Duch i założenia rzymskich ustaw o zwalczaniu korupcji urzędniczej wciąż żyją w europejskich prawodawstwach, choć naturalnie w formach zmodyfikowanych. To przykład trwałości zasad i norm, stanowiących o cywilizacyjnej wspólnocie naszego kontynentu. Ale i dowód niezniszczalności oraz powszechności chorób życia społecznego: tych samych w Europie, Chinach, Indiach, Ameryce.
Przestępstwo to miało w Rzymie swoją nazwę: „crimen repetundarum”. Urzędnik — początkowo chodziło głównie o namiestników prowincji — który przyjął lub wymusił łapówkę, popełniał „crimen” i można było domagać się od niego w sądzie zwrotu („repetere”) wręczonej mu rzeczy lub pieniędzy.
W 149 r. p.n.e. uchwalono pierwszą ustawę, regulującą postępowanie w tej sprawie. Co więcej: ustanowiono stały trybunał, „quaestio”, do rozpatrywania oskarżeń. Potem, w ciągu niespełna wieku, u schyłku republiki, wydano 8 ustaw w tej materii. Ostatnią przygotował i przeprowadził w 59 r. p.n.e. Juliusz Cezar: przewidywała odpowiedzialność karną za wzięcie łapówki również w przypadku sędziów i świadków, a także członków rodziny urzędnika. I senatorowie mogli być karani, jeśliby dowiedziono, że swoje zdanie o jakiejś sprawie wypowiadali podczas obrad przekupieni. Ustawa — modyfikowana — obowiązywała przez wszystkie wieki cesarstwa. Pośrednio obowiązuje do dziś.
Samo pojęcie przestępstwa, polegającego na przyjęciu lub wymuszeniu korzyści majątkowych przez osobą pełniącą funkcje publiczne, jest od czasu ustawy z 149 r. p.n.e., a zwłaszcza Cezara, w swej istocie niezmienne — przez ponad XXII wieki! Różne są tylko określenia „funkcji publicznej”, odpowiedzialności osoby przyjmującej i dającej łapówkę oraz oczywiście tryb postępowania sądowego i kary. Te według naszych kryteriów początkowo nie były zbyt surowe: wystarczał zwrot rzeczy lub pieniędzy. Później trzeba było płacić wielokrotność łapówki; niekiedy konfiskowano cały majątek i skazywano na wygnanie, karą bywała nawet śmierć!
W Rzymie u schyłku republiki korupcja była zjawiskiem groźnym. Podboje, zarządzanie prowincjami, także system poboru podatków stwarzały ludziom władzy ogromne możliwości wszelkiego rodzaju nadużyć; same mowy Cycerona stanowią kopalnię faktów o tego rodzaju procederze. To jedna z przyczyn wojen domowych, wstrząsów ustrojowych, powstania cesarstwa. Ukróciło ono korupcję urzędniczą, ale kosztem ograniczenia swobód republikańskich. Choroba, choć mniej groźna i skuteczniej zwalczana, nadal osłabiała państwo. Trzeźwo myślący cesarze doskonale o tym wiedzieli. Podobno niektórzy z całym rozmysłem utrzymywali namiestników przez długi czas na ich stanowiskach. Uważali bowiem, że każdy nowy zaczynałby ze zdwojoną energią od wysysania ludności, starzy zaś są jak bąki, które już dość krwi się opiły.
Twierdzi się niekiedy, że to wszechobecna korupcja doprowadziła do upadku Rzymu. W źródłach nie brak dowodów takiego poglądu. Zgroza! Wszyscy wszędzie skorumpowani! Ale... Przez analogię do współczesności: na początku XXI wieku media też pełne są doniesień o aferach, korupcji, mafii, nadużyciach. Gdyby jednak skonfrontować obraz „medialny” z danymi statystycznymi i innymi, okaże się, że owe naganne przypadki stanowią mały ułamek rzeczywistych procesów i zjawisk życia społecznego, jego brudną pianę; na co dzień przeciętny obywatel bytuje względnie spokojnie, a nawet coraz zdrowiej i wygodniej. Starożytność wszakże nie pozostawiła nam tylu danych statystycznych, by można korygować czarny obraz, przedstawiany przez pisarzy — „media” tamtej epoki.
Powie ktoś: ale Rzym upadł, postępowało gwałtowne załamanie struktur państwa, korupcja więc musiała być śmiertelnie groźna! To rozumowanie ma zasadniczy mankament! Upadło w 476 r. cesarstwo zachodnie, lecz wschodnie przetrwało jeszcze X wieków! A przecież w obu częściach imperium istniał ten sam ustrój i prawa, podobne były stosunki społeczne i gospodarcze. Już to samo dowodzi, że korupcja stanowiła tylko jeden z powodów, które spowodowały katastrofę polityczną Rzymu, lecz nie Konstantynopola! W przetrwaniu cesarstwa wschodniego, a załamaniu się zachodniego ogromną, może i decydującą, rolę odegrała geopolityka.
Choć nie trzeba się obawiać upadku ani naszego państwa, ani jakiegokolwiek innego w Europie tylko z powodu przeżarcia go korupcją, należy z nią oczywiście walczyć. Jak Rzymianie. Także w przypadkach głoszenia przez kogoś, że może wpływać na ludzi władzy. Ktoś z bliskiego otoczenia cesarza Aleksandra Sewera (218-235) obiecywał petentom pomyślne załatwienie ich sprawy; w rzeczywistości zupełnie się w nią nie angażował, jeśli jednak poszła po myśli zainteresowanego, domagał się wielkich pieniędzy za rzekomą przysługę — czyli, jak to się mówiło w Rzymie, „sprzedawał dym”. Po sprawdzeniu informacji cesarz (którego dumne popiersie zamieszczamy) rozkazał przywiązać go do pala i podpalić stos gałęzi wokół — by „sprzedawca dymu” zginął od dymu.
Sporo wskazuje, że najgłośniejsza dziś w Polsce afera jest aferą dymną. Kary śmierci — na szczęście — u nas nie ma.