Czescy ekolodzy chcą odgrzać spór o wodę koło Turowa

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2023-06-29 20:00

Czeska organizacja ekologiczna uważa, że podziemny ekran zbudowany przez PGE koło polskiej kopalni Turów nie działa. Zachęca czeski rząd do odgrzania przygranicznego sporu o poziom wód.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie problemy wodne zauważa czeska organizacja Společně pro vodu
  • co zauważają polscy rozmówcy
  • jaką rolę Turów pełni w polityce
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kompleks energetyczny Turów, czyli kopalnia i elektrownia z państwowej grupy PGE, wciąż jest pod obserwacją działających w Czechach organizacji ekologicznych. Organizacja Společně pro vodu (Razem dla wody), która jest zrzeszeniem kilku organizacji, m.in. Frank Bold, a ponadto powstała specjalnie po to, by monitorować sprawy Turowa, wszczęła w ostatnich dniach alarm dotyczący sposobu mierzenia poziomu wody w okolicach kopalni.

Pod sąsiedzkim okiem.
Pod sąsiedzkim okiem.
Kompleks w Turowie, odpowiadający za kilka procent krajowej produkcji energii, obejmuje kopalnię i elektrownię. Jest wciśnięty w południowo-zachodni ogonek Polski, u zbiegu granicy z Niemcami i Czechami. Sąsiedzi aktywnie monitorują sprawy polskiego kompleksu. I znajdują luki.
Grazyna Myslinska / Gość Niedzielny / Forum

Większy ekran albo pieniądze

Mierzenie poziomu wody koło Turowa, a konkretnie po czeskiej stronie granicy, to temat ważny z punktu widzenia polsko-czeskiego porozumienia, które zawarto na początku zeszłego roku i które kończyło spór sądowy dotyczący działalności kopalni. Czesi skutecznie sięgnęli w tym sporze po argumenty prawne i wodne, przekonując, że z powodu polskiej kopalni odkrywkowej poziom wody w czeskim rejonie przygranicznym spada. PGE zobowiązała się więc do budowy podziemnego ekranu przeciwfiltracyjnego, by – jak podkreślała - prewencyjnie zapobiegać oddziaływaniu na wody podziemne czeskich terenów przygranicznych.

Teraz Společně pro vodu przekonuje, że ekran nie działa. Stwierdza w komunikacie, że dowodzą tego dane dotyczące wód podziemnych wokół miejscowości Uhelna. Jednocześnie organizacja uważa, że czeski rząd, który kończy właśnie roczny monitoring wód koło Turowa, opiera się na pomiarach prowadzonych w pobliżu ekranu, a nie w okolicach np. Uhelnej.

Ekolodzy wzywają więc czeski rząd do wzięcia pod uwagę innych danych i, w konsekwencji, do dalszej walki z Turowem np. o powiększenie ekranu, ograniczenie wydobycia w kopalni lub o zapłatę Czechom odszkodowania.

Apel, ale wewnętrzny

PGE nie komentuje apeli czeskich ekologów. Nasi polscy rozmówcy zbliżeni do tematu zwracają uwagę, że to raczej sprawa czesko-czeska, tzn. alarm skierowany jest do czeskiego rządu, a nie do Polski. Jeśli zaś chodzi o miejsce pomiarów i ich efekty, to przypominają, że koło miejscowości Uhelna działa duża żwirownia, zużywająca wodę.

Sądowe batalie bywają kosztowne

Temat Turowa jest silnie wykorzystywany politycznie. W miniony weekend odbyła się tam konwencja wyborcza PiS, w czasie której dyskutowano o suwerenności kraju i nieuleganiu zielonym decyzjom Europy.

Mimo to batalie sądowe dotyczące Turowa są poważne. Najnowsza dotyczy wad decyzji środowiskowej wydanej dla kopalni jesienią 2022 r. przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Wady dostrzegła grupa organizacji pozarządowych i ma, na razie, sukcesy w postępowaniu przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym. Sprawa trwa.

Poprzednia batalia sądowa była polsko-czeska i toczyła się przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Zakończyła się kosztowną dla Polski ugodą, w ramach której nasz kraj zgodził się zapłacić 45 mln EUR za szkody wyrządzone przez kopalnię po czeskiej stronie granicy. Ponadto 68,5 mln EUR z odsetkami potrącono z unijnych funduszy dla Polski, co było karą za niedostosowanie się do postanowienia TSUE w sprawie czasowego wstrzymania wydobycia.