Średni koszt zakupu nowego auta osobowego w kwietniu przekroczył 130 tys. zł. Tak drogo jeszcze nie było.
W marcu pisaliśmy o rekordowo wysokiej średniej cenie sprzedawanych w Polsce nowych samochodów — wyniosła 124 tys. zł. Pierwszy kwartał zakończył się średnią wartością 119,4 tys, zł. Kwiecień przyniósł dalsze podwyżki i cenowe rekordy — nowe auto osobowe kosztowało średnio nieco ponad 130 tys. zł, 11 proc. więcej niż rok wcześniej. Średnia cena po czterech miesiącach wynosi ponad 120 tys. zł, czyli o 11 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

— Na cenniki wpływa oczywiście pandemia, ale nie jest głównym czynnikiem. Wzrost cen obserwujemy od dawna — mówi Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Wzrost średniej ceny to zasługa zmiany struktury sprzedaży. W rankingach popularności coraz częściej i liczniej pojawiają się bowiem przedstawiciele marek premium — w ścisłej czołówce miejsca zajmują Mercedes i BMW.
— Doskonale obrazują to statystyki. Po czterech miesiącach tegorocznej sprzedaży segment premium stanowi już 18,3 proc. rejestracji, podczas gdy rok wcześniej było to 14 proc. — mówi Wojciech Drzewiecki.
Coraz popularniejsze SUV-y odbierają klientów klasycznym nadwoziom, a tańsze modele marek premium skutecznie rywalizują z modelami marek popularnych, np. Lexus UX, BMW X1, Volvo XC40 czy Audi Q3. Marki premium mają też doskonale przygotowane oferty finansowania, a wynajem długoterminowy czy samochód na abonament stanowią bardzo atrakcyjne rozwiązania, dzięki którym marzenia o posiadaniu nowego auta z tego segmentu stają się realne.
Zmiana struktury sprzedaży nie jest oczywiście jedynym powodem wzrostu cen. W segmencie aut popularnych ceny także są wyższe — prawie o 8 proc. niż rok temu, co wpływa na podniesienie średnich cen na rynku. W dalszej części roku możemy się spodziewać ich dalszego wzrostu. Przyczynią się do tego również skutki pandemii, bo związane z nią zawirowania gospodarcze wpłynęły na kurs złotego wobec euro.
— Importerzy rozliczają się w euro, więc słabnący złoty oznacza podniesienie cen — mówi Wojciech Drzewiecki.
Podkreśla jednak, że głównymi czynnikami wpływającymi na ceny pozostaną wyśrubowane normy emisji i kary związane za ich przekroczenie.
— Część producentów już wliczyła je w ceny. Innym czynnikiem są koszty wynikające z wymaganej europejskim prawem konieczności wyposażania aut m.in. w systemy asystujące — tłumaczy Wojciech Drzewiecki.
Podpis: Marcin Bołtryk