Michał Chyczewski rozpoczyna naprawianie Kredobanku, ukraińskiej spółki PKO BP
Do zarządu banku wszedł z marszu. Tematykę zna — był wiceministrem nadzorującym sektor finansowy. Członków rady nadzorczej też.
Michał Chyczewski, zaczyna prawdziwą przygodę z biznesem. Były wiceminister skarbu, którego w marcu rada nadzorcza Kredobanku, spółki PKO BP na Ukrainie włączyła w skład zarządu banku, właśnie dostał zgodę na pracę za wschodnią granicą. Z naszych informacji wynika, że będzie zarabiał miesięcznie ponad 20 tys. USD (tj. blisko 80 tys. zł , czyli przeszło cztery razy więcej niż otrzymuje szef PKO BP). Pierwotnie Michał Chyczewski miał objąć posadę szefa pionu detalicznego. Tak się złożyło, że właśnie opuszczała ją Danuta Sikora. W marcu, kilka dni przed zwolnieniem ministra Chyczewskiego z resortu, sama również złożyła wymówienie. Obydwie dymisje nie miały ze sobą żadnego związku.
Plany wobec Michała Chyczewskiego trzeba było jednak zmienić, ponieważ, jak wynika z naszych informacji, Danuta Sikora dała się przekonać, żeby zostać na stanowisku do końca tego roku.
Zamiast detalu były minister zajmie się więc pionem korporacyjnym i obejmie nadzór nad działalnością skarbcową. To z pewnością bliższy mu obszar niż bankowość detaliczna, z którą nigdy wcześniej nie miał nic wspólnego. Z korporacjami też zresztą niewiele miał w swojej karierze do czynienia. Zanim objął posadę w ministerstwie, pracował w Banku BPH w zespole Ryszarda Petru, gdzie przygotowywał analizy makroekonomiczne.
Właściwe kompetencje
Rada nadzorcza Kredobanku uznała jego kompetencje za wystarczające do zasiadania w zarządzie ukraińskiego banku.
— Jako wiceminister skarbu państwa był po stronie rządu jedną z osób najbardziej zaangażowanych we współpracę gospodarczą z Ukrainą. Ma dużą wiedzę o tym rynku, wspartą spojrzeniem makroekonomicznym, co PKO BP chce wykorzystać w swojej ukraińskiej spółce. Jego kompetencje są komplementarne wobec pozostałych członków zarządu Kredobanku — mówi Izabela Świderek-Kowalczyk, rzecznik PKO BP.
Co o tym sądzi sam Michał Chyczewski?
Niedługo po dymisji rozmawialiśmy z nim, pytając o kompetencje do sprawowania nowej funkcji oraz czy uważa, że to w porządku, iż były wiceminister przechodzi do spółki zależnej wobec firmy, którą jako urzędnik nadzorował. Po półgodzinnej rozmowie poinformował nas, że nie życzy sobie cytowania jego wypowiedzi oraz że całą rozmowę nagrał.
Były wiceminister ma natomiast niezłe znajomości w ukraińskim banku. Tomasz Mirończuk, szef rady nadzorczej, jest zarazem wiceprezesem PKO BP, dokąd trafił, gdy Michał Chyczewski pracował w resorcie. Z naszych informacji wynika, że przy poparciu wiceministra. Znają się jeszcze z Banku BPH. Tomasz Mirończuk był dyrektorem zarządzającym obszarem skarbu w tym samym czasie co Michał Chyczewski ekonomistą banku. Bardzo dobrym znajomym jest inny członek rady — Łukasz Dziekoński. Przez kilka lat działali wspólnie w Forum na rzecz Gospodarki Wolnorynkowej, które potem zmieniło nazwę na Forum Rozwoju Edukacji Ekonomicznej (FREE). Michał Chyczewski aż do objęcia posady wiceministra skarbu był prezesem, a Łukasz Dziekoński członkiem zarządu stowarzyszenia. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi FREE poparło Platformę Obywatelską, zachęcając do głosowania na konkretnego kandydata: ojca Łukasza Dziekońskiego, Olgierda. Ten były wiceprezydent Warszawy do Sejmu się jednak nie dostał. Został natomiast wiceministrem infrastruktury.
Wieczny p.o.
Chociaż CV, jakie Michał Chyczewski pokazał radzie, wystarczyło, by dostać posadę w banku, to były wiceminister może mieć problem z uzyskaniem zgody Narodowego Banku Ukrainy (NBU) na zasiadanie w zarządzie Kredobanku. NBU wymaga od menedżerów na tym szczeblu rocznego doświadczenia na kierowniczym stanowisku w banku. Michał Chyczewski w banku, owszem, pracował, ale nigdy na stanowisku kierowniczym.
— Nie jest to wielka przeszkoda. Jeśli nie otrzyma zgody, będzie mógł sprawować funkcję jako pełniący obowiązki. To dość często stosowana praktyka w takich sytuacjach — mówi osoba znająca realia ukraińskiego rynku finansowego.
Ważniejsze jest pytanie o to, jak były wiceminister sprawdzi się w biznesie. Sytuacja za wschodnią granicą jest nie do pozazdroszczenia. Z drugiej jednak strony, jak wynika z naszych informacji, w samym Kredobanku sprawy mają się znacznie lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Spółka PKO BP zakończyła 2008 r. 620 mln hrywien straty (256 mln zł). Bardzo duży minus jak na tak mały bank i jeden z wyższych w całej branży na Ukrainie.
— Kredobank został bardzo dobrze wyrezerwowany, co miało wpływ na wynik. Inne banki ukraińskie odpisy zrobiły dopiero w tym roku. Teraz na ich tle Kredobank ze stratą w wysokości 19 mln hrywien (7,8 mln zł) prezentuje się bardzo dobrze —uważa anonimowy przedstawiciel PKO BP.
Kredobank odżywa
Wbrew wcześniejszym obawom okazuje się, że portfel kredytowy wcale nie jest aż tak zepsuty. Nie potwierdzają się też informacje o łamaniu prawa przy pożyczaniu pieniędzy. Owszem, bank skierował zawiadomienie do prokuratury, ale sprawa dotyczy jednostkowych przypadków.
Na razie tylko 4,5 proc. w detalu i 11 proc. w przypadku firm to kredyty stracone. Owszem, wysoki jest poziom rezerw — 15,7 proc. w stosunku do aktywów — ale spora część z nich rokuje nadzieje, że w przyszłości będzie do rozwiązania.
— Obecnie bank zajmuje się głównie restrukturyzacją portfela kredytowego i nie udziela nowych kredytów. Akcja powinna ruszyć jednak już niebawem, może w czerwcu, jak tylko zostanie zarejestrowane podwyższenie kapitałów — mówi nasz rozmówca.
Kluczowe dla rynku
kapitałowego zmiany
w prawie utknęły
w zamrażarce, bo pilotujący
je Michał Chyczewski
nie słuchał ostrzeżeń.
Inwestorzy już dziś mogliby grać na sprywatyzowanej i bardziej płynnej giełdzie, ograniczać straty dzięki krótkiej sprzedaży i handlować kontraktami terminowymi na surowce rolne na giełdzie towarowej. Ich interesy zabezpieczałaby unijna dyrektywa MiFID, nakładająca na instytucje finansowe surowe rygory. Gdyby tylko weszła w życie uchwalona we wrześniu 2008 r. nowelizacja ustawy o obrocie instrumentami finansowymi.
Lista winnych
Kto odpowiada za jej fiasko? Politycy rządzącej PO (ostatnio Zbigniew Chlebowski w debacie na temat kryzysu finansowego) winą obarczają prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który skierował nowelę do Trybunału Konstytucyjnego (TK). Waldemar Pawlak, wicepremier i szef PSL, mówi, że winne są i PO, i PiS, które przepisy wprowadzające MiFID mogły wdrożyć już w poprzedniej kadencji Sejmu. Prawda jest taka, że ustawa weszłaby w życie, gdyby tylko Michał Chyczewski, były wiceminister skarbu, nie forsował na siłę jednego kontrowersyjnego jej zapisu, który później prezydent uznał za niezgodny z konstytucją.
Chodzi o zobowiązanie NBP do sprzedaży w ciągu 1,5 roku wszystkich posiadanych akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (KDPW). Wniosek prezydenta do TK nie był zaskakujący. Jeszcze przed uchwaleniem ustawy w prasie pojawiły się sygnały, że nie zgadza się on, by rząd decydował o decyzjach NBP. Powołał się na wszystkie argumenty podnoszone wcześniej przez Sławomira Skrzypka, szefa NBP (m.in. niekorzystną opinię Europejskiego Banku Centralnego, który uznał, że zobowiązanie do sprzedaży akcji KDPW narusza niezależność NBP).
— Nie można na prezydencie wymuszać podpisania ustawy, w której jest zły element, pod pretekstem tego, że jest w niej dziesięć dobrych —komentował na łamach "PB" Witold Orłowski, doradca ekonomiczny byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Historia przepychania
Kto odpowiada za wprowadzenie do noweli i przeforsowanie feralnego zapisu? Z naszych ustaleń wynika, że Michał Chyczewski. W wersji ustawy, którą rząd przesłał do Sejmu w listopadzie 2007 r., spornych przepisów nie było. Pojawiły się w maju 2008 r., gdy rząd przyjął autopoprawkę. Autorem artykułu dotyczącego KDPW nie było jednak pilotujące ustawę Ministerstwo Finansów, lecz resort skarbu.
W Sejmie zapis znów zniknął z ustawy, po tym jak wniosek PiS w tej sprawie uzyskał większość na posiedzeniu podkomisji. Zdecydowały głosy koalicyjnego PSL, którego posłowie — jak wynika z nagrań posiedzenia podkomisji — ostrzegali, że jego forsowanie może skończyć się upadkiem całej ustawy.
Michał Chyczewski jednak nie zrezygnował. Pojawił się na posiedzeniu komisji i przekonał posłów koalicji do przywrócenia artykułu dotyczącego NBP i KDPW.
— A już wtedy był ostrzegany nie tylko przez posłów PSL oraz osoby z otoczenia prezydenta, ale także przedstawicieli rynku kapitałowego —twierdzą nasi informatorzy.
Michał Chyczewski odpowiada, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jego zdaniem, zapis o NBP i KDPW był słuszny, a odpowiedzialność za fiasko noweli spoczywa na prezydencie. Jedno jest pewne. Od uchwalenia ustawy minęło ponad osiem miesięcy, a wciąż nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle wejdzie ona w życie (z wokandy TK wynika, że trybunał nie zajmie się nią przed końcem czerwca).
23.IX.2008
Tego dnia prezydent skierował do TK nowelizację Ustawy o obrocie instrumentami finansowymi.
Eugeniusz
Twaróg