Mimo wzrostów cen na początku roku, sięgających nawet 68 proc. w ciągu miesiąca, meksykańskie limonki zaczęły pod koniec kwietnia w końcu tanieć w tempie 39 proc. Najbardziej cierpieli rozmiłowani w limonkowych margaritach Amerykanie, którzy zdecydowaną większość tych owoców (97 proc.) importują właśnie z Meksyku.

Za drogimi limonkami stała niska podaż tych owoców spowodowana pogodą i chorobami dziesiątkującymi plantacje drzewek. Wśród winowajców podawano również kartel narkotykowy Rycerzy Templariuszy, próbujący przejąć całkowitą kontrolę nad plantatorami limonek w rejonie Michoacán i sztucznie utrzymywać tak wysokie ceny tych owoców (czytaj więcej>>>).
Agencja Bloomberg podaje, że w walkę z procederem włączył się w końcu rzecznik konsumentów w Meksyku i złożył na plantatorów skargę do prokuratury generalnej tego kraju. Na wysokich cenach cierpieli bowiem również Meksykanie, dla których sok z limonek jest podstawą kuchni, a którzy przez wysokie ceny już zaczęli je nazywać "zielonym złotem".
Limonki wywindowały poziom inflacji w Meksyku do 4,48 proc. Na początku maja spadła już ona do poziomu 3,5 proc.