Nieudolne reformy coraz bardziej pogrążające polską edukację mają jednak jakiś plus — otwierają nisze, które są polem do rozwoju prywatnych przedsiębiorstw. Jednym z nich jest Librus, platforma dostarczająca e-dzienniki do polskich szkół. Pierwszym hitem spółki, założonej, by wydawać książki edukacyjne, było oprogramowanie umożliwiające nauczycielom wypisywanie świadectw na domowym komputerze. Nauczyciele unikali w ten sposób kolejek do jedynego często w szkole komputera.

— W ciągu kilku pierwszych lat program Świadectwa sprzedaliśmy do blisko 100 tys. nauczycieli, którzy często wykładali na niego prywatne pieniądze — mówi Marcin Kempka, prezes Librusa.
Niedługo potem menedżerowie Librusa wymyślili, że podbiją rynek dzienników elektronicznych, informacji o uczniach dostępnych dla nauczycieli i rodziców. To była abstrakcyjna wizja, bo polska szkoła w 2006 r. nie dysponowała ani przyzwoitą ilością komputerów, ani masowym dostępem do internetu.
— Początkowo e-Dziennik był oparty na formule totolotka. Nauczyciele, którzy nie mieli komputerów lub ochoty z nich skorzystać, wypełniali przygotowane przez nas papierowe formularze i wrzucali je do specjalnych pudełek w pokoju nauczycielskim. Następnie jedna osoba w szkole skanowała te dane, udostępniając je tym samym rodzicom — mówi Marcin Kempka.
Od przedszkolaka do studenta
Formuła przyjęła się na tyle, że w Librusa zainwestował szwedzki fundusz Oresa Ventures. Po czterech latach i trzykrotnym wzroście spółki Oresa znalazła dla niej nowego właściciela — amerykańską spółkę Public Consulting Group, która przebiła cenowo m.in. WSiP. Oresa i PCG właśnie poinformowały o podpisaniu umowy.
— Librus szybko rośnie, w ciągu kilku lat liczba szkół korzystających z e-dziennika wzrosła z 1,2 tys. do 3,5 tys. Spodziewam się, że będzie kontynuował te zwyżki — mówi Erik Hallgren, zarządzający Oresa Ventures w Polsce. Polska nęci Williama Mosakowskiego, Amerykanina z polskim pochodzeniem, który założył Public Consulting Group.
Librus to druga akwizycja firmy w Polsce — PCG sfinalizował w lipcu umowę kupna Partners In Progress, firmy specjalizującej się w dostarczaniu rozwiązań informatycznych dla uczelni wyższych. W krótkim czasie uzyskał więc kontrolę nad oprogramowaniem do zarządzania całym łańcuchem kształcenia publicznego. To dobry początek ekspansji firmy, która zajmuje się informatyczną obsługą systemów dla Amerykanów od ich narodzin do grobu — obok edukacji pomaga zarządzać systemami w ochronie zdrowia i opiece społecznej.
Idzie nowe
Patrząc na nieudolność rządu we wprowadzaniu wszelkich technologicznych nowinek edukacyjnych, Librus ma spory potencjał wzrostu. Spółka już teraz wprowadza system diagnozowania indywidualnych preferencji ucznia, pomoże identyfikować dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
— O platformach edukacyjnych należy myśleć jak o serwisach społecznościowych, umożliwiających kontakt szkoły z rodzicem. Można włączyć w ten system wiele usług od listy zajęć dodatkowych, poprzez e-usługi i sprzedaż akcesoriów szkolnych — mówi Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego Projekt: Polska.
Librus ma 27 proc. rynku e-dzienników w Polsce, w której ponad połowa szkół nie posiada elektronicznych systemów do kontaktu z rodzicami.
— System może umożliwić sprawniejsze zarządzanie szkołą. Może być rozbudowany o wiele funkcji dodatkowych — monitoring i ocenę zajęć, postępów uczniów, dostępności sprzętu na terenie szkoły itd. Dyrektor korzystający z takiego systemu może mieć dokładną diagnozę szkoły i uczniów, co umożliwi mu poprawianie ewentualnych niedociągnięć — mówi Marlena Plebańska, ekspert edukacyjny związany z Akademią Finansów i Biznesu Vistula. © Ⓟ