W zeszłym roku tylko trzech prezesów firm z najważniejszego indeksu nie dostało podwyżki. Gdyby jej przyznanie uzależnić od tego, czy kurs i zyski solidarnie wzrosły, to lista uprawnionych byłaby krótka i ograniczyła się do dwóch nazwisk: Dariusza Krawczyka, byłego już prezesa Synthosu i Macieja Wituckiego z TPSA.
Pobory (poza bonusami) mają jednak luźny związek z efektami zarządzania, więc łączny, aż 31-procentowy wzrost zarobków szefów rodzimych blue chipów nie powinien dziwić. Tak samo, jak fakt, że utrzymanie 20 zarządów kosztowało przez cały rok ponad 206 mln zł. Dużo? Niekoniecznie: to ledwie 0,5 proc. łącznych zysków największych firm z GPW.
Zyski na stracie
Zdecydowanie najwięcej w ubiegłym roku zarobił Markus Tellenbach, prezes TVN, jednej z dwóch spółek, które miniony rok zamknęły stratą. W poborach Tellenbacha duży, aż 40-procentowy udział miała premia za 2010 r. Nawet bez jej uwzględnienia prezes TVN pozostaje jednak zdecydowanym liderem zestawienia.
W tym roku powinno się to już zmienić, i to nie tylko wskutek niższego bonusa, ale też silnej konkurencji. Już w 2011 r. Ligi Lovalgio, prezes Banku Pekao, choć pełnił funkcję zaledwie 8 miesięcy, to zdążył zdystansować niemal całą stawkę. Co ważne, w jego poborach bonusy nie miały aż takiego dużego udziału, jak w przypadku Markusa Tellenbacha.
Średnio miesięcznie na konto prezesa Pekao spływało prawie 530 tys. zł. Za tyle można kupić np. Mercedesa CLS63 AMG z 5,5-litrowym silnikiem o mocy 557 KM, albo… Arrinerę, auto wyścigowe, nad którym od lat pracuje spółka zależna giełdowego Veno.
Państwowe posady
Włoskiemu koledze zarobków może tylko pozazdrościć Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, największego banku i największej polskiej spółki na GPW. W branży Zbigniew Jagiełło nie załapałby się nawet do czołowej piątki pod względem wysokości wynagrodzenia.
Na pocieszenie pozostaje miano najlepiej opłacanego prezesa wśród dziewięciu spółek skarbu państwa, które wchodzą w skład indeksu WIG20. Prowadzenie jest jednak minimalne, bo zarobki większości menedżerów są bardzo zbliżone i wynoszą 1,7-1,9 mln zł.
Co ciekawe, tyle samo w ubiegłym roku zarobił Ludwik Sobolewski, prezes warszawskiej giełdy, choć zysk kierowanej przez niego spółki był 25 razy niższy od przeciętnego zysku państwowego blue chipa. O nierównościach sporo mogłaby też powiedzieć Małgorzata Iwanejko, prezes Boryszewa, w ubiegłym roku jedyna kobieta na fotelu szefa spółki z WIG20.
Jej łączne wynagrodzenie za 2011 r. nie przekroczyło 0,6 mln zł (50 tys. miesięcznie). Niewiele mnie zarabia Karina Wściubiak-Hankó, prezes Alchemii, innej spółki kontrolowanej przez Romana Karkosika., choć to firma o kapitalizacji blisko połowę mniejszej, niż Boryszew.