Bilety pod specjalnym nadzorem

Małgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2010-06-16 00:00

Agenci mają pomysł, jak zaradzić przekrętom w przetargach. Urząd zamówień wciąż myśli. Firmy chcą się bronić.

Rezolucja 824 IATA wyraźnie mówi, że agentowi nie wolno ingerować w treść biletu lotniczego

Agenci mają pomysł, jak zaradzić przekrętom w przetargach. Urząd zamówień wciąż myśli. Firmy chcą się bronić.

Po majowej publikacji "PB", w której opisaliśmy, jak niektóre biura wygrywają wielomilionowe przetargi państwowych instytucji na zakup biletów lotniczych, rozpętała się burza.

— Otrzymałam mnóstwo telefonów i mejli od klientów, którzy obawiali się, że mogą być oszukiwani — relacjonuje Jadwiga Grochowska, prezes Zrzeszenia Agentów IATA w Polsce.

To dzięki zrzeszeniu jedno z biur — Polish Travel Quo Vadis (PTQV) — trafiło pod lupę LOT. Na trop wpadła pracownica Ministerstwa Zdrowia, która zauważyła, że bilety wystawiane przez PTQV były o 500-1000 zł droższe niż w przypadku innego biura. Za namową zrzeszenia ministerstwo poinformowało o sprawie LOT i Czech Airlines. LOT zapowiedział, że może skierować sprawę do prokuratury.

Bilety jak książki

Zrzeszenie wystosowało w marcu pismo do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych (UZP) z prośbą o opinię, czy usługi lotnicze na pewno powinny podlegać zamówieniom publicznym. Agenci tłumaczą, że wiele instytucji nie zna rzeczywistego zapotrzebowania na bilety i stosuje zwykle kryterium wielkości prowizji pobieranej przy sprzedaży biletu lub upustów oferowanych przez biuro.

"Biuro autoryzowanego agenta IATA otrzymuje 0,1 proc. prowizji od taryfy za sprzedaż biletu, więc oferowanie kilkuprocentowych rabatów może prowadzić do nieuczciwych praktyk polegających na zawyżaniu ceny przelotu, o czym zamawiający nie jest informowany" — czytamy w piśmie Zrzeszenia Agentów IATA.

Chodzi o podniesienie ceny biletu przy użyciu programów komputerowych poprzez zmianę poziomu taryfy (Air Fare) lub wprowadzenie do biletu nieistniejącej taksy (TF) i doliczenie jej do łącznej ceny biletu.

Zrzeszenie proponuje, by za każdym razem, gdy potrzebne są konkretne bilety, organizować odrębny przetarg. Możliwość uniknięcia zbiorowych przetargów mają np. biblioteki przy zakupie książek. Niestety, zrzeszenie do dziś nie otrzymało odpowiedzi z UZP. Także "PB" nie dostał odpowiedzi na pytania zadane 31 maja.

Mają sposoby

A wielkie przetargi trwają, np. Urząd Regulacji Energetyki (URE) na początku czerwca wybierze firmę, która w tym roku kupi 226 biletów lotniczych.

— Rzeczywiście organizowanie przetargów na zakup biletów lotniczych nie należy do najłatwiejszych. Kłopot pojawia się przy przyjmowaniu kryteriów wyboru oferty. Już na etapie przygotowywania dokumentacji przetargowej staramy się jednak ustrzec przed problemami, o których pisze "PB", i zabezpieczyć interes urzędu w maksymalny sposób — opowiada Agnieszka Głośniewska z URE.

Punktem odniesienia jest wartość oferty. Wykonawca, który wygra przetarg, będzie musiał zaproponować najtańszy bilet na danej trasie (podając minimum dwa warianty przelotów), bilety te powinny uwzględniać najkorzystniejsze ceny i promocje. URE chce też, by umowa z agentem przewidywała zabezpieczenie w postaci kar umownych.

— Będziemy tak jak dotychczas pilnować wykonawcy na etapie realizacji umowy — zapowiada Agnieszka Głośniewska.

URE już otworzyło oferty. Wśród firm nie ma PTQV. Urząd ma doświadczenie z przetargami na bilety lotnicze. W 2008 r. unieważnił przetarg, który początkowo wygrało biuro… PTQV z ceną za usługę 0 zł. Protest złożyło biuro Furnel Travel International, które proponowało 0,01 zł. Czy obecny system się sprawdzi?

— Każda oferta przetargowa jest hipotetyczna: zamawiający sugeruje, ile biletów może potrzebować, ale nie jest w stanie określić dat dokonania rezerwacji, terminów podróży, liczby osób. Sytuacja w systemach rezerwacyjnych jest dynamiczna. Teoretycznie może się zdarzyć, że agent podając cenę w danej chwili nie jest w stanie podać najniższej taryfy z braku jej dostępności, a za kilka godzin taka najtańsza taryfa może się pojawić — ostrzega Jadwiga Grochowska.

Wierzchołek góry

Prezes PTQV nie ma sobie nic do zarzucenia.

— Polish Travel Quo Vadis postępuje zgodnie z interpretacją indywidualną Ministerstwa Finansów z 26 listopada 2009 r. Wynika z niej, że usługa wystawiania i sprze- daży biletów jest częścią usługi transportu lotniczego, a w związku z tym opłata transakcyjna stanowi nierozłączną część tej usługi. Ponadto wkalkulowana jest w cenę biletu i nie jest dokumen- towana odrębną fakturą VAT. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich, świadczenie obejmujące z ekonomicznego punktu widzenia jedną usługę nie powinno być sztucznie dzielone — wyjaśnia Dariusz Pałęcki, prezes PTQV.

— Zapytanie PTQV do ministra finansów dotyczyło stawek VAT. Z punktu widzenia podatkowego jest bez znaczenia, czy opłata za wystawienie biletu jest wkalkulowana w jego cenę, czy też wyspecyfikowana na fakturze osobno. Tyle tylko że to nie minister finansów decyduje, czy wolno zmieniać dokument, którego wystawcą jest kto inny, w tym wypadku linia lotnicza. Agent sprzedaje bilety na podstawie umowy z IATA, zobowiązując się do stosowania jego przepisów. Rezolucja 824 IATA wyraźnie mówi, że agentowi nie wolno ingerować w treść biletu. Powoływanie się przez prezesa PTQV na opinię resortu finansów jest zwykłą manipulacją i wprowadzaniem w błąd — komentuje Jadwiga Grochowska.

Przedstawiciele Zrzeszenia Agentów IATA przyznają, że firm, które stosują kontrowersyjne praktyki, może być więcej.