Polska pokonała w jabłkach USA

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-12-19 06:35

Jesteśmy już drugim producentem zagęszczonego soku jabłkowego. Da nam to 300 mln EUR z jego eksportu.

Nie mamy od lat równych sobie w Europie, a na świecie dotychczas przypadało nam ostatnie miejsce na podium. Tegoroczny urodzaj dał nam awans na drugie.

Rosja to obiecujący rynek

— Wyprzedziliśmy w tym roku USA i przed nami zostały tylko Chiny. Wyprodukujemy 300 tys. ton zagęszczonego soku jabłkowego, z czego około 250 tys. trafi na eksport. Przyniesie nam to około 350 mln EUR — mówi Julian Pawlak, prezes Stowarzyszenia Krajowa Unia Producentów Soków (KUPS).

O pierwszym miejscu możemy raczej pomarzyć.

— Oficjalnych danych o chińskiej produkcji nie posiadamy, na podstawie ich eksportu szacujemy, że mogą produkować grubo ponad 1 mln ton — mówi Julian Pawlak. W zdobyciu srebra pomogli nam też sami Amerykanie, bo zdaniem prezesa KUPS, o ile Polska przez ostatnie lata zwiększała produkcję, o tyle USA coraz więcej importowały.

— Jeszcze kilka lat temu naszą produkcję zabijały ceny chińskiego soku, który nawet po doliczeniu ceł unijnych był wciąż znacznie tańszy od naszego. W sezonie 2009/10 Chiny jednak podniosły ceny i tym samym mocno zredukowały ilość soku sprzedawanego za granicą, bo nie był już tak cenowo konkurencyjny. Mogli sobie na to pozwolić, bo krajowa konsumpcjarośnie tak mocno, że więcej kierują na rynek wewnętrzny — opowiada Julian Pawlak.

Zagrożeniem dla naszych producentów jest uzależnienie eksportu od jednego kierunku — aż 95 proc. trafia na rynek unijny, z czego zdecydowana większość do Niemiec. — Nasz sok w ogóle nie pojawia się w Rosji, choć bardzo silnie rośnie eksport jabłek deserowych. Rosyjskie zapotrzebowanie na sok z importu to około 100 tys. ton rocznie.

Nasza nieobecność tam jest wynikiem kierunków wytyczonych przed laty przez ówczesne centrale eksportowe. Dynamicznie rozwija się sadownictwo na Ukrainie, w Mołdawii, i to te kraje wyrastają na naszych największych lokalnych konkurentów — twierdzi prezes KUPS.

Grupy to stabilny obrót

Tegoroczne zbiory jabłek wynoszą, według różnych danych (sadowników i instytucji państwowych), 2,6-3 mln ton.

— Połowa naszych upraw to jabłka deserowe, a połowa przemysłowe, czyli te, z których robiony jest sok. Te proporcje jednak z czasem zmieniają się na korzyść owoców deserowych i w perspektywie 5-10 lat powinny stanowić aż 80 proc. naszej produkcji. Jest to sytuacja znana z krajów zachodnich, które z producentów owoców przemysłowych zaczęły przestawiać się na produkcję deserowych, na których są lepsze marże — mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. Zachodnie kraje też, jego zdaniem, stopniowo odchodzą od spożycia jabłek.

— Im bogatsze społeczeństwo, tym mniej spożywa jabłek, a więcej np. owoców cytrusowych. Dzieje się tak m.in. w Niemczech, Belgii czy Holandii. Niesłusznie, bo walory zdrowotne jabłek są bezdyskusyjne. Kraje te rezygnująteż z ich produkcji, a skupiają się np. na gruszkach — mówi Mirosław Maliszewski.

Również, wzorem z Zachodu, powstają u nas pierwsze grupy producenckie, które obok sadów budują przetwórczą nogę jabłkowego biznesu. W Polsce działa w ten sposób Organizacja Producencka Jabłuszko, która dwa lata temu wprowadziła do delikatesów sok jabłkowy Pyshniak. Jej zdaniem, wykorzystanie jabłek przez samych sadowników do celów przetwórczych pozwala na większą stabilność zbytu owoców. Dzięki temu nadwyżki owoców deserowych, które nie mają szans być sprzedane jako owoce świeże, mogą zostać przetworzone i trafić do konsumentów w formie świeżych soków, a nie pochodzących z koncentratu.