W ciągu ostatnich trzech tygodni z kapitalizacji rynków obligacji skarbowych strefy euro wyparowało 400 mld euro. Rentowności niemieckich 10-latek skoczyły z rekordowo niskiego poziomu 0,05 proc. do 0,72 proc., a oprocentowanie analogicznych papierów hiszpańskich i włoskich zbliżyło się do 2 proc. Zdaniem agencji Bloomberg dużo wspólnego z wyprzedażą na Starym Kontynencie ma polityka pieniężna i kursowa Chin.
W pierwszym kwartale chińskie rezerwy walutowe, lokowane w największej części w papierach dłużnych gospodarek rozwiniętych, zmniejszyły się trzeci raz z rzędu. Wcześniej w ciągu dekady kraj zgromadził w formie rezerw równowartość 3,73 bln USD, w miarę jak polityka utrzymywania sztucznie niskiego kursu lokalnej waluty wspierała eksport Państwa Środka. Dopiero ostatnie reformy gospodarcze rządu w Pekinie przesuwają nacisk z inwestycji i eksportu na konsumpcję.
- Jest całkiem jasne, że chińskie rezerwy nie mogą dalej rosnąć w tym tempie. Ilość chińskich funduszy przeznaczanych na zakupy obligacji strefy euro będzie dalej malała – komentował w rozmowie z Bloombergiem Li Jie, pracownik naukowy Centralnego Uniwersytetu Finansów i Ekonomii w Pekinie.
Największemu w historii, sięgającemu 113 mld USD, spadkowi rezerw towarzyszyło 13,7-procentowe umocnienie juana wobec euro w pierwszych trzech miesiącach roku. Po tym jak juan umocnił się w ciągu roku o 23,1 proc. wobec wspólnej waluty, Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest bliski stwierdzenia, że notowania juana odzwierciedlają jego rzeczywistą wartość, donosił tydzień temu dziennik Wall Street Journal.
- Bacznie przyglądamy się temu, co robią duzi inwestorzy chińscy. Z perspektywy Chin nie ma potrzeby dalej rozbudowywać rezerw, skoro kurs juana jest już w zasadzie płynny – zauważał Jose Abad, główny ekonomista hiszpańskiego banku rozwojowego Instituto de Credito Oficial.
