Akcjonariusze BZ WBK ciągle wspominają rok 2002, gdy ich inwestycja pozwoliła ma 40-proc. stopę zwrotu. W tym roku papier BZ WBK już raczej nie zajmie pierwszego miejsca na liście najlepszych spółek z indeksu WIG20, ale na tle banków radzi sobie całkiem nieźle. Od początku roku jego kurs spadł o 5 proc., dwukrotnie mniej niż wskaźnik WIG Banki. Jeżeli spółka chce utrzymać relatywnie wysoki popyt na swoje akcje, musi zacząć ciąć koszty.
Wzrost kursu w 2002 r. miał silne podłoże. Na poziomie netto spółka zarobiła tyle, ile razem w poprzednich 24 miesiącach. Gdy inni zwiększali rezerwy na kredyty nieregularne, bank zmniejszył ich udział w portfelu do przyzwoitych 16,8 proc. Choć częściowo stało się tak dzięki odpisowi 420 mln zł złych długów (niektóre za 10 proc. wartości trafiły do Providenta), polityka kredytowa BZ WBK należy do najostrożniejszych w branży. Warto jednak zastanowić się, czy nie będzie ona balastem w okresie ożywienia gospodarczego. Spółkę ominęły kłopoty związane z kondycją Stoczni Szczecińskiej. Nie ucierpi też na sytuacji chemii ciężkiej, która — po stoczniach, budowlance i spółkach motoryzacyjnych — będzie zapewne kolejnym problemem wierzycieli. Kredytowe kłopoty — odziedziczone z Banku Zachodniego — były jedynie ze Stalexportem. Po ostatniej konwersji części długu bank stał się właścicielem 7 proc. jego akcji.
O ile rok temu najważniejsze dla wyników banków były rezerwy, o tyle w tym roku będą to koszty. To zła informacja dla udziałowców BZ WBK. Prezentowany wskaźnik koszty/dochody to wstyd dla tak ambitnej instytucji. Co gorsza, nie widać szans na jego zmniejszenie. Ten rok przyniesie bowiem wysokie koszty amortyzacji systemu IT. Aż nadto widoczny jest przerost zatrudnienia, a mimo to bank zmniejszył o ponad 500 liczbę osób przeznaczonych do zwolnienia. Obecnie na jednego pracownika przypada 1,88 mln zł depozytów na osobę, czyli tyle, ile w „przeludnionym” PKO BP. Nawet przy planowanej redukcji zatrudnienia do 8200 pracowników, bank będzie zdecydowanie odstawał od Pekao SA i BPH PBK.
Choć wartość aktywów w 2002 r. nie drgnęła, strategię banku można ocenić wysoko. BZ WBK postawił na umocnienie pozycji w perspektywicznych segmentach. Należą do nich kredyty hipoteczne, których wartość wzrosła w ubiegłym roku aż o 112 proc. Nadal będą one motorem napędowym akcji kredytowej banku, której dynamika przewyższa większość konkurentów. Z kont internetowych korzysta już 175 tys. klientów banku, co stawia go na trzecim miejscu za wirtualnymi mBankiem i Inteligo. W 2002 r. depozyty skurczyły się o 8 proc. Stało się tak, mimo wzrostu liczy ROR-ów o 13 proc., co pozwoliło BZ WBK awansować pod tym względem na trzecie miejsce w kraju (1,15 mln rachunków).
Dynamika kredytów hipotecznych i ROR-ów to m.in. efekt reklamy. Na ten cel wydano 12,3 mln zł — z większych banków tylko PKO BP przeznaczył więcej. Duże nakłady związane są też z kartami kredytowymi. Ten produkt zaczyna jednak już odstawać od konkurentów.
Teraz za cel BZ WBK obrał sobie stolicę. Do 2005 r. chce podwoić udziały w warszawskim rynku do 10 proc. To jednak oznacza kolejne koszty. BZ WBK zainwestował już 17 mln zł w utworzenie tu 19 placówek.
Zgodnie z tradycją, bank przeznaczył na dywidendę 20 proc. ubiegłorocznego zysku. W porównaniu z innymi zagranicznymi inwestorami AIB jest mniej łasy na kasę swej spółki zależnej. Zapowiedzi przejęć na polskim rynku mogą jednak niepokoić. Nie dlatego, że fuzja jest zbędna, bo 6- -proc. udział w rynku nie gwarantuje przeżycia w okresie konsolidacji. Chodzi raczej o doświadczenia z przeszłości, gdy Irlandczycy nie zatroszczyli się o pozostałych udziałowców banku przy fuzji z Bankiem Zachodnim. Ponadto, po ostatnich wzrostach spółka wydaje się przewartościowana w stosunku do ewentualnych partnerów w fuzji, co grozi niekorzystnym parytetem wymiany akcji. Kondycja możliwych celów przejęcia (Kredyt Bank, Millennium, ING BSK?) także nie napawa optymizmem.