Biznes może się wiele nauczyć od artystów

Rozmawiała Joanna Rubin
opublikowano: 2022-08-12 14:00

Ewa Voelkel-Krokowicz, właścicielka centrów kreatywności i biznesu Concordia Design, jest… buntowniczką. Ma w sobie ciekawość świata i jest otwarta na nieznane. Przyznaje, że obcowanie ze sztuką pomaga jej w pracy – dzięki temu jej spojrzenie na świat jest bardziej włączające.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Inspiracja:
Inspiracja:
Artyści mówią o sprawach ważnych przez pryzmat własnych uczuć, pokazują rzeczywistość, z jaką wszyscy się mierzymy z osobistej, niezwykłej perspektywy. Podziwiam ich za to – mówi Ewa Voelkel-Krokowicz, właścicielka centrów kreatywności i biznesu Concordia Design.
Maciej Zakrzewski

Wywodzi się pani z przedsiębiorczej rodziny, jednak w zarządzie Grupy Vox nie ma pani nazwiska.

Kiedy skończyłam studia, mogłam wejść w struktury Grupy Vox, którą wiele lat temu stworzył mój ojciec Piotr Voelkel. Zależało mi jednak na tym, by uczestniczyć w czymś, czego jeszcze nie było. Chciałam być niezależna, zbudować coś od nowa. Udało się dzięki kapitałowi rodzinnemu, ale odpowiedzialność za sukces lub porażkę wzięłam na siebie. Prowadzę centra kreatywności i biznesu Concordia Design w Poznaniu i Wrocławiu. Ponadto restauracje Concordia Taste w obu budynkach. Zarządzam prototypownią Lab150 – gdzie wykonywane są m.in. prototypy mebli i oświetlenia, sceną Aula Artis – jedną z największych sal koncertowo-konferencyjnych w Poznaniu i działaniami prowadzonymi z Vox Artis – fundacją promującą sztukę współczesną w przestrzeni artystycznej Przystań Sztuki. Mimo że skończyłam socjologię i jestem humanistką, stałam się przedsiębiorczynią. Odpowiadam za realizację celów, jakie sobie stawiamy, a w swoich strukturach zatrudniam około 80 pracowników i współpracowników. Równowaga wewnętrzna pomaga mi się w tym wszystkim się nie pogubić, znaleźć sens, spokój i czas na pracę, dzieci – jestem mamą trzech chłopców: 18-, 12- i 10-letniego – lecz także dla siebie.

Pani rodzina od wielu lat współpracuje z artystami. Organizujecie wystawy, koncerty, spektakle teatralne, pokazy filmowe, wykłady i warsztaty. Czy jest jakiś szczególny powód tych działań?

Wszystko po to, by wbić kij w mrowisko! Włączyć społeczeństwo w dyskusję np. o kryzysie klimatycznym czy wykluczeniu lub rozwarstwieniu społecznym. Artyści zawsze pokazywali, że na świecie jest miejsce dla wszystkich, a sztuka może być intrygującym pomostem w dyskusjach o wyzwaniach społecznych, z jakimi się mierzymy. Zresztą biznes też może się wiele nauczyć od świata sztuki.

Sztuka i życie:
Sztuka i życie:
Młoda artystka wizualna Alicja Biała stworzyła kolorowy wielkoformatowy fresk w Concordia Design we Wrocławiu. Malując budynek, mieszkała w nim przez pięć miesięcy.
Kwiatkowska

Czego pani nauczyła się od artystów?

Bardziej włączającego spojrzenia na świat i biznes. Concordię we Wrocławiu zaprojektowaliśmy z architektką Fokke Moerel z firmy MVRDV tak, by mówiła do wszystkich – budynek nie ma frontu ani tylnej ściany, jest otwarty z każdej strony i na wszystkich. Takie myślenie jest doceniane, w 2021 r. otrzymaliśmy nagrodę Building of the Year ArchDaily w kategorii najlepszy biurowiec na świecie.

W naszym rodzinnym domu ciągle przebywali artyści, więc znam ich nie ze sceny, lecz ze wspólnych spacerów, kolacji, jazdy na rowerze. Pamiętam rozmowy z Mariuszem Krukiem, którego obrazy są kolorowe, zwariowane, ale to pozorne. Mimo koloru i entuzjazmu są wynikiem jego przygnębienia rzeczywistością i tym, gdzie jesteśmy jako ludzkość. Pokazują, w którą stronę idzie świat. Jest w nich pesymizm, który dziś jako dorosły człowiek rozumiem. Artyści zawsze inspirowali mnie swoją wrażliwością, niezwykłą intuicją, delikatnością, czułością dla świata, siebie i innych. Mają odwagę wyrażania siebie, licząc się z możliwą krytyką. Mówią o sprawach ważnych przez pryzmat własnych uczuć, pokazują rzeczywistość, z jaką wszyscy się mierzymy z osobistej, niezwykłej perspektywy. Podziwiam ich za to.

Głos w dyskusji:
Głos w dyskusji:
Katarzyna Kozyra porusza w swojej twórczości temat miejsca kobiet w świecie. Wizerunek związanej kobiety na biurowcu Bałtyk w Poznaniu jest manifestem, w którym w symboliczny sposób pokazuje spętanie kobiet normami kulturowymi dotyczącymi płci.
Concordia Design

Mówi pani też, że artyści są jak sumienie, które czasem nas uwiera i nie daje spokoju. Co to oznacza?

W Przystani Sztuki w Poznaniu, którą zarządzają Karolina Koziolek, prezeska Fundacji Vox Artis i Concordia Design, stanęło „Sorry” – rzeźba antypomnik Joanny Rajkowskiej nawiązująca do stawiania murów. Według artystki „Sorry” ma być dla nas lustrem i pracą sumienia. Przypominać o tym, że społeczeństwa Zachodu od pokoleń żyją na kredyt środowiska, innych kultur i przyszłych generacji. I o tym, że nasz model świata ma błąd w samym założeniu – oczekujemy ciągłego postępu, tak jakby Ziemia miała nieograniczone zasoby. W rezultacie nasz styl życia generuje głębokie kryzysy: ekologiczny, ekonomiczny i migracyjny, których nie da się już powstrzymać. Pracę od 16 września 2022 r. będzie można oglądać również w Warszawie, na kampusie Uniwersytetu SWPS.

Interwencja artystyczna:
Interwencja artystyczna:
Bajkową kobietę z kneblem w ustach można było oglądać na fasadzie Bałtyku w czerwcu i lipcu 2021 r. To była pierwsza indywidualna wystawa rzeźbiarki Katarzyny Kozyry w Poznaniu.
Concordia Design

W ubiegłym roku Katarzyna Kozyra zrobiła interwencję artystyczną na elewacji biurowca Bałtyk w Poznaniu, którego jesteśmy współwłaścicielem. Artystka zawiesiła gigantyczną fotografię pokazującą bajkową postać związanej kobiety skrępowanej normami kulturowymi, nawykami, ograniczeniami. To głos w dyskusji – co dziś znaczy być kobietą. Te wątki w pracy Katarzyny Kozyry 10 lat temu funkcjonowały jako prowokacja. Teraz według artystki postać kobiety z kneblem w ustach jest ideałem kobiecości znacznej części społeczeństwa…

Ciekawa była też praca z Alicją Białą, która stworzyła w Concordii Design we Wrocławiu ogromny współczesny fresk.

Co mówi ten fresk?

Malowidło ma ponad 500 m kw. i jest pochwałą uważności wobec drugiego człowieka i wobec przyrody, zachętą do zatrzymania się. Dzieło powstawało od 2019 r., by zwrócić uwagę na pośpiech świata – a ten świat w 2020 nagle sam się zatrzymał. Przesłanie artystki stało się samospełniającą się przepowiednią. Alicja pytała, po co i dokąd tak pędzimy, czy na pewno wiemy, czego szukamy. Wybuch pandemii spowodował, że praca nad muralem zyskała zupełnie nowy kontekst.

Pochwała uważności:
Pochwała uważności:
Fresk Alicji Białej jest zachętą do zatrzymania się. Dzieło powstawało od 2019 r., by zwrócić uwagę na pośpiech świata – a ten świat w 2020 nagle sam się zatrzymał.
JKRZESZOWSKI

Czego pani szuka, co naprawdę liczy się w pani życiu?

Od kilku lat jeżdżę na dziesięciodniowe kursy vipassany, buddyjskiej praktyki medytacji i bycia w odosobnieniu. To dla mnie bardzo ważny czas wyciszenia, pracy nad sobą i w kontakcie tylko ze sobą, ponieważ nie ma tam możliwości mówienia ani patrzenia na nikogo innego – przez 10 pełnych dni. W czasach galopującego konsumpcjonizmu, ogromnej transformacji i przyspieszenia świata łatwo wpaść w niepewność i zagubienie. Wyjazd na kurs i intensywna praca nad umysłem przynosi mi oczyszczenie i zrozumienie, co naprawdę jest dla mnie ważne.

Zawsze gdy wracam z kursu, współpracownicy mówią, że mam w sobie spokój, poczucie pewności, jasność myśli. To daje poczucie bezpieczeństwa – zarówno mnie, jak i im, a w konsekwencji także firmie.

Są różne rodzaje medytacji – o co chodzi w vipassanie?

Vipassana nie gwarantuje żadnego rodzaju nietykalności, nie uodparnia na problemy, ale nie o to chodzi. Nie można zabezpieczyć sobie dalszego szczęśliwego życia i samych sukcesów, jednak gdy pracuję intensywnie i praktykuję medytację, umiem zachować dystans, nie daję się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Wiem, że wszystko jest anicca – nietrwałe. Wszystko dobre czy złe przeminie. Nadmierna emocjonalność, irytowanie się, złość, krzyk lub euforia nie pomogą. Warto to wiedzieć i warto to ćwiczyć, nie jest łatwo, ale to zdecydowanie wzbogacające doświadczenie. Pomaga też jaśniej określać priorytety i dziedziny, w jakie chcemy się faktycznie angażować biznesowo.

Zmiana:
Zmiana:
Przez ostatnie 10 czy 15 lat stale wydłużała się lista moich zobowiązań jako szefowej, mamy, żony. Widzę to jako sieć linek łączących mnie z obszarami, w których musiałam się sprawdzić. Od kilku lat sukcesywnie je odcinam lub luzuję, daję sobie więcej przyzwolenia na błędy, na słabość, na ustalanie własnych priorytetów – mówi Ewa Voelkel-Krokowicz.
Maciej Zakrzewski

Podobno zawsze była pani zbuntowana…

Mam w sobie duże pokłady ciekawości świata, drugiego człowieka, nieznanego. Ciągnęło mnie tam, gdzie jeszcze nie byłam. Nie bałam się odkrywać, czasem balansować na krawędzi. Wciąż wolę wybierać ścieżki, na których nie ma tłumów. Stawiam na jakość, a nie ilość, a najbardziej lubię sytuacje i ludzi, którzy są autentyczni i w ten sposób najbardziej inspirujący. Bardzo ważna była dla mnie książka Natalii de Barbaro „Czuła przewodniczka” – autorka odnalazła w sobie dziewczynkę sprzed lat, spontaniczne i niezaopiekowane dziecko, które ma w sobie.

Co odnajdowanie dziecka w sobie oznacza dla pani?

Gdy się rodzimy i dorastamy, nie działamy według schematu, jakiegoś odgórnego systemu operacyjnego. Jesteśmy, reagujemy, czujemy, myślimy po swojemu. Kilka miesięcy temu skończyłam 40 lat i wreszcie daję sobie więcej przyzwolenia na bycie tym, kim jestem, a nie tym, kim powinnam być. Przez ostatnie 10 czy 15 lat stale wydłużała się lista moich zobowiązań jako szefowej, mamy, żony. Widzę to jako sieć linek łączących mnie z obszarami, w których musiałam się sprawdzić. Od kilku lat sukcesywnie je odcinam lub luzuję, daję sobie więcej przyzwolenia na błędy, na słabość, na ustalanie własnych priorytetów, nie chcę już działać według reguły wszystko na raz.

Jak uczy pani tego swoje dzieci?

Codziennie uczę ich podążania własną drogą, traktując bardzo partnersko, słuchając ich, rozumiejąc, empatyzując z nimi. Wspieram ich talenty, przyglądam się im i pomagam w podejmowaniu decyzji. Próbuję nie narzucać własnego zdania, tylko pokazywać potencjalne konsekwencje ich wyborów. Rozmawiam z nimi z pozycji osoby, która dobrze ich zna i życzy im najlepiej, a nie mamy, która powinna mieć autorytet wynikający z samego faktu bycia rodzicem. Uważam, że na autorytet u własnych dzieci też trzeba pracować.

W jaki sposób?

Przede wszystkim być spójnym i wykazywać się mądrością nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w tym, co i jak robimy. Wtedy ma to największą moc. I być autentycznym – czasem pokazywać chwile słabości, nie ukrywać, że nie zna się odpowiedzi na wszystkie pytania. Wspólne poszukiwania też są dobrą drogą do budowania z dziećmi mocnej więzi opartej na prawdzie. Ważnym elementem w wychowaniu synów jest też kontakt z przyrodą i miłość do zwierząt. Chcę też, żeby zaprzyjaźniali się ze sztuką. Kiedyś nauczyli mnie tego rodzice, teraz sama przenoszę to na swoich synów.

Własna droga:
Własna droga:
Mam w sobie duże pokłady ciekawości świata, drugiego człowieka, nieznanego. Ciągnęło mnie tam, gdzie jeszcze nie byłam. Nie bałam się odkrywać, czasem balansować na krawędzi. Wciąż wolę wybierać ścieżki, na których nie ma tłumów – mówi Ewa Voelkel-Krokowicz.
Maciej Zakrzewski

Jakiej przyszłości chciałaby pani dla swoich dzieci, dla następnego pokolenia?

Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał świat za pięć, dziesięć czy piętnaście lat. Nie umiem sobie wyobrazić, jak poradzimy sobie jako ludzkość z kryzysem klimatycznym, z którym się mierzymy. Wierzę jednak, że tak jak inne kryzysy w przeszłości, tak i ten uda się rozwiązać. Wierzę w naukowców, w innowatorów, w przedsiębiorców.

Chciałabym żeby synowie znaleźli swoją drogę w życiu. Jakakolwiek ona będzie. Żeby mieli ambitne plany, satysfakcję z tego, co robią, i przyjaciół, którym mogą ufać.

Póki mam ich jeszcze w domu i nie wyfrunęli na studia, ważne jest dla mnie pokazanie im różnorodności świata, bo dziś wszyscy żyjemy w swoich bańkach. Obawiam się, że chłopcy będą myśleli, że świat wygląda tak jak ich środowisko.

Jakie są tego konsekwencje?

To mocno zawężające w kontekście wzorca rodziny, obyczajów, kultury, wierzeń, sytuacji materialnej i wielu innych. Chcę, żeby poznawali odmienne społeczności, inne style życia. To bardzo otwiera oczy, uczy akceptacji, otwartości, ciekawości. Jest też fundamentem postawy obywatelskiej i zrozumienia, że w tej różnorodności można mieć wspólne wartości, np. odpowiedzialność za przyszłość. Dziś synowie są starsi i stali się partnerami do takich rozmów.