Chemii po drodze z petrochemią

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2014-09-02 00:00

Dlaczego Azoty, Lotos i Orlen nie mogłyby połączyć sił? U jednych entuzjazm jest widoczny, u innych mniej. Ale korzyści by były

Skoro rosyjski Acron, z próbą wrogiego przejęcia Zakładów Azotowych w Tarnowie, spowodował w 2012 r. wielką konsolidację polskiej chemii, to może działania wojenne Władimira Putina, prezydenta Rosji, wywołają kolejną falę transakcji? Takim pytaniem Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, prowokował Rafała Baniaka, wiceministra skarbu, w trakcie debaty poświęconej strategiom sektora chemicznego wobec wyzwań rynkowych, zorganizowanej w ramach VII Forum Inwestycyjnego w Tarnowie. Nowych transakcji może nie będzie, ale zacieśnianie więzi — owszem.

GDYBYM BYŁ BOGATY: Co byś zrobił, gdybyś miał pakiety kontrolne w Azotach, Lotosie i Orlenie? Takim pytaniem zaskoczył w Tarnowie panelistów Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha. Odpowiadali (od lewej): Andrzej Skolmowski, wiceprezes Azotów, Marek Sokołowski, wiceprezes Lotosu, Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, Rafał Baniak, wiceminister skarbu, i Piotr Chełmiński, członek zarządu Orlenu. [FOT. ARC]
GDYBYM BYŁ BOGATY: Co byś zrobił, gdybyś miał pakiety kontrolne w Azotach, Lotosie i Orlenie? Takim pytaniem zaskoczył w Tarnowie panelistów Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha. Odpowiadali (od lewej): Andrzej Skolmowski, wiceprezes Azotów, Marek Sokołowski, wiceprezes Lotosu, Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, Rafał Baniak, wiceminister skarbu, i Piotr Chełmiński, członek zarządu Orlenu. [FOT. ARC]
None
None

— Faktycznie wezwanie Acronu, które od początku traktowaliśmy jako wrogie, stało się katalizatorem działań w chemii. Ale nie był to jedyny katalizator. Na pewno zachęcam polską chemię i petrochemię do bliskiej współpracy — odpowiadał Rafał Baniak.

Przejrzyjmy aktywa

Robert Gwiazdowski nie ukrywa, że jest zwolennikiem połączenia polskiej chemii i petrochemii, czyli nawozowej grupy Azoty (powstałej z zakładów w Tarnowie, Puławach, Policach i Kędzierzynie-Koźlu) z firmami naftowymi, czyli z płockim PKN Orlen i gdańskim Lotosem. Tym bardziej, że mają wspólnego akcjonariusza większościowego, czyli skarb państwa. Okazuje się, że np. Azoty nie mówią nie.

— Gdybym miał na rachunku pakiet kontrolny Azotów, Orlenu i Lotosu, to zarządziłbym przegląd aktywów tych grup np. pod kątem ich wymiany w ramach tych firm, lub lepszego wykorzystania. Wystarczy przecież spojrzeć na doświadczenia Azotów: dzięki połączeniu zakładów uniknęliśmy wieloletniej kosztownej konkurencji, która czasem rodzi wartość dodaną dla rynku, ale częściej po prostu dużo kosztuje — zauważa Andrzej Skolmowski, wiceprezes Azotów. Menedżer nie podał przykładów, ale warto przypomnieć, że w grupie Orlenu jest np. Anwil. Spekulacje na temat przyłączenia tego producenta nawozów do grupy Azoty trwają od lat.

— Nieustannie mamy w analizach projekty, które moglibyśmy realizować wspólnie z Lotosom czy Orlenem. Dałyby nam większy potencjał logistyczny i finansowy, sięgnęlibyśmy po tematy, które dziś są poza naszym zasięgiem — dodaje Andrzej Skolmowski.

Razem w petrochemii

Wspólną inwestycją, po którą Azoty same nie sięgną, jest budowa instalacji petrochemicznej (trwają analizy wykonalności), której wartości szacowana jest na kilka miliardów złotych. Zaangażuje się w nią Lotos, ale… będzie też potrzebna wymiana myśli z Orlenem. Bo ten też ma w ofercie produkty petrochemiczne. — Widzę tu pole do dyskusji z Orlenem. Chodzi o to, żebyśmy z jednej strony nie wpadli w pułapki marżowe, a z drugiej strony nie weszli w obszar działania urzędu antymonopolowego — podkreśla Marek Sokołowski, wiceprezes Lotosu. Mówiąc wprost, Lotos nie chce wychodzić na rynek z tym, co oferuje już Orlen. Choć nie jest to podstawowe kryterium.

— Kiedy rozbudowywaliśmy kiedyś rafinerię w Gdańsku, to też mówiono, że niszczymy marże w kraju. A potem okazało się, że dwie firmy rafineryjne mogą żyć w jednym kraju — zauważa Marek Sokołowski. W PKN Orlen, największej firmie paliwowej w kraju, entuzjazmu do współpracy czuć mniej. Piotr Chełmiński, członek zarządu Orlenu, nie chce oceniać projektu petrochemicznego, nad którym pracują Azoty i Lotos, bo za mało o nim wiadomo. Ale w chemię i petrochemię wierzy.

— Gdybym miał pakiety kontrolne tych firm, to zebrałbym fundusze private equity i banki i zastanowił się, ile akcji mogę jeszcze dokupić — twierdzi Piotr Chełmiński.

Ryzyka się mnożą

Przy połączonych siłach chemia i petrochemia mogłaby lepiej stawić czoła wyzwaniom. Tych nie brakuje.

— Rynek zewnętrzny nas nie oszczędza. Weźmy choćby Komisję Europejską, która z jednej strony próbuje realizować politykę reindustrializacji, by udział przemysłu w PKB rósł, a z drugiej strony narzuca surowekryteria polityki klimatycznej, które nijak się mają do rozwoju tego przemysłu. Z tego punktu widzenia żyjemy w świecie absurdu — uważa Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. Do tego dochodzi jeszcze groźna konkurencja z Azji. Kraje azjatyckie korzystają z łagodnej europejskiej polityki celnej, a sama nakładają wysokie opłaty na chemikalia wwożone do nich z Europy. Nie wspominając o zagrożeniu w postaci rysującego się na horyzoncie porozumienia o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską.

— Kształt porozumienia jest nieznany, ale już dziś widać kilka ryzyk. Choćby takie, że USA nie rozwiną na większą skalę eksportu gazu do Europy. Będą wolały utrzymać niskie ceny gazu na rynku wewnętrznym. A to oznacza, że globalne koncerny, np. BASF, będą inwestować w USA, by potem sprzedawać w Europie produkty bez cła, czyli w atrakcyjnych cenach — przewiduje Tomasz Zieliński.