Samorządy przygotowują się do rozpoczęcia przedsięwzięć finansowanych z Programu Inwestycji Strategicznych. To sztandarowy projekt Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), realizowany w ramach Polskiego Ładu. Na refinansowanie - wynoszące do 95 proc. - w rozstrzygniętej już edycji przeznaczono prawie 24 mld zł.

Lepiej podzielić inwestycje na kilka przetargów
Włodarze gmin zgłaszają jednak zastrzeżenia dotyczące zasad realizacji programu, m.in. konieczności ogłoszenia postępowania w terminie sześciu miesięcy od otrzymania promesy BGK. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że włodarze zgłaszający kilka zadań w jednym wniosku dostali na nie jedną promesę BGK i muszą ogłosić jeden przetarg na wszystkie inwestycje. Jeśli którejś nie uda się zrealizować, w ogóle nie dostaną refinansowania.
- Program stawia wiele wyzwań zarówno przed nami, jak i jednostkami samorządu terytorialnego. Jest nowy i wszyscy się go uczymy. Pierwszą i drugą edycję traktujemy jako pilotażowe. Przy pierwszym naborze otrzymaliśmy kilka tysięcy pytań. Nasze zespoły eksperckie na bieżąco pracują z beneficjentami i zakładamy, że w kolejnych edycjach pytań będzie już mniej – mówi Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK.
Podkreśla, że samorządy wcale nie muszą składać jednego wniosku o pieniądze na kilka zadań.
- Otrzymaliśmy wniosek, w którym jeden z samorządów zgłosił wiele różnych inwestycji, o łącznej wartości 600 mln zł, choć mógł je podzielić na kilka zgłoszeń i etapów. Samorządy muszą zdefiniować, które inwestycje są dla nich strategiczne i najlepiej przygotowane do realizacji, by zgłaszać tylko takie, które faktycznie są w stanie przeprowadzić – podkreśla Beata Daszyńska-Muzyczka.
Samorządy powinny wyzbyć się nawyków z innych programów
Samorządowcy często próbują podążać ścieżkami utartymi w innych programach rządowych. Zasady Programu Inwestycji Strategicznych są jednak twarde.
- Dotychczas jednostki samorządu terytorialnego otrzymywały np. finansowanie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, do którego zgłaszały różne zadania. Jeśli któregoś z nich nie były w stanie wykonać, mogły przesunąć finansowanie na inny projekt, zmienić termin itp. W przypadku naszego programu nie ma takich możliwości. Samorząd otrzymuje promesę, z której sfinansowane będą wszystkie zadania opisane we wniosku. W naszym programie nie chodzi o walkę o pieniądze, lecz o to, by zrealizować najbardziej strategiczne inwestycje. To zmiana mentalnościowa, która musi się dokonać w samorządach – podkreśla prezes BGK.
Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego zainwestowanie 1 proc. PKB w projekty infrastrukturalne może zwiększyć w średnim i długim okresie PKB o 2-2,5 proc. Wydanie 1 proc. PKB na innowacje pozwoli na wzrost nawet o 5 proc.
Pierwsze przetargi już rozstrzygnięto
Eksperci banku od miesięcy zwracają uwagę na rosnące ceny materiałów i robocizny, uczulając samorządy, by dostosowały kosztorysy do realiów rynkowych.
- Gminy muszą mieć poduszkę finansową, by w razie otrzymania ofert przekraczających założenia budżetowe mogły sfinansować projekt. Wielu beneficjentów posłuchało naszych zaleceń. W pierwszej edycji wystawiliśmy już wszystkie wstępne promesy - ponad 4 tys. W przypadku ponad 400 samorządy już rozstrzygnęły przetargi i podpisały umowy z wykonawcami, a w ponad 180 postępowaniach czekamy na podpisanie umowy. W sumie więc już w blisko 600 przetargach udało się wyłonić wykonawców, których oferty czasem były nawet niższe, niż przewidywał samorząd – mówi Beata Daszyńska-Muzyczka.
Półroczny termin na ogłaszanie postępowań w ramach I edycji programu mija 15 maja. Gminy mają więc jeszcze prawie dwa miesiące na ich przygotowanie.
– Bierzemy pod uwagę to, że 5,10, może 15 proc. zadań z pierwszej edycji nie zostanie wykonanych, bo np. nie uda się rozstrzygnąć postępowań i wyłonić wykonawców. Samorządy mogą jednak dopracować dokumentację, zaktualizować kosztorysy i wystąpić o finansowanie w kolejnych edycjach – zaznacza prezes BGK.
Jak wykonawca może zdobyć finansowanie
Ogólnopolska Izba Gospodarcza Drogownictwa zwraca uwagę na inny problem - może się okazać, że wykonawcy nie będą w stanie zrealizować inwestycji dofinansowanych z programu. Wysłała już w tej sprawie trzy pisma do premiera Mateusza Morawieckiego. Przestrzega przed przerzucaniem na firmy wykonawcze kosztów w trakcie realizacji inwestycji. Zgodnie z zasadami programu w przypadku inwestycji trwających nie dłużej niż rok płatności z promes BGK mogą być uruchomione dopiero po zakończeniu prac. Dla zadań długoterminowych pierwszą płatność przewidziano po roku. Do tego czasu wykonawcy sami muszą finansować roboty.
- Płatność z dołu, czyli po zakończeniu inwestycji, jest głównym założeniem programu. Zmienia on sposób myślenia o inwestycjach. Chcemy pobudzić efektywne wykorzystanie pieniędzy, które są w systemie gospodarczym, np. w instytucjach finansowych – podkreśla prezes BGK.
Wykonawców mogą finansować banki komercyjne. Przy okazji badania zdolności kredytowej będą weryfikować potencjał kapitałowy firm. Wpłynie to pozytywnie na realizację inwestycji samorządowych, bo do ich realizacji zostaną dopuszczeni tylko ci wykonawcy, którzy mają wystarczający potencjał finansowy.
- Wykonawca może wnioskować do banku kredytującego o zabezpieczenie finansowania gwarancją portfelową BGK. To zwiększy szanse na uzyskanie kredytu. Umowy umożliwiające udzielanie kredytów z gwarancją podpisało z nami 20 banków działających w Polsce, w tym spółdzielcze, które najlepiej znają lokalne firmy – twierdzi Beata Daszyńska-Muzyczka.
Duże zainteresowanie wykonawców przetargami z Programu Inwestycji Strategicznych może po stronie publicznej wytworzyć mylne wrażenie, że jego założenia są pozbawione wad. Prawdziwą przyczyną przystąpienia większości firm do programu - skądinąd bardzo potrzebnego - była chęć pozyskania jakiegokolwiek kontraktu w głębokim dołku inwestycyjnym, trwającym w samorządach od 2020 r. Niezwykle trudna sytuacja, w której znalazło się polskie budownictwo po inwazji Rosji na Ukrainę, szybko obnaży najsłabsze ogniwa programu. Kontrowersyjny mechanizm jednej płatności po zakończeniu inwestycji, w obliczu szaleństwa cenowego i odpływu pracowników z rynku budowlanego, może szybko zakończyć się utratą płynności przez mniejszych wykonawców. Mają oni ograniczone możliwości pozyskania finansowania obrotowego od banków komercyjnych, które z dnia na dzień usztywniają podejście do branży budowlanej po wybuchu wojny. Jeżeli mechanizm płatności się nie zmieni, to firmy - zwłaszcza MŚP - zastanowią się dwa razy, zanim przystąpią do następnych edycji programu.