Brexit wywołał tsunami na rynkach

Jagoda Fryc
opublikowano: 2016-06-26 22:00

W piątek było jak u Hitchcocka. Wieści o brexicie wywołały potężne trzęsienie ziemi, a potem napięcie rosło z każdą godziną.

A miało być zupełnie inaczej. Choć przedreferendalne sondaże wskazywały, że zwolennicy i przeciwnicy opuszczenia wspólnoty idą niemal łeb w łeb, to jednak scenariusz bazowy większości uczestników rynku był optymistyczny: „Brytyjczycy zostają”.

— Wydawało się, że niezdecydowani opowiedzą się za status quo, a część z deklarujących poparcie dla brexitu na finiszu się z niego wycofa. Wynik głosowania w Wielkiej Brytanii jest jednak potwierdzeniem radykalizacji nastrojów społecznych w Europie Zachodniej i stawia pod znakiem zapytania trwałość Unii Europejskiej — mówi Łukasz Rozbicki, zarządzający z MM Prime TFI.

Inwestorzy — zaskoczeni wynikami referendum — rzucili się więc do wyprzedaży ryzykownych aktywów i uciekali w te zakątki rynku finansowego, które w przeszłości udzielały schronienia podczas światowych kryzysów. Niemal podręcznikowo, już w pierwszych godzinach handlu notowania kontraktów terminowych na złoto wzrosły z 1250 do 1357 USD za uncję. I choć później emocje nieco opadły, to i tak zwyżka cen kruszcu sięgnęła 5 proc. i była najwyższa od niemal 7 lat. Bezpieczną przystanią tradycyjnie stał się też dolar i frank — drożały odpowiednio nawet o 6-7 proc. Silne spadki zanotował natomiast brytyjski funt, tracąc do głównych walut od 3 do ponad 11 proc. i docierając od poziomów najniższych od 1985 r. Prawdziwe tsunami przetoczyło się jednak przez europejskie giełdy — WIG20 na otwarciu znalazł się 9,5 proc. pod kreską, niemiecki DAX nurkował nawet o 10 proc., a londyński FTSE100 o prawie 9 proc. Co dalej?

— Sytuacja jest bardzo dynamiczna i nikt się nie pokusi o prognozowanie konkretnych poziomów, do których indeksy mogą spadać. Konsekwencje ekonomiczne brexitu będą długofalowe, a wiele zależy od dynamiki sytuacji politycznej w poszczególnych krajach. Można obawiać się zapowiedzi kolejnych referendów, a w największych krajach, jak Niemcy, Francja i Włochy, najbliższe kampanie wyborcze pełne będą dyskusji na temat przyszłości wspólnej Europy. Nie sam brexit, ale właśnie dalszy rozwój sytuacji politycznej w Europie może kłaść się cieniem na zachowaniu rynków europejskich — mówi Paweł Homiński, członek zarządu Noble Funds TFI.

CO CZEKA… ZŁOTEGO

Złoty nie osłabi się tylko do funta

Referendum to dopiero początek brexitu. Procedurę wynikającą z art. 50 traktatu lizbońskiego uruchomi zapewne dopiero następny premier Wielkiej Brytanii. On będzie negocjował warunki wyjścia i od tego, na czym ostatecznie stanie, zależą kursy walut, w tym złotego. Ważne są dwie kwestie: jak szybko będzie przebiegał proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (UE) i na ile Wielkiej Brytanii uda się zachować status państwa będącego gdzieś z boku, ale jednak mocno związanego z UE. Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM Banku Ochrony Środowiska, oraz Daniel Kostecki, dyrektor departamentu analiz rynkowych HFT Brokers, uważają, że początkowo złoty najbardziej straci do euro, które sięgnie 4,59-4,60 zł. — Może to nastąpić za tydzień, a może za dwa dni — mówi Marek Rogalski.

— W dłuższym terminie, w trochę skrajnym scenariuszu,zakładam, że w tym roku zobaczylibyśmy 4,40-4,50 zł za euro, dolara i franka. W przypadku samego euro nie byłoby to może nic złego, ale frank po 4,50 zł robiłby wrażenie — mówi Marcin Kiepas, dyrektor działu analiz Admiral Markets. Pesymistyczne wizje analityków DM BOŚ i HFT Brokers zakładają jednak znacznie większą przecenę złotego. Według nich, za kilka miesięcy euro może być warte 4,90-4,92 zł.

— Od strony analizy technicznej, po osiągnięciu 4,60 zł za euro, otwarta jest droga do poziomów z lutego 2007 r., czyli 4,92 zł. To, czy złoty podąży w tym kierunku, zależy od tego, czy do brexitu dołączą inne czynniki — czyli jakieś problemy w Chinach czy negatywne przyjęcie wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE to też niemal pewne wyjście Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa, co może być kolejnym impulsemdo załamania na rynkach. Dolar byłby największym beneficjentem takich wydarzeń. Tak było po atakach na World Trade Center i upadku Lehman Brothers — komentuje Marek Rogalski. Jego zdaniem, amerykański dolar szybko może przełamać poziom 4,15 zł i dojść do 4,25 zł. Z czasem dolar sięgnąłby 4,60 zł, a przy kursie 4,92 za euro — ponad 4,70 zł. Ten sam poziom osiągnąłby frank szwajcarski, któremu w perspektywie dwóch tygodni wróży 4,30 zł. Na ten sam poziom wskazuje Daniel Kostecki. — Funt jest najtrudniejszy do estymacji. W ciągu dwóch tygodni będzie ubijał dołek na poziomie 5,33 zł. Potem może zejść do 5,14 zł — mówi Marek Rogalski. — W przypadku funta wahania w przedziale 5,20- -5,70 zł będą się utrzymywać przez dłuższy czas, bo słabość funta i złotego będą się równoważyć— oponuje Daniel Kostecki. [KA]

CO CZEKA… POLSKIE AKCJE

Brexit uderzy w polskie banki

Niepewność i zmienność to najczęściej wypowiadane słowa opisujące poreferendalną rzeczywistość, również tę na GPW. Filip Nowicki z Superfund TFI uważa, że trend spadkowy na warszawskiej giełdzie może utrzymać się przez całe wakacje, a silne osłabienie złotego względem dolara, euro i franka czkawką odbije się na niektórych spółkach. — Umocnienie dolara negatywnie oddziałuje na LPP, które blisko 90 proc. kosztów zakupu towarów rozlicza w tej walucie. Najbardziej dotkliwie decyzje mogą jednak odczuć banki — Getin, mBank, Millennium — kolejny wystrzał kursu franka powoduje, że banki z ekspozycją na kredyty w tej walucie będą musiały sprostać wyższym wymogom kapitałowym, a dodatkowo umocnienie helweckiej waluty zwiększa ryzyko szybkich i nieprzemyślanych decyzji polityków w sprawie pomocy frankowiczom. Relatywnie lepiej będą sobie radzić spółki wypracowujące choć część przychodów w walutach obcych — Ciech, PKN Orlen, Alumetal, Uniwheels, Forte — wylicza Filip Nowicki.

Pod znakiem zapytania stoi też budżetowanie UE, a tym samym wydatki w nowej perspektywie. Łukasz Rozbicki, zarządzający z MM Prime TFI, uważa, że ewentualne jej odroczenie czy zmniejszenie będzie wpływać negatywnie na wydatki publiczne i takie branże jak budowlanka czy sektor IT. — Okres słabego złotego będzie przedłużony, co negatywnie wpłynie na importerów i tutaj można wskazać np. branżę odzieżową. Relatywnie mocne mogą być sektory defensywne — telekomunikacja czy energetyka, ale one borykają się z innymi problemami. Słaby złoty to natomiast dobra wiadomość dla eksporterów, a kilku mocnych reprezentantów mamy na GPW: CD Projekt, Forte, Amica, Alumetal. W dłuższej perspektywie być może warto wykorzystać przecenę związaną z paniką, aby kupić akcje spółek, których zyski mogą się, w związku z zaistniałymi warunkami, poprawiać — sugeruje Łukasz Rozbicki. Daniel Kostecki, dyrektor departamentu analiz rynkowych HFT Brokers, zwraca natomiast uwagę, że skala piątkowych spadków była tak duża, że można oczekiwać, że ich apogeum jest już za nami, a okolice 1600-1500 pkt. na WIG20 mogą wpływać zachęcająco do zakupu polskich akcji.

— W średnim i długim terminie WIG20 może zmierzać w stronę 2000 pkt., a do końca roku nawet powyżej tej bariery. Wydaje się też, że temat zmian umów handlowych z eksporterami do Wielkiej Brytanii jest jeszcze bardzo odległy. Dodatkowo, najprawdopodobniej, Wielka Brytania pójdzie w ślad Szwajcarii czy też Norwegii, jeśli chodzi o umowy handlowe. Dlatego też spółki, które mają ekspozycję na eksport do Wielkiej Brytanii, jak np. KGHM, Grupa Kęty czy też Grupa Lotos, mimo wszystko mogą wyjść z tego całego zamieszania obronną ręką. Jest to jednak bardzo odległa perspektywa w tym czasie notowania eksporterów na Wyspy będą zależne od ogólnego nastroju na rynku — wyjaśnia Daniel Kostecki. [JAG]

CO CZEKA… GIEŁDY ZAGRANICZNE

Londyn ucierpi najbardziej

W średnim terminie zachowanie indeksów akcji na świecie będzie zależało od politycznej odpowiedzi Unii Europejskiej oraz od czekających nas negocjacji: jak, kiedy i na jakich warunkach Wielka Brytania ją opuści. — Istotne będzie też, jak na polityczne negocjacje pomiędzy Unią a Wielką Brytanią będą reagować pozostałe kraje europejskie — np. czy będziemy mieć kolejne referenda w sprawie opuszczenia Unii. Z punktu widzenia gospodarki sytuacje tego typu wprowadzają dużo niepewności co do decyzji inwestycyjnych i konsumpcyjnych, a to powoduje spadek tempa wzrostu gospodarczego — przypomina Jarosław Jamka, wiceprezes Ipopema TFI. Eksperci twierdzą, że brexit najmocniej odczują te rynki, które najbardziej korzystają z handlu między Wyspami a resztą świata. Decyzja o wyjściu odciśnie więc wyraźne piętno na spółkach niemieckich, holenderskich oraz francuskich, bo państwa te należą do głównych partnerów handlowych Wielkiej Brytanii.

— Spodziewam się nerwowych wakacji, w trakcie których spadki będą się pogłębiać. Oczywiście dynamika będzie znacznie niższa niż w piątek. Na jesieni wiele będzie zależeć od dalszego rozwoju sytuacji. Jestem sobie w stanie wyobrazić scenariusz, że politycy brytyjscy będą rozciągać proces w czasie, odkładając wyjście w nieskończoność. Taka postawa niewątpliwie wsparłaby rynki — zwraca uwagę Filip Nowicki z Superfund TFI.

Również na rynkach wschodzących ma być nerwowo, ale Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych Quercus TFI, uważa, że pomocną dłoń w ich stronę wyciągnąć mogą banki centralne, które będą starały się wspierać gospodarki.

— Możliwe są kolejne niestandardowe kroki EBC, a Fed może wstrzymać się z podwyżkami stóp na dłuższy czas, co powinno wspierać giełdy. Nie zdziwię się więc, jeśli na koniec roku zobaczymy wyraźnie wyższe poziomy indeksów niż obecnie — uważa Marek Buczak. W krótkim terminie próżno szukać beneficjentów brexitu, ale już w średnim i długim okresie eksperci uważają, że zyskać mogą — paradoksalnie — rynki w Paryżu i Frankfurcie głównie z uwagi na przeprowadzkę międzynarodowych instytucji finansowych. Ponadto wiele spółek myślących o międzynarodowym IPO będzie wybierać tamte giełdy jako główne ośrodki na terenie UE, zamiast Londynu. — Relatywni wygrani w obecnych warunkach to m.in. giełda szwajcarska z dużym udziałem defensywnych sektorów ochrony zdrowia i produktów konsumpcyjnych, a także niemieckie spółki nieruchomościowe. Widzimy możliwość wprowadzenia dużych programów inwestycji w infrastrukturę w Europie — beneficjentem mogą być podmioty z szeroko rozumianego sektora budowlanego — uważa Paweł Homiński, członek zarządu Noble Funds TFI. [JAG]

OCO CZEKA… POLSKIE OBLIGACJE

Polska sama zdecydujeo cenie długu

Ministerstwo Finansów odwołało zaplanowany na 27 czerwca przetarg zamiany obligacji skarbowych, uzasadniając to niestabilnością rynku. Rozmówcy, których pytaliśmy o wpływ brexitu na rentowność polskich obligacji skarbowych, wskazywali jednak, że przecena już się zrealizowała.

— Prawie wróciliśmy do poziomów, które były notowane wówczas, gdy sondaże wskazywały na przewagę zwolenników brexitu. Na rynku nadal jest popyt i podaż, a nie tak jak po upadku Lehman Brothers, gdy handel zamarł — mówi dr Marcin Mazurek z departamentu analiz ekonomicznych mBanku, twierdząc, że nie potrafi przewidzieć, czy w najbliższych dniach można jeszcze spodziewać się gwałtowniejszych zmian rentowności polskich obligacji skarbowych. Generalnie jednak nie spodziewa się dalszej istotnej polskich obligacji skarbowych raczej nie wróci szybko do poziomu 4-5 proc. notowanego przed 2014 r. przeceny polskich papierów dłużnych.

— Obecną rentowność uważam za atrakcyjną na czasy, gdy mamy spokój zewnętrzny. Na razie go nie mamy, a na początek mamy przebudowę całego systemu finansowego w Europie. Polska ma duży udział finansowania zagranicznego. To może być problem w średnim terminie. Jeśli sytuacja się uspokoi, jesteśmy w stanie zejść z rentownościami poniżej 3 proc. — uważa Dariusz Lasek.

Rentowność polskich obligacji skarbowych raczej nie wróci szybko do poziomu 4-5 proc. notowanego przed 2014 r.

— Wtedy był wyższy wzrost gospodarczy, inflacja i stopy procentowe — przypomina Marcin Mazurek. Zdaniem Dariusza Laska i Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Banku Pekao, w dłuższej perspektywie o cenach polskich obligacji ponownie będą decydowały lokalne czynniki makroekonomiczne i polityczne. Wśród nich są obniżenie wieku emerytalnego i jego ewentualny wpływ na deficyt budżetowy, żądania przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich i zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego. — Sprawa Trybunału ma pewne znaczenie dla części inwestorów zagranicznych, którzy nie wnikają w szczegóły, ale inwestują tam, gdzie po prostu jest spokój — tłumaczy Marcin Mrowiec. [KA]