Amerykańskie przeciąganie liny w obligacjach

Stanisław BorawskiStanisław Borawski
opublikowano: 2025-04-07 20:00

Krach na giełdzie nie pobudził notowań dolara, ale wzmocnił amerykańskie obligacje, prowadząc do spadku ich rentowności. Polityka Donalda Trumpa może pchnąć Fed do obniżenia stóp procentowych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dzień wyzwolenia Donalda Trumpa wywołał co najmniej kilka dni bólu głowy na globalnych rynkach akcji. Piątkowa sesja na warszawskiej giełdzie przyniosła największą przecenę od momentu wybuchu wojny w Ukrainie, a w poniedziałek przecena się pogłębiła. W tych okolicznościach inwestorzy szukają tzw. bezpiecznej przystani, czyli aktywów, które gwarantują stabilny dochód w niepewnych czasach. Na poziomie globalnym taką funkcję pełnią amerykańskie obligacje skarbowe, których rentowność w tydzień spadła o ponad 30 pkt bazowych.

- Rynek znalazł pretekst, by odreagować wysokie rentowności. Donald Trump pisał na serwisie X, że cła spowodują spadek rentowności, i tak się teraz dzieje. Im większa niestabilność na rynkach, tym inwestorzy chętniej uciekają do bezpiecznych aktywów, a takimi są 10-letnie obligacje amerykańskie. To jest naturalny proces – mówi Olaf Pietrzak, dyrektor inwestycyjny w Esaliens TFI, które zarządza aktywami o wartości 4,4 mld zł.

- Wzrost ryzyka recesji zwiększa szansę na obcięcie stóp procentowych przez Rezerwę Federalną, co z kolei prowokuje podniesienie cen obligacji i spadek ich rentowności. W efekcie widzimy tutaj klasyczną rotację kapitału – akcje są porzucane na rzecz obligacji, ponieważ inwestorzy, zmartwieni możliwością recesji amerykańskiej gospodarki, szukają bezpiecznej przystani – mówi Daniel Kostecki, główny analityk rynków w polskim oddziale CMC Markets.

Narzędzie perswazji

Jeszcze w połowie stycznia rentowności amerykańskich dziesięciolatek sięgały poziomu 4,8 proc., podczas gdy od piątku utrzymują się w okolicy 4 proc. – to ponad 80 punktów bazowych różnicy, co stanowi znaczący spadek. Dla Donalda Trumpa to jednak wciąż za mało – 4 kwietnia prezydent Stanów Zjednoczonych napisał na platformie Truth Social, że to idealny moment, aby Fed obniżył stopy procentowe, zmniejszając tym samym koszt długu.

- Wydaje mi się, że nałożenie wysokich ceł, których matematyczny sens jest wątpliwy, i przez to zwiększenie ryzyka spowolnienia albo nawet recesji amerykańskiej gospodarki jest narzędziem administracji Donalda Trumpa do wymuszenia obniżki stóp procentowych na Fedzie. Rządowi amerykańskiemu bardzo zależy na niższych rentownościach obligacji, ponieważ musi stale refinansować dług – tłumaczy Daniel Kostecki.

Amerykański Departament Skarbu nie zwlekał i wykorzystał sytuację. Dzień po wprowadzeniu ceł resort kierowany przez Scotta Bessenta ogłosił tzw. reopening, czyli ponowne otwarcie aukcji na wcześniej wyemitowane papiery rządowe o terminie zapadalności od 3 do 30 lat na łączną kwotę blisko 120 mld USD. Aukcja ruszy w tym tygodniu, a emisja odbędzie się już 15 kwietnia.

- Na ruch ze strony Fedu trzeba będzie jednak poczekać, aż poznamy pierwsze odczyty inflacji po szoku celnym. Do tej pory Fed się ociągał, bo nie był w stanie przewidzieć następnego ruchu chaotycznej administracji Donalda Trumpa. Myślę, że w tym roku obniżki będą – stopy są zdecydowanie za wysokie – uważa Olaf Pietrzak.

Gwałtowne spadki na amerykańskiej giełdzie podbiły oczekiwania inwestorów wobec dalszej ścieżki stóp procentowych. Ponad 40 proc. oczekuje obniżek o 100 pkt bazowych do września, podczas gdy jeszcze 31 marca odsetek ten wynosił 13 proc., wynika z danych serwisu Fed CME Watch Tool. Sytuacja jednak nie zdaje się na razie martwić Jerome’a Powella, szefa Fedu, który w piątek zaznaczył, że to nie jest moment na zastosowanie tzw. Fed put, czyli działań mających na celu ratowanie gwałtownie spadających rynków akcji.

Konsument kluczowy

Strategia obniżenia kosztów długu rządu amerykańskiego może zostać pokrzyżowana przez efekt uboczny taryf - powrót inflacji. Dużo będzie zależeć od reakcji amerykańskiego konsumenta na ceny dóbr po wliczeniu nowych stawek celnych. Już marcowy odczyt indeksu Conference Board, jednego z dwóch najważniejszych indeksów nastrojów amerykańskich konsumentów, pokazał, że kolorowo nie jest. Indeks spadł do najniższego poziomu od początku 2021 r. Duży wpływ na pesymizm konsumentów miały obawy przed powrotem wysokiej inflacji.

- Czy cła wywołają krótko- czy długoterminowy szok inflacyjny - to zależy od konsumenta i tego, jak się zachowa. Bardzo trudno jest teraz oszacować, jaki dokładnie będą miały wpływ – mówi Olaf Pietrzak.

- W całej układance bardziej liczy się konsument, który najbardziej ucierpi na cłach. Amerykanie traktują cła jako dodatkowy podatek, więc im są większe, tym mniej pieniędzy w kieszeni podatników, co otwiera drogę do obniżenia stóp procentowych być może już w maju w celu pobudzenia popytu – wyjaśnia Daniel Kostecki.

Jego zdaniem wpływ ceł na inflację będzie krótkoterminowy m.in. ze względu na pominięcie kluczowych surowców - jak miedź, złoto czy ropa - na liście celnej.

- Warto wspomnieć, że żadne surowce przemysłowe, jak np. miedź i srebro, nie zostały objęte dodatkowymi opłatami, tymczasem OPEC zdecydował się zwiększyć wydobycie ropy, zamykając tym samym kolejny kanał proinflacyjny – dodaje Daniel Kostecki.

Ryzyko odwetu

W trakcie pierwszej wojny handlowej między USA a Chinami w 2018 r. media spekulowały, czy chiński rząd zdecyduje się na finansową broń atomową, czyli masową wyprzedaż amerykańskich obligacji skarbowych. Obecnie Chiny zajmują drugie miejsce wśród największych zagranicznych posiadaczy amerykańskiego długu (około 761 mld USD).

Liderem pozostaje Japonia, która według styczniowych danych Departamentu Skarbu USA trzyma w rezerwach ponad 1 bln USD długu. Przypomnijmy, że oba kraje otrzymały 2 kwietnia jedne z najwyższych stawek celnych. Chiny zdążyły już nałożyć cła odwetowe, jednak wyprzedaż obligacji byłaby rozwiązaniem ekstremalnym.

- Cła w mojej ocenie są przede wszystkim narzędziem negocjacyjnym. Wojny celne nie trwają wiecznie, nie można walczyć w nieskończoność. Nie sądzę też, by istniało zagrożenie ze strony braku popytu zagranicznego na amerykańskie skarbówki, bo bardzo trudno zastąpić dolara w rezerwach – przekonuje Olaf Pietrzak.

Wtóruje mu Daniel Kostecki, który podkreśla, że rząd amerykański już dmucha na zimne i będzie chciał zwiększyć udział popytu krajowego na rządowy dług.

- Działania odwetowe Chin w postaci sprzedaży części amerykańskich obligacji są czynnikiem, który może pokrzyżować plany obniżenia kosztów obsługi długu przez amerykański rząd. Warto jednak zaznaczyć, że planowane jest obniżenie wskaźnika dźwigni finansowej [ang. Supplementary Leverage Ratio – red.], by zachęcić banki do kupna obligacji długoterminowych, dzięki czemu Departament Skarbu będzie mniej zależny od popytu zagranicznego, który będzie zastąpiony popytem krajowym – mówi Daniel Kostecki.

W Polsce kupno amerykańskich papierów rządowych nie jest łatwe. Tylko Amerykanie mogą kupować bezpośrednio od emitenta, co zostawia opcję kupna poprzez pośrednika, np. zakup jednostki funduszu inwestycyjnego. W Polsce tego typu fundusze znajdziemy w ofercie TFI, np. Pekao, Generali, Uniqa czy PZU. Najszerszą ma ten pierwszy, który oferuje dwa fundusze związane z amerykańskim długiem – Pekao Obligacji Dolarowych Plus (aktywa 973,3 mln zł) oraz Pekao Obligacji Rządu Amerykańskiego, który na rynku jest od końca stycznia 2024 r. i zarządza aktywami o wartości 263 mln zł.