We wtorkowym handlu nad Bosforem lira stabilizowała się względem dolara, a główny indeks giełdowy spadał o 1,2 proc., do najniższego poziomu od pół roku. To reakcja rynków na zajęcie przez policję placu Taksim, gdzie gromadzili się demonstrujący przeciw polityce premiera Recepa Tayyipa Erdogana. Jeszcze wczoraj lira osłabiła się do dolara aż o 1,4 proc., co było największą przeceną od ponad roku.
W rezultacie średnie straty polskich funduszy inwestujących nad Bosforem sięgnęły średnio 12 proc. w skali miesiąca. Jak zauważa agencja Bloomberg, niepokoje grożą ucieczką inwestorów zagranicznych, których do Turcji przyciągnęły wysokie rentowności, spadający dług publiczny i podwyżki ratingów kraju.
Premier wezwał swoich zwolenników do deponowania oszczędności w państwowych bankach, oskarżając prywatne instytucje o wrogi stosunek do rządu. Od wybuchu protestów 31 maja koszt ubezpieczenia tureckiego długu przed niewypłacalnością skoczył o jedną trzecią, do 172 punktów bazowych. Rentowność denominowanych w walucie lokalnej dwuletnich obligacji skarbowych sięgnęła 6,7 proc., co według danych Bloomberga plasuje Turcję wśród czterech krajów spośród największych rynków wschodzących o najwyższym koszcie obsługi zadłużenia. Inwestorów nie uspokoiła reakcja rządu na niepokoje rynkowe.
Rentowności obligacji 2 - letnich tureckiego rządu za ostatnie 12 miesięcy. Źródło: Bloomberg.
- Ci, którzy rozpoczęli walkę przeciwko nam, zapłacą wysoką cenę. Lobby wysokich stóp procentowych wykorzystuje ciężką pracę mojego ludu od lat, ale to musi się skończyć – grzmiał w poniedziałek Recep Tayyip Erdogan.
Zdaniem agencji Moody’s nasilające się protesty negatywnie wpływają na wiarygodność kredytową Turcji. Agencja jeszcze na dwa tygodnie przed wybuchem zamieszek podniosła rating kraju do poziomu inwestycyjnego. Teraz jednak zauważa, że ryzyko spadku ruchu turystycznego i spowolnienia napływu inwestycji portfelowych mogą utrudnić krajowi finansowanie deficytu w bilansie płatniczym. W podobnym tonie wypowiada się Paul McNamara z GAM Investment.
- Turcja była popularna, więc ucierpiała szczególnie mocno. Wciąż nie widzimy mocnych argumentów za powrotem na rynek. Jest wiele miejsc, gdzie byśmy chcieli się mocniej zaangażować, po tym jak opadnie kurz po przecenie na rynkach wschodzących [ostatnie tygodnie przyniosły gwałtowną przecenę obligacji na rynkach wschodzących, w tym w Polsce – red.], ale Turcja nie jest wysojko na tej liście – komentował Paul McNamara.
Tymczasem ostrożny powrót na rynek obligacji tureckich zaleca KBC.
- Po przecenie z ostatnich tygodni pojawiły się okazje do korzystnych zakupów, jednak inwestorzy powinni się upewnić, że są w stanie poradzić sobie ze zwiększoną zmiennością – napisał w notce do klientów Dieter Van de Voorde, analityk obligacji rynków wschodzących w banku KBC.
