Poławiacze talentów IT narzekają, że łowiska w Polsce są przetrzebione. Rozwiązaniem jest przeniesienie się z rekrutacją na zagraniczne akweny. Choćby na Białoruś, skąd na fali represji, po tamtejszych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 r., masowo odpływają wykwalifikowani pracownicy, w tym z sektora nowych technologii. Dzięki projektowi „Poland. Business Harbour” 790 białoruskich specjalistów IT otrzymało wizy do Polski, o czym informuje gazeta „Nasza Niwa”, powołując się na specjalistkę Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.

Aż 64 proc. dużych przedsiębiorstw oraz 56 proc. małych i średnich firm miało za mało specjalistów ICT (teleinformatyka). To dane z unijnego raportu „The Digital Economy and Society Index“ za 2019 r. A jak jest teraz? Rekrutacje kwitną, bo w ponad połowie krajowych firm przyspieszono transformację cyfrową. W całej UE deficyt w branży IT szacowany jest na 600 tys., w Polsce na 50 tys. fachowców.
– Kandydaci nie muszą narzekać na oferty. Coraz częściej trudno zdobyć już nawet nie idealnego pracownika, ale takiego, który wpisuje się w oczekiwania przedsiębiorcy – komentuje Barbara Kowalewska, współzałożycielka i szefowa IT-Leaders.
A może wystarczy obsadzić wakaty krajowymi absolwentami studiów technologicznych i bootcampów – i nie trzeba będzie robić połowów w Indiach, na Ukrainie i Białorusi? Nadmierny optymizm. Według prognoz szkoły programowania Kodilla.com przewaga popytu nad podażą utrzyma się przynajmniej do roku 2030.