Człowiek, który buja w obłokach Google’a

Thomas Kurian, dyrektor generalny Google Cloud, wyjaśnia, dlaczego zdecydował się bujać w obłokach. Poza tym zdradza, czego zazdrości konkurencji, tłumaczy, dlaczego Polska stała się areną chmurowych bitew i kreśli wizję przyszłości.

Thomas Kurian
Thomas Kurian
Dołączył do Google w listopadzie 2018 r. jako dyrektor generalny Google Cloud. Przedtem przez 22 lata pracował w Oracle, ostatnio jako wiceprezes i dyrektor ds. rozwoju produktu. Wcześniej był zatrudniony w McKinsey jako analityk biznesowy i menedżer. Przez niemal 30 lat pracy w branży zdobył doświadczenie z zakresu inżynierii, relacji z liderami rynku i zarządzania dużymi organizacjami.
Michael Short/Bloomberg

Czy można pana określić jako człowieka bujającego w obłokach?

Pewnie, że tak. Choć powiedziałbym raczej, że głowę mam w chmurach, lecz twardo stąpam po ziemi.

Co można umieścić w chmurze, czego jeszcze tam nie ma?

Tradycyjnie ludzie patrzyli na chmurę jak na tanią moc obliczeniową. To się jednak szybko zmienia. Pandemia bardzo przyspieszyła transformację cyfrową, lecz w każdej branży oznacza to coś innego. W bankowości – przejście do mobilnej obsługi klienta, w handlu – wysunięcie na pierwszy plan sprzedaży internetowej, w sektorze publicznym – dostarczanie usług w formie cyfrowej. Każda branża potrzebuje od nas i od chmury innych funkcji i możliwości. Mocno zmienia się sektor finansowy, na przykład branża ubezpieczeniowa jeszcze bardziej wykorzystuje uczenie maszynowe.

W jaki sposób?

Firmy ubezpieczeniowe sprzedają wiele produktów: od ubezpieczenia nieruchomości po zdrowotne. Wspieramy ich na kilka sposobów. Jednemu z bardzo dużych rynkowych graczy pomogliśmy niemal całkowicie wyeliminować papier. Usługi ubezpieczeniowe tworzą mnóstwo dokumentów, a ich przetwarzanie było czasochłonne. Dzięki naszym technologiom wykorzystującym sztuczną inteligencję zostało to zautomatyzowane i poprawione. Nasze narzędzia pomagają też firmom lepiej zrozumieć klientów i ich potrzeby. Jeśli klienci posiadają dzieci, system podpowiada, kiedy pójdą do szkoły lub na uczelnię, a to pozwala lepiej przygotować ofertę. Kolejną rzeczą jest ocena ryzyka. Wcześniej wiązała się z wieloma ograniczeniami, a przy użyciu naszej technologii praktycznie nie ma tajemnic.

Tak sobie myślę, czy nie ma pan najważniejszego stanowiska w Google. Jest pan szefem biznesu chmurowego, a to chyba czołowy dział w firmie. Szczególnie teraz.

Nie określiłbym tego w ten sposób, bo mamy naprawdę sporo ważnych stanowisk. Łączy je misja dostarczania innowacyjnej technologii Google przedsiębiorcom na całym świecie. Google Cloud jest pewnego rodzaju pojazdem, którym chcemy dowieźć biznesowi rozwiązania stosowane dotąd w naszych własnych produktach dla konsumentów. To taka platforma na nowe czasy.

Dlaczego wybrał pan dla siebie akurat chmurę?

Ponieważ rynek poszukuje nowych sposobów wykorzystania usług chmurowych, a Google ma wiele innowacyjnych rzeczy do zaoferowania. Interesująca w mojej pracy jest możliwość wyciągania tego, co ma Google i oferowanie technologii w nowy sposób. Jeśli 20 lat temu zapytalibyśmy ludzi, czym jest chmura obliczeniowa, nie wiedzieliby, co odpowiedzieć. Prawdopodobnie stwierdziliby, że to coś umieszczonego na niebie. Teraz, korzystając z różnych aplikacji mobilnych i systemów, właściwie codziennie w tej chmurze przebywają, ponieważ te programy bazują na chmurowych rozwiązaniach. Chmura musi być przekonująca, tania, dostępna i dostarczać nowe możliwości działania.

Mówił pan o przeszłości i o tym, co było 20 lat temu. A co będzie za 20 lat? Jak będzie wyglądała chmura?

Nie potrafię przewidzieć, co będzie za dwie dekady, ale mogę zdradzić, co się zmieni w najbliższej przyszłości. Na pewno na rynku pojawi się więcej zastosowań, bo transformacja cyfrowa postępuje w wielu branżach i opiera się na wykorzystaniu sztucznej inteligencji do rozwiązywania biznesowych problemów. Pandemia pokazuje nam konkretne przykłady. Wiele firm ma dziś problem z kontrolą jakości produktów, ponieważ ludzie w fabryce nie mogą stać w bliskiej odległości od siebie. Zautomatyzowanie tego procesu jest więc pomocne. Zmienia się też sposób dostarczania informacji i rozrywki ludziom. Teraz więcej jej odbierają w domach nie tylko z powodu pracy zdalnej, lecz także dlatego, że nie mogą wyjść do kina czy teatru, więc rosnące znaczenie mają usługi streamingowe. Kolejnym krokiem będzie wykorzystanie komputerów kwantowych. Udostępnienie ich możliwości przez dostawców usług chmurowych będzie krokiem milowym. W najbliższych trzech, czterech latach zaobserwujemy zalew rozwiązań wykorzystujących zaawansowaną sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe. Zupełnie innym aspektem jest to, że koncerny na pewno przeniosą się do chmury, ale nie będą chciały bazować tylko na jednym dostawcy usług. Dlatego inwestujemy w technologię multi cloud, która oferuje większy wybór i otwartość. To wszystko wpływa na to, jak postrzegamy przyszłość chmury.

Czy Polska stała się polem bitwy gigantów branży?

Rzeczywiście inwestujemy w Polsce dość agresywnie. Rozbudowujemy nasz ośrodek inżynieryjny dzięki dostępowi do utalentowanych inżynierów i programistów. Intensywnie powiększać się więc będzie nasze główne centrum badań i rozwoju chmury w Warszawie, a także zespoły we Wrocławiu. Widzimy też ducha innowacyjności i przedsiębiorczości w polskiej gospodarce, a to oznacza, że potrzebuje ona nowych możliwości technologicznych. Dlatego też uruchamiamy w Polsce region Google Cloud, czyli ośrodek przetwarzania danych. Po trzecie, inwestujemy w przekazywanie ludziom niezbędnych kwalifikacji do korzystania z tych zaawansowanych technologii. Żeby móc wykorzystać w pełni możliwości chmury, konieczna jest edukacja, więc chcemy rozwijać w polskim społeczeństwie umiejętności cyfrowe. Wszystko dlatego, że naprawdę widzimy u was duży potencjał.

Jaka jest wasza przewaga nad konkurencją?

W wielu różnych rzeczach odróżniamy się od konkurencji. Po pierwsze, dostarczamy wydajne i elastyczne środowisko chmurowe dla biznesu, który próbuje osiągnąć efekt skali w swojej działalności i chce dostosowywać do tego infrastrukturę. Nasze narzędzia są pewne, bezpieczne i skalowalne. To dlatego wybrał nas choćby właściciel aplikacji Booksy, która ostatnio, z uwagi na znoszenie restrykcji po pierwszej fali pandemii, musiała obsługiwać duże wzrosty ruchu. Po drugie, budujemy swoją ofertę w taki sposób, żeby klienci mieli możliwość wyboru, co i jak wkładają do chmury. Tutaj przykładem jest UPC, które korzysta z naszej platformy Anthos, łącząc swoją własną infrastrukturę z naszą chmurą. Jesteśmy jedynymi, którzy oferują takie podejście – dajemy możliwość korzystania z rozwiązań Google Cloud do obsługi infrastruktury innych dostawców chmury lub własnych centrów danych naszych klientów. Po trzecie, oferujemy rozwiązania dopasowane do konkretnych branż – przykładowo do handlu, finansów czy ubezpieczeń. Odzieżowy koncern LPP wybrał nas jako partnera transformacji cyfrowej po tym, jak zauważył, że mocno rośnie sprzedaż internetowa. Nie chodzi tylko o obsługę e-commerce, lecz także o wykorzystywanie produktów umożliwiających personalizację oferty czy dynamiczne przewidywanie popytu, żeby mogli się stać jedną z najlepiej zdigitalizowanych firm odzieżowych na świecie.

Teraz trudniejsze pytanie... Czego zazdrościcie konkurencji? Microsoft, Amazon i inni też mocno inwestują w chmurę.

Jeśli przypomnimy sobie, co słyszeliśmy od naszych klientów rok lub półtora roku temu, brzmiałoby to mniej więcej tak, że Google ma świetną technologię w swoich produktach, lecz brakuje nam odpowiedniej liczby osób w działach sprzedaży i obsługi klientów w porównaniu z konkurencją. Zainwestowaliśmy więc sporo w rozwój zespołów sprzedażowych i odpowiedzialnych za wsparcie użytkowników, a także poszerzyliśmy listę partnerów, bo wychodzimy z założenia, że nie wszystko musi robić Google. Na przykład za wsparcie UPC odpowiada Accenture. Zaczęliśmy inwestować w kanały współpracy z partnerami i widzimy, że ta społeczność wyraźnie rośnie. Segment partnerski naszego biznesu urósł w zeszłym roku o 195 proc. w skali światowej.

Czy może pan powiedzieć coś więcej o planowanych centrach danych w Polsce? Kto znajdzie tam pracę? Kogo szukacie?

Przedsięwzięcie nazywamy regionem Google Cloud i będzie złożone z trzech stref dostępowych, czyli trzech niezależnych ośrodków przetwarzania danych połączonych siecią szybkiej prędkości. To standard, który stosujemy wszędzie na świecie. Oferuje maksymalną pewność działania, ponieważ nawet gdyby jedna strefa przestała działać, to pozostałe przejmują jej rolę. Konieczne jest zaangażowanie specjalistów technologicznych – niektórzy będą ekspertami od sprzętu, inni muszą się zajmować kontrolą zużycia energii, ale większość zatrudnionych stanowić będą osoby specjalizujące się w oprogramowaniu. Oprócz tego ważne jest, by region obsługiwały osoby odpowiedzialne za dostarczanie rozwiązań klientom, obsługę użytkowników, wsparcie techniczne itp. Już mamy Polsce ludzi, którzy obsługują nie tylko ten kraj, lecz także klientów z innych światowych rynków. Mogę więc powiedzieć, że będziemy zwiększali załogę, która ma się zajmować nie tylko centrami danych, lecz także obsługą usług chmurowych.

Ilu ludzi chcecie zatrudnić?

Nie ujawniamy konkretnych liczb, ale mogę powiedzieć, że aktywnie inwestujemy w Polsce i dalej będziemy to robili. Nie tylko jako Google, lecz także we współpracy z naszymi partnerami, np. Chmurą Krajową.

Czy możliwa jest budowa kolejnych centrów?

Wszystkie nasze regiony na początku działalności mają tę samą wielkość i rozszerzają ją, jeśli zwiększają się baza klientów i konsumpcja usług. Nie projektujemy więc naszych rozwiązań w taki sposób, by osiągnęły jakąś konkretną wielkość, ale tak, by mogły być rozbudowywane, jeśli zapotrzebowanie będzie się zwiększało. Spodziewamy się, że popyt na usługi chmurowe w Polsce będzie tylko rósł, a wraz z nim nasze inwestycje.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Łukasz Ostruszka

Polecane