
Jako pisarka, prelegentka i filmowiec zajmuje się upowszechnianiem technologii, za co amerykański „Newsweek” nazwał ją „jedną z kobiet, które kształtują XXI wiek”. Wprowadziła pojęcie „cloud filmmaking” – robienie filmów w chmurze, ale jeszcze większą popularnością cieszy się inny wymyślony przez nią termin: „technological sabbath”.
Pewnego dnia Tiffany Shlain zrozumiała, że potrzebny jest dystans do IT, co oznacza zmniejszenie dostępu do mediów i multimediów. Choć nie jest bardzo religijna, od tamtego czasu obchodzi ze swoim mężem szabat – siódmy dzień żydowskiego tygodnia para ta przeznacza na odpoczynek, łącząc prastare rytuały judaizmu z nowoczesnością. W piątek wieczorem w ceremonialny sposób wyłączają wszystkie urządzenia elektroniczne w domu, a zapalają świece. Telewizji też nie oglądają. W trybie cyfrowego resetu trwają aż do sobotniego zachodu słońca. Żaden mejl, post, esemes nie ma prawa zakłócić im spokoju. Na tym polega technologiczny szabat.
Taki odsetek internautów ma silne objawy syndromu FOMO, czyli lęku przed odłączeniem od sieci i mediów społecznościowych – wynika z raportu naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego.
Po pierwsze – higiena
Pomysł Tiffany Shlain popiera Aleksandra Knecht, psycholog i terapeuta, która przez lata pracowała w marketingu i PR. Przedstawiciele tych sektorów rzadko rozstają się z telefonami i laptopami, a nasza bohaterka nie odstawała od branżowego standardu. Jak przyznaje, ze służbowego smartfonu korzystała prawie zawsze, bez względu na porę dnia i nocy, nawet w weekendy i święta. Z powodu uzależnienia od nowych technologii czuła się coraz bardziej zmęczona, przeładowana informacjami i rozkojarzona.

– Kilka lat temu powiedziałam do siebie samej: skończ z tym, kochana! Jeśli nie chcesz nabawić się depresji, problemów ze wzrokiem, koncentracją, musisz zacząć dbać o higienę cyfrową – wspomina Aleksandra Knecht.
Zdecydowała się na post od mediów społecznościowych – kiedyś poświęcała im dwie, trzy godziny dziennie, teraz zwraca uwagę tylko na ważne powiadomienia. Gdy wraca do domu, wyłącza dzwonek w komórce. Już nie sprawdza firmowej poczty po godzinach.
Poznaj program cyklu webinarów “Akademia Lidera” >>
– W pędzie życia tworzę dla siebie przestrzeń, która pozwala mi na regenerację i pielęgnowanie osobistych więzi. Gdy rozmowy z pomocą komunikatorów okradają mnie z energii, te bezpośrednie ładują moje akumulatory. Poza tym lepiej śpię, jestem mniej zestresowana i wreszcie umiem skupić się na książce – mówi Aleksandra Knecht.

Cyfrowe nowinki są zmorą menedżerów. Tomasz Kobierski, prezes Międzynarodowych Targów Poznańskich, podkreśla, że jego obowiązki wymagają bycia online i podążania za technologią. Czasami łapie się na tym, że smartfon jest dosłownie przyklejony do jego ręki. Tym bardziej zależy mu na tym, by czas spędzany z rodziną był inny. Ogranicza wtedy korzystanie z jakichkolwiek ekranów i namawia do tego swoje dzieci.
– Mówienie młodemu pokoleniu o cyfrowym detoksie jest trudne, bo w jego przypadku świat wirtualny mocno przenika się z rzeczywistością, dlatego sam daję im przykład. Wyszukuję różne aktywności, które nie wymagają używania smartfonów czy laptopów – informuje prezes Kobierski.
Nierówna walka
Większość z nas nie może po prostu wyrzucić swojego smartfona do kosza i zamieszkać na bezludnej wyspie. To narzędzie do zarabiania na życie, organizacji dnia i obowiązków domowych oraz ułatwiające odpoczynek. Kamil Śliwowski, specjalista od nowych technologii i otwartych zasobów w edukacji, jest pod wrażeniem możliwości, jakie oferuje ten gadżet. Widzi jednocześnie skutki jego nadużywania. Najgorsze jest to, że większość z nas nie ma dość silnej woli, by oprzeć się cyfrowym pokusom.
– Jeśli zdarza ci się bezwiednie kierować wzrok na telefon, bez potrzeby, w otoczeniu bliskich lub gdy masz zadanie do wykonania, prawdopodobnie urządzenie i zapisane na nim aplikacje zaczynają sterować twoim układem dopaminowym, zwany też ośrodkiem przyjemności lub nagrody. Powiadomienia, kuszące, dobrane przez sztuczną inteligencję treści wygrywają bój o twoją uwagę i czas. To nierówna walka – wskazuje ekspert.
Jest twórcą (z Krzysztofa Wojewodzicem, prezesem spółki Escola) kursu cyfrowydobrostan.pl, w którym można wziąć udział zarówno indywidualnie, jak też z koleżankami i kolegami z pracy (inicjatywa cieszy się zainteresowaniem menedżerów i działów HR).
– Cel przedsięwzięcia to uzdrowienie relacji z technologią, która pogorszyła się w dobie pandemii. Zawsze byliśmy nieco uzależnieni od różnych gadżetów, ale przez lockdowny i home office staliśmy się ich prawdziwymi niewolnikami. Proces odzyskiwania wolności zaczyna się od autodiagnozy: każdy uczestnik sprawdza, kiedy i na co traci czas ze swoją komórką lub innym sprzętem – tłumaczy pomysłodawca.

Sofokles powiedział, że nic wielkiego nie wkracza do życia śmiertelników, nie wnosząc ze sobą przekleństwa. Jest to prawdziwe również w odniesieniu do technologii, która może być naszym sprzymierzeńcem, ale i wrogiem. Jak przeciągnąć ją na swoją stronę?
– Poinstruujemy cię, jak ustawić telefon, by mniej cię rozpraszał. Pomożemy ci także zrozumieć, jak media cyfrowe sterują twoją uwagą. Wreszcie pokażemy, jak ćwiczyć swój mózg i kształtować nowe, zdrowsze nawyki związane z internetem i smartfonami – obiecuje Kamil Śliwowski.
– Rozpoczęłam swój cyfrowy detoks, kierując się swoją intuicją oraz metodą prób i błędów. Szkoda, że o kursie cyfrowydobrostan.pl nie usłyszałam wcześniej. Dzięki poukładanej wiedzy ekspertów postępy odnotowałabym na pewno dużo szybciej – zwraca uwagę Aleksandra Knecht.
Szabat to bardzo stara idea. Jeśli przyjrzymy się temu, co pisali na jego temat dawni uczeni, dochodzimy do wniosku, że mogliby mówić o czasach obecnych. Chodzi o to, że na jeden dzień trzeba wprowadzić swój umysł w inny tryb, odpocząć od pracy. Co tydzień twój umysł i twoja dusza potrzebują resetu.
Cyfrowy detoks, podobnie jak technologiczny szabat i post od mediów społecznościowych – te określenia może brzmią nieco górnolotnie, ale nie chodzi o nazwy. Wszyscy potrzebujemy odłączenia się od sieci, chociażby w weekend.
