Do zamknięcia tego wydania gazety rada BGŻ nie odwołała Michała Machlejda ze stanowiska prezesa. Skarb Państwa chce posadzić na tym miejscu Jacka Bartkiewicza, byłego wiceministra finansów z doświadczeniem bankowca.
Odwołanie Michała Machlejda ze stanowiska prezesa Banku Gospodarki Żywnościowej jest nieuniknione. Skarb Państwa — posiadający 65,2 proc. akcji BGŻ i większość w radzie banku — jest zdecydowany posadzić na tym fotelu Jacka Bartkiewicza, wiceministrowi finansów z czasów Marka Belki, z doświadczeniem w kierowaniu banku (był wiceprezesem Banku Śląskiego). Potrzebuje tylko zgody Komisji Nadzoru Bankowego.
Skarbowi Państwa trudno będzie znaleźć przekonujące, oficjalne powody odwołania prezesa. Zarzut o słabą jakość kredytowania rolnictwa, który pojawił się wraz z pierwszymi informacjami o dymisji Michała Machlejda, można łatwo zbić. Nawet bankowcy z samego BGŻ będący w opozycji do prezesa przyznają, że zarząd niewiele mógł w tym względzie zrobić.
Bank jest jedyną instytucją pośredniczącą w przyznawaniu pożyczek z programu SAPARD. Jednak to nie po jego stronie leży wina, iż kredyty te nie cieszą się zainteresowaniem rolników. Poważniej wyglądają zarzuty o „spłaszczeniu” przez bank rynku kredytów celowych —na zakup zbóż czy obrotowych dla rolnictwa. BGŻ nie wykazał w tym względzie oczekiwanej przez rynek elastyczności.
Bank w założeniach MSP ma być instytucją uczestniczącą we wspieraniu finansowym rolnictwa, ale zarazem pełnić funkcję banku uniwersalnego, oferującego wszystko — od e-konta poprzez duże kredyty hipoteczne na niestandardowej bankowości prywatnej kończąc — jednocześnie przygotowując upublicznienie części akcji i pozyskiwanie inwestora finansowego.
Wiara rynku, że wszystko to uda się zrobić o czasie, jest niewielka. Zmiana prezesa tego nie zmieni.



