Notowania ropy Brent wyniosą w czwartym kwartale średnio 48 USD za baryłkę, wynika z mediany 17 prognoz zebranych przez Bloomberga. Do takiego odbicia cen dojdzie dzięki przejściu rynku z nadwyżki podaży do deficytu, co prognozuje między innymi bank Goldman Sachs. W tym roku produkcja krajów spoza kartelu OPEC spadnie o 600 tys. baryłek dziennie, przewiduje Międzynarodowa Agencja Energetyki. Jednocześnie globalny popyt wzrośnie według sekretarza generalnego OPEC Abdalli El-Badriego o 1,3 mln baryłek dziennie.
- Dać za wygraną powinni amerykańscy producenci łupkowi. To oni jako pierwsi powinni zacząć ograniczać wydobycie, a potem podaż powinna dalej spadać. Do tego dochodzą prognozy zakładające wzrost popytu w drugiej połowie roku – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Daniel Ang, analityk firmy brokerskiej Philip Futures.
Załamanie cen jest już wystarczające, by doprowadzić do zrównoważenia rynku, a to zapowiedź, że jeszcze w tym roku na rynku rozpocznie się hossa, zapowiadali analitycy Goldman Sachs w styczniowym raporcie. Podobną prognozę w wywiadzie dla telewizji Bloomberg formułował w tym tygodniu dyrektor generalny BP Bob Dudley. Optymistą jest także Ole Hansen, szef strategii rynków surowcowych w Saxo Banku.
- Ceny ropy złapią twarde dno, po czym zaczną się umacniać w kierunku przedziału 40-50 USD za baryłkę – komentował Ole Hansen w wypowiedzi dla Blooomberga.
Część instytucji przestrzega jednak, że do zrównoważenia rynku brakuje jeszcze dużo. Bank Natixis obniżył prognozy dla cen ropy na ten i przyszły rok, wskazując na wzrost eksportu przez Iran oraz szanse na zwiększenie dostaw surowca z Libii, gdzie sytuacja się ustabilizowała. Choć prognoza Natixis jest najniższa ze wszystkich, to jednak i ta instytucja spodziewa się niewielkiego wzrostu cen. W czwartym kwartale ropa WTI kosztować będzie średnio 38 USD za baryłkę.
