Centralna Tabela Ofert jeszcze się przydaje

Michał Kobosko
opublikowano: 1999-08-13 00:00

Centralna Tabela Ofert jeszcze się przydaje

RYNEK TRZYSZCZEBLOWY: Aktywny handel na CTO dotyczy dziś wąskiej grupy papierów. Są wśród nich akcje kilku czołowych spółek, ale przeważają obligacje Skarbu Państwa.

Wiele wskazuje na to, że po paroletnim funkcjonowaniu publiczny regulowany pozagiełdowy rynek papierów wartościowych może pod koniec tego roku zakończyć żywot. Powód jest bardzo prozaiczny: brak kapitału wysokości zgodnej z wymogami odpowiedniego rozporządzenia Rady Ministrów.

TWORZĄC tę regulację, rząd kierował się chęcią zapewnienia rynkowi kapitałowemu odpowiedniego prestiżu i bezpieczeństwa. Chodziło także o to, by nie dopuścić do tworzenia kolejnych giełd i giełdeczek, na których w majestacie prawa handlowano by podejrzanymi papierami podejrzanych spółek. Idea była niewątpliwie słuszna, ale nasuwa się refleksja, że być może znowu wylano dziecko z kąpielą.

CZYM JEST DZISIAJ Centralna Tabela Ofert? Na pewno nie tym, co wyobrażali sobie jej twórcy, pragnący widzieć na niej notowania setek spółek parterowych z Programu Powszechnej Prywatyzacji. CTO nie jest też — w odróżnieniu od zachodnich odpowiedników — miejscem notowania błyskawicznie rozwijających się firm z branży najnowocześniejszych technologii. Obok spółek informatycznych (które zresztą jedna za drugą przenoszą się na giełdę) widać na CTO m.in. „zwyczajne” firmy budowlane czy zakłady naprawiające tabor kolejowy i drogowy. W dodatku część notowanych spółek znajduje się kiepskiej sytuacji finansowej.

A JEDNAK, mimo tych różnic i nie spełnionych nadziei, istnienie w Polsce rynku pozagiełdowego ma swoją logikę. Zacznijmy od argumentu globalnego: w każdym cywilizowanym kraju, czy to na szeroko pojętym Zachodzie czy też w bliskiej nam Europie Środkowej i Wschodniej, funkcjonuje układ giełda — rynek pozagiełdowy. Z jednej strony jest to zdrowa konkurencja, wymuszająca pozytywne (z punktu widzenia inwestorów i emitentów) zmiany. Z drugiej — mamy do czynienia z uzupełnieniem oferty dla podmiotów gospodarczych, szukających kapitału na rozwój. Giełda zawsze stanowi atrakcyjną ofertę dla firm dużych (w polskich warunkach główny udział w kapitalizacji giełdy mają największe przedsiębiorstwa sprywatyzowane), natomiast rynek pozagiełdowy przyciąga firmy znajdujące się na początkowym etapie rozwoju. Daje ich właścicielom szansę lżejszego przejścia przez pewien szok, jakim staje się upublicznienie firmy.

KOLEJNY ARGUMENT jest czysto finansowy. Doświadczenia spółek wchodzących na CTO pokazują, że zaistnienie na rynku pozagiełdowym jest co najmniej kilkakrotnie tańsze od wejścia na giełdę (koszt często nie przekracza 100 tys. zł). Powinno być jeszcze tańsze, ale po drodze pobiera swój narzut zbyt wielu pośredników, takich jak na przykład niezwykle zachłanny — w porównaniu z normami światowymi — Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych.

Z PUNKTU WIDZENIA inwestorów niebagatelne znaczenie ma dostęp do nowych instrumentów finansowych. Kierujący Centralną Tabelą Ofert mogą narzekać, że ich rynek bywa traktowany jako poletko doświadczalne dla nowych produktów. Ale rynek tylko na tym zyskuje, a inwestorzy po oswojeniu się z nowinką zaczynają ją efektywnie wykorzystywać.

NIE OZNACZA TO jednak, iż CTO cieszy się ogromnym zainteresowaniem inwestorów. Nie ma też zbyt wielu fanów wśród szefów biur maklerskich, które angażując się w działalność na rynku pozagiełdowym, nie osiągają z tego tytułu zauważalnych dochodów. Wydaje się jednak, że z punktu widzenia emitentów, biur maklerskich i inwestorów podtrzymywanie działalności CTO może być atrakcyjną inwestycją w przyszłość. W kraju mnożą się przecież dziesiątki tysięcy podmiotów gospodarczych, które po okresie kilkuletniego rozwoju zechcą poszukać dodatkowego kapitału i wsparcia nowych akcjonariuszy. Rynek pozagiełdowy powinien być dla nich realną i wartościową alternatywą.