z importem.
— Podwyższenie stawki VAT do 22 proc. ograniczy ilość towarów zagranicznych na naszym rynku. To na pewno poprawi sytuację rodzimych producentów, zwiększy popyt na wyroby krajowe — twierdzi Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.
Dodaje, że kwestią podwyższenia podatku VAT powinni zainteresować się głównie politycy, dążący do wprowadzenia podatku importowego.
— Wyższy VAT ma dokładnie taki sam skutek jak podatek graniczny — mówi Mirosław Gronicki.
Pojawiają się jednak głosy, że zbyt wczesne podniesienie podatków może mieć negatywne skutki. Po pierwsze dla rządu, który może kojarzyć się jedynie ze zwiększaniem obciążeń. Po zamrożeniu stawek podatku PIT oraz podniesieniu o 3 proc. podatku CIT, gabinet Leszka Millera nie może sobie pozwolić na dalsze podwyżki.
Obawy ekonomistów budzi też negatywny wpływ rosnącego fiskalizmu państwa na gospodarkę — w ostatnich miesiącach widać coraz więcej przesłanek, świadczących o poprawie koniunktury gospodarczej. W takiej sytuacji podwyżka podatku może zaowocować odwróceniem pozytywnego trendu.
Z drugiej strony, z podejmowaniem niepopularnych decyzji nigdy nie należy się spieszyć.
— Wysokie podatki są niekorzystne dla długofalowego rozwoju, więc nie należy się spieszyć z ich podnoszeniem. Trzeba pamiętać, że rozmowy z UE trwają i możliwe jest wynegocjowanie dłuższego okresu przejściowego w sprawie VAT — uspokaja Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Eksperci nie są natomiast zgodni w kwestii wpływu podwyżki VAT na inflację — gdyby podatki podnieść od 1 stycznia, ceny w 2003 r. wzrosłyby dodatkowo o blisko 1 proc. To relatywnie niewiele. Należy jednak pamiętać, że impuls inflacyjny pojawi się praktycznie natychmiast i skok tego wskaźnika byłby bardzo widoczny. Na pewno nie spodoba się to Radzie Polityki Pieniężnej — według banku centralnego przyszły rok ma być okresem stabilizacji inflacji na niskim poziomie, więc pomysł MF skutkujący jej wzrostem nie spotka się z aprobatą władzy pieniężnej.
Z drugiej jednak strony 1-proc. wzrost inflacji już w 2003 r. ma swoje dobre strony. Maciej Reluga przypomina, że wpływ podwyżki VAT na wskaźnik CPI byłby widoczny tylko przez 12 miesięcy, później wszystko wróciłoby do normy. Nie można tymczasem zapominać o konwergencji cen po wejściu do UE w 2004 r., która będzie silnym impulsem inflacyjnym.
— Od początku 2004 r. w Polsce zacznie obowiązywać zasada wolnego przepływu towarów i osób. To zachęci krajowych przedsiębiorców do wyrównywania cen do poziomu obowiązującego w UE. W tej sytuacji lepiej rozłożyć w czasie negatywne efekty podwyżki podatku VAT i wzrostu cen po akcesji — uważa Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.