7 grzechów polskiej gastronomii

AD
opublikowano: 2014-01-23 16:20

Ludzie nie jadają na mieście, bo ich na to nie stać, czy nie jadają na mieście, bo boją się źle wydać pieniądze?

Łapanowski, Kręglicka, Gessler, Chrząstowski, Amaro – to niektóre nazwiska, które spotkały się 23 stycznia w Warszawie na konferencji „Marketing w gastronomii. Czas na zmiany”. Publiczność stanowili głównie przedsiębiorcy prowadzący własne restauracje, menedżerowie z tej branży, nie zabrakło też blogerów kulinarnych, dziennikarzy i samych szefów kuchni.

Kolejna budka z hot-dogami, kebabem czy burgerami to bezpieczny pomysł na biznes. Ale krótkowzroczny (FOT. greekgod.RGB Stock)
Kolejna budka z hot-dogami, kebabem czy burgerami to bezpieczny pomysł na biznes. Ale krótkowzroczny (FOT. greekgod.RGB Stock)
None
None

Jakie grzechy polskich restauratorów przewijały się w tle ich rozmów najczęściej?

 1.    Powielanie już istniejących pomysłów. Ileż można jeść pizzę, carbonarę czy kebab?

2.    „Knajpę każdy prowadzić może, trochę lepiej lub trochę gorzej”

3.    Brak planowania i strategii, krótkowzroczność

4.    Niedocenianie lokalności. Naprawdę musimy sprowadzać marchewkę z Chin?

5.    Niedocenianie jakości składników. Na dobre, prawdziwe jedzenie klienci zawsze przyjdą

6.    Rywalizacja z konkurencją zamiast współpracy. Nie musimy się ciągle ścigać

7.    Nieszczerość wobec klientów. Będą gotowi zapłacić więcej jeśli jako „wołowinę z Kobe” dostaną prawdziwą wołowinę z Kobe


Zgodnie z tytułem spotkania przedmiotem rozmów, wykładów i dyskusji były jednak głównie pomysły jak to zmienić. Na co postawić?

Postawić na lokalność. – Pod polskimi restauracjami w Londynie ustawiają się kolejki Brytyjczyków rozmiłowanych w pierogach. Dlaczego nie mieliby przyjeżdżać po nie do Polski, gdzie zjedzą je taniej? – proponował Damian Wawrzyniak, Polak prowadzący gastronomiczną firmę consultingową na Wyspach.

Wtórowała mu trójmiejska restauratorka slow-foodowa Justyna Zdunek, przekonując, że lokalne jedzenie z dostępnych w okolicznych lasach czy wodach składników jest znakomitą atrakcją turystyczną.

Szkolić kucharzy i szefów kuchni za granicą. Staże w najlepszych restauracjach wcale nie kosztują dużo i nie są niedostępne. Czasem wystarczy zaczepić kogoś w tej sprawie na Twitterze.

Doceniać social media i Internet. Fanpage restauracji na Facebooku to za mało. Stronę www trzeba mieć i aktualizować często, np. o codzienne menu. Może zniżka na kawę za społecznościowy check-in? Darmowa pizza za odpowiedni hash tag albo zdjęcie wrzucone na Instagram?

 

Pomysłodawcą i współorganizatorem konferencji było branżowe pismo Food Service, które zaprosiło do współpracy prawie wszystkie branżowe media.