Akcje Orlenu i Lotosu wyśrubowały wycenę

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2016-12-20 22:00

To, że trzymiesięczny wzrost kursów akcji paliwowych spółek zostanie przerwany, jest niemal pewne. Analityków dzieli tylko to, czy stanie się to na chwilę, czy na dłużej

Właściciele akcji polskich rafinerii z pewnością nie mogą narzekać na ich ostatnie notowania. W trzy miesiące walory PKN Orlen podrożały o 37 proc., a Grupy Lotos o 45 proc. Tymczasem wczoraj mBank wydał dla obu spółek rekomendacje — odpowiednio — „sprzedaj” i „redukuj” z wycenami wyraźnie niższymi od obecnych kursów giełdowych. Zresztą również wśród innych rekomendacji trudno znaleźć wyceny dorównujące wycenie rynkowej.

— O ile w Lotosie widzę jeszcze fundamentalne powody do wzrostu kursu, to kurs Orlenu jest na poziomie wyceny godziwej — komentuje Łukasz Prokopiuk, analityk DM Banku Ochrony Środowiska. — Jakaś korekta jest możliwa, bo kursy obu spółek ostatnio mocno rosły, ale biorąc pod uwagę perspektywę średnioterminową, walory nie są szczególnie drogie, zwłaszcza że w 2017 r. warunki powinny być sprzyjające dla spółek — dodaje Krzysztof Pado, analityk Domu Maklerskiego BDM.

Zimowy finisz

Wzrost kursów Orlenu i Lotosu to przede wszystkim pochodna wysokich marż rafineryjnych, a także umocnienia dolara i drożejącej ropy. Wydobycie tej ostatniej dla polskich spółek nie ma większego znaczenia (zwłaszcza dla Orlenu). Zmiana sentymentu do branży naftowej mogła jednak powodować, że duzi, globalni inwestorzy kupowali niemal wszystko, co ma z ropą coś wspólnego.

— Tak to czasem działa, zwłaszcza pod koniec roku — zwraca uwagę Łukasz Prokopiuk. W połowie grudnia obie spółki opublikowały dość optymistyczne strategie. Na lata 2017-18 Orlen zakłada średnioroczny zysk EBITDA LIFO w wysokości 8,8 mld zł i średnioroczne nakłady inwestycyjne w wysokości 5,4 mld zł, przeznaczone głównie na projekty rozwojowe. Dźwignia finansowa ma nie przekroczyć 30 proc. Spółka planuje utrzymanie obecnej polityki dywidendowej, zakładającej systematyczny wzrost wypłacanej dywidendy na akcję. Zastrzega jednak, że jej wysokość uzależniona będzie od rozwoju sytuacji makroekonomicznej, realizacji planów operacyjnych i inwestycyjnych oraz bieżącej sytuacji finansowej. Natomiast Lotos w latach 2017-18 skoncentruje się na stabilizacji przepływów pieniężnych, redukcji zadłużenia, kontynuując jednocześnie realizację rozpoczętych projektów inwestycyjnych. Jego średnioroczna EBITDA LIFO w latach 2019-22 ma sięgnąć 4 mld zł. Wskaźnik długu netto do EBITDA LIFO ma być nie wyższy niż 1,5, projekty inwestycyjne mają w ciągu sześciu lat pochłonąć 9,4 mld zł, a liczba stacji paliw osiągnąć 550.

— Rynek dyskontuje przyszłość — zaznacza Krzysztof Pado.

Ekspert przyznaje jednak, że jeśli chodzi o wyniki trzeciego kwartału 2016 r., to wydaje się, że rynek zaspał.

— Trzy miesiące temu kursy Orlenu i Lotosu były bardzo niskie. Inwestorzy przeliczyli wyniki trzeciego kwartału i wyszło im, że spółki powinny kosztować więcej — mówi Krzysztof Pado. Publikowane co miesiąc szacunki marż rafineryjnych wskazują, że w obu spółkach utrzymały się one na wysokim poziomie również w październiku i listopadzie.

Globalne trendy

Wysokie marże nie są wyłącznie udziałem polskich rafinerii. W efekcie uruchamiane są kolejne instalacje na świecie. To natomiast powoduje, że konkurencja na rynku rośnie i utrzymanie marż staje się trudniejsze. A właśnie obawa o marże leży u podstaw wstrzemięźliwego podejścia do obu spółek przez Kamila Kliszcza, dyrektora departamentu analiz mBanku.

Jego zdaniem, polskim spółkom nie sprzyja też ostatni wzrost cen ropy.

— Niskie ceny paliw na stacjach benzynowych powodują, że ludzie więcej tankują. Ostatnie dwa lata to właśnie renesans tego zjawiska, wynikający bezpośrednio ze spadających cen ropy. Ale wraz ze wzrostem cen ropy i produkowanych z nich paliw tzw. elastyczność popytowa maleje — tłumaczy Kamil Kliszcz. Specjalista uważa, że Orlen i Lotos są niewolnikami globalnej makroekonomii. Czynniki o polskim rodowodzie tylko nieznacznie na nie wpływają.

— Jeżeli otoczenie makroekonomiczne jest sprzyjające, to efekty walki z szarą strefą dodatkowo wspierają obie spółki. Podobnie jak kurs złotego do dolara. Ale jeśli marże spadną [liczy się je w dolarach na baryłkę — red.], to nie da się tego zasypać ani kursem dolara, ani efektami walki z szarą strefą — podsumowuje Kamil Kliszcz.