CALLBACK ODBIERA KLIENTÓW TP SA
Prywatni internauci mają coraz większy wybór usług dostępowych
WYMUSZONE KONSOLIDACJE: Pewne koszty związane z dostępem do Internetu za pośrednictwem telewizji kablowej są stałe, niezależnie od liczby abonentów. Przyspieszy to proces konsolidacji małych sieci, które same nie będą w stanie zaoferować usług na odpowiednim poziomie — twierdzi Andrzej Ostrowski, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Komunikacji Kablowej. fot. BS
Coraz więcej firm oferuje prywatnym osobom dostęp do Internetu bez pośrednictwa TP SA. Proces ten zainicjowały telewizje kablowe. Burzliwie rozwijają się też usługi oparte na połączeniach oddzwanianych. W niektórych przypadkach ich dostawcy taryfikują połączenia na poziomie jednej trzeciej opłat pobieranych przez TP SA.
Z badań opublikowanych w marcu przez SMG/KRC wynika, że z Internetu korzysta 6,2 proc. ludności Polski, czyli około 1,83 mln osób. Jeżeli przeglądanie zasobów sieci nie odbywa się w pracy lub na uczelni, to związane jest najczęściej z wykonaniem połączenia telefonicznego z numerem dostępowym TP SA.
Telewizje atakują
Pierwszymi podmiotami, które zapragnęły odebrać część klientów telekomunikacyjnemu gigantowi, były telewizje kablowe. Warszawska AsterCity była pierwszym przedstawicielem tego sektora, który uzyskał stosowne zezwolenie Ministerstwa Łączności. Było to w marcu 1997 r. Na następne decyzje trzeba było czekać do drugiej połowy 1999 r. Koncesje otrzymały wtedy cztery dalsze kablówki: poznańska Koma, łódzka Toya, opolski City-Sat TVK oraz ELSAT z Rudy Śląskiej. Tak długi okres oczekiwania na zezwolenia nie był bynajmniej wynikiem braku zainteresowania ze strony kolejnych telewizji kablowych. Opolski City--Sat TVK złożył bowiem swój wniosek w Ministerstwie Łączności w czerwcu 1996 roku. Przedstawiciele branży twierdzą, że ministerstwo świadomie odkładało wydawanie zezwoleń, aby utrzymać wysoką wartość przeznaczonej do prywatyzacji TP SA. Tymczasem kolejka kablówek zainteresowanych rosła.
— W kwietniu w Ministerstwie Łączności leżało 28 wniosków telewizji kablowych, które chciały świadczyć usługi dostępu do Internetu. Nie wszyscy chcą jednak czekać na decyzje administracyjne. Niektóre sieci zaoferowały swoim abonentom dostęp do Internetu pod pozorem testów technicznych — przypomina Andrzej Ostrowski, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Komunikacji Kablowej.
Niezależnie od formalnoprawnych warunków świadczenia tego typu usług, cena nieograniczonego czasowo dostępu do Internetu za pośrednictwem sieci kablowych wynosi około 100 zł miesięcznie. Wyniki AsterCity wskazują, że nie wzbudza to wielkiego entuzjazmu internautów.
— Obecnie mamy 270 tys. abonentów. Tylko 2 tys. z nich korzysta z Internetu za naszym pośrednictwem — informuje Sebastian Bartosik z AsterCity.
Niektóre firmy zaczęły proponować abonentom TP SA korzystanie z Internetu w ramach oddzwanianych połączeń, czyli tzw. callbacku. Ich początek jest taki sam jak w połączeniu dial-up z TP SA. Internauta mający telefon w sieci TP SA wybiera numer dostawcy usług internetowych i czeka na połączenie. Gdy je uzyska loguje się do sieci, co nie powinno mu zająć więcej niż 3 minuty, a więc tyle, ile trwa jeden impuls w sieci TP SA. Następnie połączenie zostaje automatycznie zerwane, a modem odbiera połączenie zainicjowane przez usługodawcę, korzystającego z pośrednictwa operatora telekomunikacyjnego innego niż TP SA. To, że zgodzi się on potraktować providera jako swego rodzaju hurtowego odbiorcę impulsów i sprzedawać mu je na zasadzie ryczałtu albo też poniżej stawek oferowanych innym abonentom, jest zresztą warunkiem koniecznym dla uruchomienia usług typu callback. Prowadzi jednak do sytuacji, w której ci sami providerzy mają odmienne ceny tych samych usług w różnych strefach numeracyjnych.
— W każdej z trzech aglomeracji, w których świadczymy usługi oparte na połączeniach oddzwanianych, mamy inne ceny. Wynika to stąd, że w każdej z nich współpracujemy z innym operatorem telekomunikacyjnym — tłumaczy Jarosław Grabowski, dyrektor marketingu spółki Supermedia.
Coraz taniej
Wraz ze wzrostem konkurencji, dostawcy usług internetowych opartych na callbacku starają się przedstawiać klientom coraz korzystniejsze oferty. U niektórych z nich cena impulsu razem z podatkiem VAT nie przekracza 9 groszy. W gdańskiej i bydgoskiej strefie numeracyjnej, Multinet wprowadził bezpłatny numer dostępowy, dzięki czemu można uniknąć płacenia za zainicjowanie połączenia z providerem według standardowej taryfy TP SA. Działający na rynku szczecińskim Fibernet w ogóle zrezygnował z naliczania impulsów za połączenia odbywające się od poniedziałku do piątku między drugą w nocy a szóstą rano.
Netia zastępuje TP SA
Od 1 maja usługi oparte na połączeniach oddzwanianych zaczęła oferować spółka Internetia. Jej oferta różni się jednak od taryfy TP SA tylko tym, że w godzinach nocnych impuls jest naliczany co 7 minut i 30 sekund. Firma nie ma jednak problemów z eliminacją przynajmniej tej części konkurencji, która nie jest powiązana kapitałowo z innymi operatorami telekomunikacyjnymi.
— W dawnych województwach poznańskim i kaliskim usługę call-aback realizowaliśmy za pośrednictwem Netii. Od 1 czerwca musieliśmy się jednak z tych terenów wycofać. Choć nasze serwery wysyłają miesięcznie kilkaset tysięcy impulsów, Netia zaproponowała nam warunki rozliczeń jak dla zwykłych abonentów, mających jedną linię telefoniczną — wyjaśnia Robert Włodarczyk, dyrektor ds. sprzedaży Multinetu.
Na razie nie wiadomo, ilu klientów Internetia zdołała pozyskać samodzielnie.
— Z uruchomionych 1 maja połączeń oddzwanianych korzysta obecnie ponad 16 tys. internautów. Nie wszyscy oni zostali jednak naszymi klientami. W tej liczbie mieszczą się także ci internauci, którzy korzystają z pięciogodzinnego darmowego dostępu próbnego — wyjaśnia Jolanta Ciesielska z Netii.
Dla porównania, spółka Supermedia ma około tysiąca abonentów w Warszawie i po niespełna 500 w Gdańsku i Poznaniu. Podobne wyniki ma działający na Śląsku OpenNET.
Kulejące radio
Pojawiają się też inne pomysły na odciągnięcie internautów od numeru dostępowego TP SA. Kilka firm podjęło działania zmierzające do budowy internetowych łączy radiowych działających w sposób podobny do sieci telefonii komórkowej. Ich ceny są jednak najczęściej poza zasięgiem osób prywatnych. Tylko SOS Internet skalkulował jeden z miesięcznych abonamentów za nieograniczony czasowo dostęp do Internetu poniżej 100 zł.
— Liczba naszych klientów nie jest duża i trzymamy ją w tajemnicy. Z wielu lokalizacji musieliśmy się wycofać ze względu na niechęć administratorów budynków do wynajmowania dachów w celu instalacji naszych przekaźników — wyjaśnia Marek Belniak, wiceprezes SOS Internet.
Kamil Kosiński