Definitywny koniec epoki Zbigniewa Jagiełły

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2023-04-13 20:00
zaktualizowano: 2023-04-13 17:46

Z banku odeszło dwóch menedżerów pamiętających czasy Zbigniewa Jagiełły. To koniec pewnej epoki.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego odejście z banku Maksa Kraczkowskiego i Mieczysława Króla to koniec pewnej epoki w PKO BP
  • dlaczego Maks Kraczkowski nie został prezesem banku
  • dlaczego pracownicy PKO BP uważali Maksa Kraczkowskiego za kontynuatora wizji Zbigniewa Jagiełły
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

To absolutny koniec banku, jaki znaliśmy przez ostatnie lata — tak można podsumować czwartkowe zmiany w banku. Do zarządu wszedł Dariusz Szwed, wcześniej wiceprezes BGK, odbierając równocześnie nominację na prezesa. Z kierownictwa został odwołany Maks Kraczkowski, szef detalu, a do dymisji podał się Mieczysław Król, odpowiedzialny za pion operacji. Obaj weszli w skład zarządu w 2016 r., niedługo po wygranych przez PiS wyborach. Maks Kraczkowski do banku trafił prosto z poselskich ław, gdzie przesiedział kilkanaście lat, będąc przez pewien czas najmłodszym parlamentarzystą. Od początku związany z PiS, pracowity i ambitny, szefował partyjnej młodzieżówce. Dość szybko trafił na boczny tor. Na własne życzenie — zagłosował za ustawą obejmującą nadzorem SKOK-i. Jako jedyny w partii. Szefował później komisjom sejmowym, ale wypadł z partyjnego mainstreamu. Choć przychylność Naczelnika zachował, bo go cenił.

Z ław poselskich do bankowości
Z ław poselskich do bankowości
Mateusz Morawiecki przeszedł z bankowości do polityki. Maks Kraczkowski pokonał drogę odwrotną.

Jego transfer do PKO BP był klasycznym przykładem politycznej nominacji. W zarządzie objął skromne stanowisko nadzorcy nad bankowością międzynarodową, co wtedy sprowadzało się do doglądania oddziału we Frankfurcie oraz relacji z samorządami. Uczył się i chciał się uczyć, na czym różnie wychodził — gdy bank sfinansował mu stypendium w USA, przeciek poszedł do mediów i trafił na okładki tabloidów, że funduje sobie zagraniczny wyjazd za pieniądze banku.

Ponownie zrobiło się o nim głośno pięć lat późnej, kiedy zaczął być wymieniany w gronie kandydatów na prezesa banku. Na początku 2021 r. pozycja Zbigniewa Jagiełły w PKO BP zaczęła słabnąć, a w PiS rosła presja na wymianę szefa banku. Pojawiła się wtedy kandydatura Maksa Kraczkowskiego, który odmówił jednak przyjęcia posady, gdyż uważał, że pierwszeństwo ma Jan Emeryk Rościszewski. Ówczesny szef detalu marzył co prawda o posadzie ambasadora w Paryżu, ale zgodził się zostać prezesem. Według planów na rok, żeby potem przekazać fotel Maksowi Kraczkowskiemu, który tymczasem przejął odpowiedzialność za detal.

Pomysł z zamianą szybko się zdezaktualizował. Jan Emeryk Rościszewski stracił posadę po kilku miesiącach. Poszło m.in. o to, że nie dość chętnie zgadzał się na zmiany kadrowe w banku. Po jego dymisji rozmontowywanie ekipy Zbigniewa Jagiełły zaczęło się na całego. W ciągu roku z banku odeszło (zostało zwolnionych, zrezygnowało) wielu jego współpracowników. Trzon załogi, dyrektorzy średniego szczebla, jednak się ostał. Spora w tym zasługa Maksa Kraczkowskiego, który dla wielu pracowników stał się kontynuatorem wizji banku Zbigniewa Jagiełły, „starego PKO”. Gdy przejął nadzór nad detalem, nominację przyjęto w PKO BP z dystansem. Z czasem jednak okazało się, że nowy szef nie bez kozery został politykiem, bo ma duże interpersonalne umiejętności i potrafi zjednywać sobie współpracowników oraz ich chronić. Przez ostatnie dwa lata Maks Kraczkowski odpowiadał za ponad połowę bilansu PKO BP. Oprócz detalu podlegały mu również zagraniczne oddziały, których w ostatnich latach kilka zbudował. Poza tym był szefem rad nadzorczych KredoBanku w Ukrainie, PKO Leasing oraz spółek ubezpieczeniowych.

Maks Kraczkowski był wymieniany w gronie kandydatów do funkcji prezesa jeszcze raz latem ubiegłego roku, gdy do dymisji podała się Iwona Duda, szefowa banku od jesieni 2022 r. Posadę objął wtedy Paweł Gruza.

Po odwołaniu Maksa Kraczkowskiego i dymisji Mieczysława Króla w PKO BP jest już tylko jeden bankowiec ze stażem w zarządzie dłuższym niż dwa lata — Piotr Mazur.