PB: Grupa Arche jako jedna z pierwszych firm zaoferowała pomoc uchodźcom z Ukrainy i przyjęła tysiące osób na krótkie i długie pobyty. Policzyliście państwo, ilu mieliście takich niespodziewanych gości?
Władysław Grochowski: Policzyliśmy i cały czas liczymy. Na początku wojny było kilka tysięcy uchodźców z Ukrainy, głównie matek z dziećmi. Hotele były pełne, w niektórych mieliśmy nawet 150 proc. obłożenia — zajęte były wszystkie dostawki, sale konferencyjne itd. Bardzo szybka była jednak rotacja i relokacja — rodziny i indywidualne osoby odbierały uchodźców. Łącznie było u nas około 15 tys. osób, a przeliczając na osobodoby jest to obecnie około 600 tys. Teraz już raczej nie mieszkają w hotelach, to wyjątkowe sytuacje, przebywają raczej w pięciu naszych domach uchodźczych.
Ile jest w nich osób?
Niecały tysiąc, a domy mają łóżka dla 1,2 tys. osób. W Lublinie budynku użyczył nam Uniwersytet Medyczny, w Siedlcach Uniwersytet Siedlecki udostępnił akademik, w Łodzi firma Orange. Mamy też dwa własne — w Ożarowie i Górze Kalwarii. To nasze obiekty, pustostany po byłych biurowcach.
Już w marcu 2022 r. myślał pan o długoterminowej pomocy dla Ukraińców. Co udało się zrobić?
Tak, dosłownie w ostatnich dniach lutego narodził się ten pomysł. Ludzie powinni pracować. Nie mogą przebywać zamknięci w obiektach, dlatego bardzo szybko pomyśleliśmy o pracy. W Warszawie na ulicy Kijowskiej mieliśmy gotowy lokal, który był nieczynny…
Przy redakcji „Pulsu Biznesu”. Garmaż od Ukrainek. Pamiętam...
Dokładnie tak. Był wyposażony, dlatego bardzo szybko go uruchomiliśmy. Mieliśmy jeszcze do początku lipca pierwszy dom uchodźczy od firmy Strus na pobliskiej ulicy Grenadierów. To właśnie Ukrainki z tego domu tam pracowały. Dom został wyburzony w lipcu, a panie, które pracowały na Kijowskiej, rozjechały się po Polsce do innych obiektów. Naturalnie się to rozeszło.
Czy ukraińscy uchodźcy nadal potrzebują pomocy?
Oczywiście. Cały czas zatrudniamy na bieżąco uchodźców i uchodźczynie. I w firmie, i w fundacji. Staramy się też pośredniczyć w innych firmach, żeby każda osoba, która chce pracować, miała taką możliwość. Zdecydowana większość, praktycznie wszyscy, którzy mogą, pracują. Mimo nieszczęścia, którym jest konieczność opuszczenia własnego domu i kraju, u nas uchodźcy czy uchodźczynie są szczęśliwi. Prowadzimy wiele zajęć i warsztatów: artystyczne, muzyczne, rehabilitację, pomoc w znalezieniu pracy, pomoc w urzędach i co tylko potrzeba dla dzieci i pań. Każdy jest zaopiekowany. Myślę, że to nas wyróżnia.
Czy polscy przedsiębiorcy potrafią się dzielić? A Polacy w ogóle?
Zdecydowanie tak. Pomoc jest zaraźliwa. Gdy tylko zaczęliśmy działać na początku wojny, dostaliśmy z wielu firm pomoc finansową i materialną. Momentalnie pojawiły się łóżka, tysiąc materaców z BRW, pościel i wszystko co było potrzebne. Dostaliśmy też pomoc finansową od wielu organizacji, także od „Pulsu Biznesu”. Pomoc będzie zawsze potrzebna. Teraz wchodzimy w pomoc systemową. Będziemy budowali mieszkania dla wykluczonych — uchodźców, ale też osób z niepełnosprawnością, którym umiera rodzic, dla bezdomnych, więźniów. Różnica polega na tym, że od początku włączamy ich do pracy. Każdy człowiek potrzebuje pracy. Jeżeli coś od niego zależy, to odzyskuje godność. Taka nasza rola. Pierwsze mieszkania chronione już budujemy, rozmawiamy z kolejnymi samorządami i firmami. Jest tego sporo. Będziemy to robili systemowo, bo od problemu uchodźstwa i ludzi wykluczonych nie uciekniemy. Rozwarstwienie się pogłębia, a rolą biznesu i elit jest solidarność, dzielenie się, pomoc i usamodzielnianie potrzebujących, żeby nie utrwalać problemu.
Dostaliśmy około 20 mln zł pomocy dla ukraińskich uchodźców. W ogóle jej nie szukaliśmy, to do nas zgłaszały się firmy i fundacje. Po iluś latach dorobku jest potrzeba, żeby podzielić się tym, co się posiada. Oczywiście nic na siłę. Dostrzegam jednak wyraźnie pozytywne zmiany.
Czy pomaganie powinno być bardziej sformalizowane, a państwo powinno do niego zachęcać, np. zwolnieniami podatkowymi?
W jakiś sposób na pewno to pomaga, nie jest to jednak warunek konieczny. Raportowanie ESG oprócz ochrony środowiska czy współpracy z pracownikami wymaga działań społecznych. W ramach grupy działa fundacja Leny Grochowskiej i widzimy, jak chętnie duże korporacje do nas przychodzą, żeby współpracować. Można też działać w sposób pośredni, bo jeśli firmy zamawiają u nas dużą konferencję, kongres, spotkanie, rocznicę, to pomagają, a my możemy wówczas więcej wydać na pomoc, której wiele osób potrzebuje. Mamy taką misję i wspólnie tworzymy taką filozofię. Odbiór jest pozytywny — wiele firm i organizacji chce się włączać.
Dlaczego pan z żoną zaczęliście pomagać? Czy usiedliście pewnego dnia do śniadania i stwierdziliście, że macie możliwość, żeby się podzielić z innymi?
To było chyba naturalne. Mam to po dziadku i mamie, nie będę opowiadał w szczegółach. To czysty przypadek, że zarobiłem jakieś pieniądze. Akurat to jest zupełnie wtórne. Tak po prostu się zdarzyło. Mam bardzo małe potrzeby osobiste, zawsze są gdzieś na końcu, a mimo wszystko, jak się dzielimy, otrzymujemy dużo więcej. Jest nas dużo. Ważne jest zaufanie, żeby pomoc nie poszła na niewłaściwe cele. W człowieku chęć pomagania jest zupełnie naturalna. Dużo mocniej funkcjonuje w ekstremalnych sytuacjach, ale jest obecna też na co dzień. To dobrze wróży na przyszłość. Biznes stoi na zakręcie. Liczy się nie tylko zarabianie pieniędzy, maksymalizacja zysków, ale także dzielenie się z innymi. Nierówności społeczne są olbrzymie i stale się rosną, a wojny i konflikty jeszcze je pogłębiają. Czas zauważyć, że nie jesteśmy sami, a to daje szczęście. Relacje wśród społeczności, co dowiódł okres pandemii, są nam bardzo potrzebne. Potrzebny jest drugi człowiek. Trzeba być z drugim człowiekiem, nikogo nie odrzucać, nikogo nie przekreślać.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub Twojej ulubionej aplikacji
dziś: „Pomocnicy świętego Mikołaja”
goście: Władysław Grochowski — Arche, Anna Korzeniewska — Social Impact Alliance for CEE, Igor Czernecki — fundacja EFC, Małgorzata Karpińska — Stowarzyszenie mali bracia Ubogich, Marta Zaraska — dziennikarka i autorka książek naukowych


