Branża cementowa zaczyna się niecierpliwić

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2023-04-13 20:00

Cementownie są gotowe zainwestować miliony w wyłapywanie CO2, ale kwestia jego transportu i składowania zależą od rządu. A ten się nie spieszy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co z wyłapanym CO2 chce robić branża cementowa
  • na jakim etapie są niezbędne prace legislacyjne
  • dlaczego polskim cementowniom się tak spieszy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W Polsce, będącej wiceliderem na europejskim rynku cementu, działa 12 cementowni, które produkują prawie 20 mln ton tego surowca rocznie (w 2021 r. było to 19,3 mln ton). Niestety tego rodzaju działalność wiąże się z emisją dwutlenku węgla.

- Od początku transformacji jako branża zmniejszyliśmy emisję o ok. 30 proc. – zapewnia Krzysztof Kieres, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu.

Na etapie rządu:
Na etapie rządu:
Opracowane pod kierownictwem wiceministra klimatu Piotra Dziadzi zmiany w prawie geodezyjnym i górniczym w styczniu trafiły do rady ministrów. Rząd jednak nadal się nimi zajmuje, a branża cementowa zaczyna się niepokoić tempem prac.

Cementownie wciąż zmniejszają emisję, ale z powodów technologicznych całkowicie wyeliminować jej nie można. Na razie branża może jeszcze liczyć na darmowe uprawnienia emisyjne, ale z roku na rok przysługuje ich coraz mniej i w 2034 r. w ogóle ich nie będzie. Pozostaje więc wyłapywanie i wykorzystanie CO2 (technologia CCU) lub magazynowanie go (CCS). W praktyce ze względu na skalę produkcji, a co za tym idzie i emisji (branża odpowiada za około 2 proc. całej krajowej emisji CO2), w grę wchodzi tylko to drugie rozwiązanie. Krzysztof Kieres przyznaje, że to oznacza pozostawienie problemu dwutlenku węgla przyszłym pokoleniom. Stanisław Sobczyk, dyrektor w Lafarge Cement jest jednak przekonany, że ten gaz stanie się w przyszłości cennym surowcem i dlatego apeluje, by składować go w Polsce. Jak wynika z szacunków dokonanych już dekadę temu, geologia naszego kraju pozwala na zmagazynowanie pod ziemią nawet 3 mld ton CO2 (obecnie ze względu na zagospodarowanie części terenów pewnie już nieco mniej). Teoretycznie są więc możliwości składowania, a branża cementowa jest gotowa, by zainwestować grube setki milionów w instalacje do wyłapywania dwutlenku węgla.

- Problem w tym, że na razie nie wiemy, gdzie konkretnie miałby trafić gaz, który wyłapiemy i jak go tam przetransportować. Tymczasem decyzje inwestycyjne musimy podejmować już teraz – mówi Janusz Miłuch, prezes cementowni Ożarów, największego zakładu tej branży w Europie.

Transport dwutlenku węgla przy takiej jego ilości, jaka powstaje w procesie produkcji cementu, musi się odbywać rurociągami. Te są elementem strategicznej infrastruktury i podlegają państwu. Konieczne są więc zmiany legislacyjne m.in. w prawie geologicznym i górniczym.

W styczniu tego roku na poprzednim posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. rozwoju przemysłu cementowego w Polsce, wiceminister klimatu Piotr Dziadzio deklarował, że jego resort zakończył już prace nad tym projektem, co oznacza, że pracę nad nim rozpoczyna rząd, a następnie Sejm. Piotr Dziadzio mówił trzy miesiące temu, że liczy na przyjęcie nowych przepisów jeszcze w tej kadencji parlamentu.

Branża cementowa jest jednak zaniepokojona tempem prac.

- Polska jest w tyle, jeśli chodzi o te regulacje – twierdzi Włodzimierz Chołuj z zarządu Cemex Polska.

- Inne europejskie kraje, choćby Bułgaria, Niemcy, czy Czechy, że o państwach z północy kontynentu nie wspomnę, są znacznie bardziej zaawansowane niż my – wtóruje mu Andrzej Reclik, prezes Górażdże Cement.

W jego opinii jeśli w 2030 r. nadal nie będzie możliwości składowania dwutlenku węgla, przyszłość całej branży cementowej w Polsce stanie pod znakiem zapytania.

Ksenia Ludwiniak, wicedyrektor Departamentu Elektroenergetyki i Gazu w resorcie klimatu, która pod nieobecność wiceministra reprezentowała to ministerstwo na czwartkowym posiedzeniu zespołu ds. przemysłu cementowego, zapewniała, że czasu jest jeszcze dość. Stwierdziła jednak, że nad zmianami w prawie geologicznym i górniczym nadal pracuje rada ministrów.

Argumentowała też, że niezbędne jest zidentyfikowanie źródeł emisji CO2, nad czym właśnie pracuje jej resort. Tymczasem, jak się okazało, branża ma takie dane.

– Ewidencja emitentów może się błyskawicznie znaleźć na ministerialnym biurku - zapewnia Andrzej Reclik.

Ksenia Ludwiniak dopytywana przez przedstawicieli przemysłu, kiedy państwowa infrastruktura transportowa będzie gotowa do wykorzystania w celu przesyłu CO2, przyznała, że nie umie odpowiedzieć na to pytanie.

Tymczasem możliwości transportu i składowania dwutlenku węgla zaczynają się domagać przedstawiciele kolejnych branż. Na czwartkowe posiedzenie parlamentarnego zespołu by porozmawiać z posłami i przedstawicielami rządu przyszli ze swoimi postulatami również reprezentanci sektora hutniczego i wapienniczego, które mają bardzo podobny problem jak cementownie.