Bloomberg: Kolesie Putina zarabiali, wiedząc co się stanie

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2015-02-27 06:00

Analiza handlu na giełdzie w Moskwie wskazuje, że pewna grupa inwestorów z wyprzedzeniem wiedziała o decyzjach, jakie zapadały na Kremlu – wynika z oczekującej na publikację pracy badaczy uniwersytetu Cornell w stanie Nowy Jork.

Tuż przed zajęciem Krymu przez Rosję grupa inwestorów krajowych wydawała się wiedzieć dokładnie, co się stanie, podczas gdy inwestorzy międzynarodowi nie spodziewali się rosyjskiej interwencji wojskowej na Ukrainie – to wynik obserwacji handlu na giełdzie w Moskwie przez Felipe Silvę oraz Jekaterinę Wołkową. W swoich badaniach naukowcy posłużyli się stworzonym w latach 90. modelem Easley’a-O'Hary, skupiającym się na współczynniku VPIN. Pozwala on oszacować, jaka część zleceń złożona była przez uczestników rynku, którzy mogli mieć uprzywilejowany dostęp do informacji (nie oznacza to jeszcze, że nielegalnie wykorzystywali informacje poufne, a jedynie że mieli lepsze informacje od pozostałych inwestorów).

Insajderzy, czyli inwestorzy posiadający informacje niedostępne dla ogółu, stali się dużo bardziej aktywni tuż przed zezwoleniem Dumy 1 marca 2014 r. na użycie sił rosyjskich na terytorium Krymu. Do skoku współczynnika VPIN doszło dokładnie na dwa dni przed krytyczną sobotą, w czasie gdy moskiewski indeks RTS był jeszcze stabilny. Załamał się o 12 proc. dopiero w poniedziałek, na pierwszej sesji po decyzji Dumy, za sprawą obaw, że aneksja Krymu doprowadzi do nałożenia na Rosję międzynarodowych sankcji (innym przykładem podanym przez badaczy była sprzedaż pakietu akcji Gazpromu przez prezesa Wiktora Zubkowa 11 lutego 2014 r., czyli na blisko trzy tygodnie przed 14-procentowym załamaniem kursu spółki z 3 marca).

Według Leonida Bershidskiego, komentatora agencji Bloomberg, mało kto z zewnętrznych, nawet bardzo dobrze poinformowanych obserwatorów, spodziewał się rosyjskiej interwencji po obaleniu Wiktora Janukowycza. Tymczasem już cztery dni po odsunięciu od władzy skorumpowanego prezydenta Ukrainy wojsko w zachodniej części Rosji zostało postawione w stan podwyższonej gotowości, a dzień później tzw. zielone ludziki zajęły gmach krymskiego parlamentu.

- Nikt nie skojarzył tych faktów, ponieważ metody Władymira Putina nie były jeszcze znane. Choć uważam siebie za osobę posiadającą dobre źródła i w Moskwie, i w Kijowie, to jednak wówczas przyszłoby mi z największą trudnością wyobrazić sobie, że Władymir Putin zdobędzie się na takie działania – przyznaje Leonid Bershidsky.

Komentator przypomina ostatnie doniesienia „Nowaja Gaziety”, według których plany inwazji na Ukrainę powstały jeszcze przed obaleniem Wiktora Janukowycza. Jednak aby o nich wiedzieć, trzeba było mieć kontakty w najbardziej twardogłowej frakcji kremlowskich elit, zauważa Leonid Bershidsky. Według niego metoda użyta przez badaczy nadal będzie oferowała możliwość przewidywania kolejnych posunięć Władymira Putina w kryzysie na Ukrainie.

- Idealnie by było, gdyby Putin był wiarygodnym człowiekiem. Ponieważ niestety nie jest, najlepszą metodą ustalenia, czy mówi prawdę, jest metoda Easley’a-O'Hary – ocenia Leonid Bershidsky.

Władimir Putin (fot. Bloomberg)
Władimir Putin (fot. Bloomberg)
None
None